Długo się zbierałam by tu coś napisać, bo zazwyczaj tuż po obejrzeniu filmu mam wyrobioną opinię o nim, wiem czy był zły czy dobry itd. A wychodząc z seansu "Sala samobójców" wiedziałam jedno, ten film był i jest odzwierciedleniem mnie, to tak jak bym przejrzała się w zwierciadle. Byłam na nim 3 razy, mniej więcej w odstępie miesiąca za każdym razem potrzebowałam tej dawki zrozumienia, emocji i na końcu upragnionego katharsis. Za każdym razem zostałam uwolniona od dręczącego mną cierpienia, bólu, czułam się lżej sama ze sobą.
Moim zdaniem to nie jest żaden film pouczający, melodramat itd. To film poruszający ciebie, twoje emocje, twoją duszę po którym zaczynasz myśleć o wszystkim. Czuję, że zrozumiałam ten film tylko i wyłącznie dlatego, że sama mam/miałam depresję, wiem jak to jest nie wychodzić z domu, i jak to jest mieć na wszystko wyje****. Znam towarzystwo Aleksa itd. pozornie akceptują gejów, i inne odmienności, ale tak na prawdę nic nie wiedzą o świecie. Każdy chcę się przypasować do rzeczywistości, ale istniejąca teraz rzeczywistość nie jest dobra, to tylko wybór społeczeństwa.
"Bądźcie szaleni, ale zachowujcie się jak normalni ludzie. Podejmijcie ryzyko bycia odmiennym, ale nauczcie się to robić, nie zwracając na siebie uwagi. " Paulo Coehlo
nie to wy jestescie jak tytanik niby niezniszczalni a jednak da sie was szybko zatopic
po pierwsze: pisze się TITANIC wielki fanie JAMESA CAMERONA
po drugie: jakos nie widze zebys nas zatopił
A w jaki sposób Ty nas chłopcze zamierzasz zatopić? :D Lepiej popracuj nad sobą, bo na razie jesteś na dnie. ;)
To nie był melodramat. Nie znoszę takich filmów, rzadko są dobre.
Robert będzie dyskutował do końca świata i o jeden dzień dłużej ! :D
nie powinnismy sie zastanawiac z ktorego zaklady zamknietego uciekl robert... zastanawiac sie powinnysmy nad tym do ktorego trafi jak sie w koncu skapna ze uciekl :P
antracyt to jest kolor... jest to tez wegiel... ale watpie zebys ze swoim ubogim slownictem wiedzial te rzeczy :)
robert juz we w innym temacie wyjasnilam ci idee sarmazmu i dyskredytowania ciebie poprzez nazywanie cie dziewczyna z napieciem przedmiesiaczkowym... widze jednak ze iq to ty masz na poziomie glonojada... wiec powiem ci jeszcze raz.. tak wiemy ze jestes facetem.. nasmiewam sie z ciebie i nazywam cie laska bo zachowujesz sie jak rozkapryszona 14nastka... a najsmutniejsze jest to ze ja sie posmialam z ciebie wylacze laptopa i to bedzie dla mnie tylko zabawa... aty dalej pozostaniesz takim tlumokiem i chamem ;p no coz twoje zycie jest ciezkie..
najmodzejsza na swiecie istoto doskonała wytłumacz mi łaskawie co to znaczy ''sarmazm''
jezeli literowki trzeba ci tlumaczyc <tobie osobie ktora robi bledy w TITANICKU i rzuca sie ze oceniaja go po pismie> zapataj doroslej osoby..wydaje mi sie ze przecietnie inteligetna osoba rozszyfryje ta literowke i skuma o jakie slowo the author misspelled :)
dobra, skończ już.
A wy mieliście jakieś stany depresyjne czy coś takiego ? Bo w sumie o tym ten film też opowiada w bardzo drastyczny sposób.
w drastyczny sposób opowiadają filmy
men behind the sun
laboratorium diabła
kaliber 45
kieł
Sala Samobójców to przy tych wydarzeniach sielanka
ja miewam stany depresyjne.. o 7 rano w poniedzialki, ale nie jest tak drastycznie jak w "sali".. ;)
Ja jestem osobą pełną życia, ale kiedy mam taki czas, to nawet znajomi mnie nie poznają. Popadam ze skrajności w skrajność. Dziś idę kolejny raz na "Salę" i pewnie znowu mnie dobije.
PS. Życzę Ci tego uśmiechu na co dzień! :)
cieszę się, że powstał taki wątek. znalazłam tu właśnie to, co sama odczuwałam długo po obejrzeniu filmu. już nie chodzę na niego do kina, ileż kasy można wydać, ale często odiwedzam salę na filmwebie, żeby zobaczyć, co inni sądzą. i w końcu, po raz pierwszy widzę, że są ludzie, którzy odbierają ten film tak jak ja, którzy widzą w nim samych siebie i mimo że film jest tak ciężki, okrutny i prawdziwy, to też znalazłam w nim siebie, znalazłam to, co siedziało we mnie od dawna. przypuszczam że nie tylko dla mnie nie jest to zwykły film o problemach nastolatka, o wirtualnym świecie, o homofobii itd. to jest coś więcej. porusza cię do głębi. rozdziera serce, a ty nadal chcesz go oglądać. więcej i więcej... na film poszłam z kumpelami. kiedy się skończył, wszyscy wstali a ja nadal siedziałam wbita w fotel nie mogąc się ruszyć. spod powiek potoczyły się łzy, a koleżanka powiedziała: 'nie płacz, to tylko aktor, tak naprawdę przecież nie umarł' .....ech, gdyby tylko wiedziała (i rozumiała) dlaczego naprawdę płakałam...
Dziękuję Ci za tą opinię, ja po dzisiejszym seansie jeszcze nie wyszłam z kina i nie chcę nigdy z niego wychodzić. To jest "PRZEfilm", genialny i dla mnie bardzo osobisty, choć bardzo dobija i uświadamia wiele rzeczy, to chce się go ciągle od nowa przeżywać. Kuba Gierszał chyba nie zdaje sobie sprawy jakie emocje wywołuje. Kolejny raz film mnie "zniszczył".
Jestem, masz rację. Ale nie umiem inaczej, ten film jest niesamowity, nie wiem czy kiedykolwiek obejrzę go tak jak dziś 90% osób w kinie - śmiejąc się i jedząc chipsy...
to było najgorsze...siorbanie coca-coli i chrobotanie popcornem...i śmichy chichy w najgorszych, tragicznych momentach
Dokładnie. Średnia wieku może 16, a widziałam nawet młodsze dzieciaki, nie wiem po co rodzice zabierają dzieci na taki film, powinna być naprawdę wyższa granica wieku, co najmniej 18 lat albo i więcej. To nie jest film, na którym można jeść chipsy, popijać colę i gadać z koleżankami. Jedyne co mnie zdziwiło to cisza po seansie i pojedyncze brawa. Coś niesamowitego.
Ja byłam 3 razy i nigdy nie spotkałam się z śmiechami na sali itd. Siorbania coli się nie da uniknąć chociaż zasady dobrego wychowania powinny też być przestrzegane w sali kinowej. + cisza po seansie zawsze jest niesamowita, to moja pierwsza cisza po filmie, pierwsze katharsis na filmie wszystko pierwsze i najlepsze.
Ja byłam na filmie raz. Boję się oglądać drugi raz w kinie. Zawsze w kinie jest inaczej niż w domu...
Trochę głupio płakać kiedy obok dzieciaki jedzą chipsy, śmieją się, gadają. A obok siedzi para blond i paker, którzy nie rozumieją filmu i wychodzą w połowie, bo chyba za ciężki dla nich jest...Ręce opadają.
W domu to jednak chyba najlepiej, można uwolnić emocje...
Chyba w domu tak, ja marzę by kupić salę na dvd, obejrzeć sama w domu. Na razie to marzenie, tylko marzenie a tak bardzo tego potrzebuję tu i teraz.
Już niedługo każdy z nas będzie mógł zobaczyć film w spokoju i skupieniu, mam nadzieję, że to nastąpi wcześniej niż 25 sierpnia;)
Pisałam już, że Cię nie znoszę? :P
Ja mam urodziny 28 sierpnia, a moi znajomi już dobrze wiedzą, z jakiego prezentu będę się cieszyć najbardziej :D
Na filmie byłam z kuzynką. Ona jest ode mnie młodsza o kilka lat. W połowie chciała wychodzić ponieważ 'ten film jest nudny'.Próbowała się odezwać do mnie kilka razy a ja siedziałam całkiem pochłonięta wydarzeniami na ekranie. Kiedy wychodziłyśmy czułam że moje nogi są jak z waty i przed chwilą ktoś opowiedział historię tego co czuję każdego dnia.
Jak widać nie jestem jedyna..:)
Czasami to boli, że chociaż posiadam tylu przyjaciół..Oni nie wiedzą co ja czuję i jak jest mi ciężko radzić sobie z życiem.
Nie jesteś jedyna, ja znam Santorskich i Dominika, film mnie przybił, zniszczył psychicznie i wyrwał ze mnie takie emocje, o których nigdy bym nie pomyślała.
Trafiłaś w samo sedno. Najgorsza jest taka samotność, mimo że ma się znajomych, przyjaciół, rodzinę, otacza się rzeczami materialnymi, a nie ma się tego, co najważniejsze.
Nie dziwie się, że ludzie mają depresję.
Moja rodzina, nigdy nie była mi bliska. Każdy żył dla siebie. Liczyło się jedynie bym zdała i zachowywała się jak normalny człowiek. Zamykałam się w pokoju, a kiedy ktoś mnie chciał z niego wyciągnąć potrafiłam nałykać się tabletek ze słowami by teraz 'obserwowali jak zdycham' Jednak nikomu nie przyszło do głowy że trzeba mi pomóc. Do dzisiaj gdy ktoś wchodzi do pokoju czuje, że moje królestwo jest zagrożone i muszę o nie walczyć. W gimnazjum każde moje opowiadanie było o samotności i samobójstwie. Kiedy nauczycielka się pytała czy to co ja piszę jest moimi planami i odczuciami. Ja kłamałam że nie..
Ja miałam i mam podobnie. Lubię swoje cztery ściany, mój mały świat.
Myślałam kiedyś o tabletkach, ale nigdy tego nie zrobiłam, nie jestem taka "odważna", za bardzo kocham życie, mimo wszystko...
Jednak zawsze najbardziej bałam się samotności.
Zazdroszczę tym, którzy mogą porozmawiać z rodzicami, wygadać się, mają w nich przyjaciół...
Cieszę się, że są tacy jak Ty, których wypowiedzi uświadamiają mi, że więcej osób ma takie problemy, a dzięki temu wiem, że film jest niesamowicie realny, autentyczny, prawdziwy i ma boleć.
U mnie tabletki to codzienność.. Wiele razy chciałam popełnić samobójstwo, ale mój organizm nie reaguje. Zdążył się przyzwyczaić. Inne metody są też dobre ale bolesne, a ja nie lubię bólu. Mogę pobawić się z żyletką, ale nigdy nie mogę przycisnąć mocniej. Powieszenie się czy też jakieś inne opcje nie wchodzą w grę.