6,3 325 tys. ocen
6,3 10 1 324540
5,6 61 krytyków
Sala samobójców
powrót do forum filmu Sala samobójców

i niełatwo jest wyrzucić go ze swoich myśli. Bardzo pięknie dołujący i porażająco smutny. Pierwszy polski film który mnie zauroczył i emocjonalnie rozjechał jak walec. Obejrzałam długo po premierze - pierwszy raz dopiero tydzień temu na DVD - i dotąd się zbieram z podłogi:-)

Kilka uwag do filmu do strony realizacyjnej: WSPANIAŁY "szybki" montaż i świetny dźwięk! Salę.. ogląda się niesamowicie płynnie, dialogi fantastycznie współgrają z obrazem i są zrozumiałe. Piękna jest również tonacja zdjęć, trochę chłodna ale mroczna, świetne ujęcia ogólnie, kadrowanie... wszystko idealne!
OST - od buntu do wzruszenia. Pięknie!
Wirtualny świat baaardzo piękny, taki przestrzenny, bajkowy... Technicznie bez zarzutu. Ale akurat grafików mamy w kraju b. dobrych, nie mogło być inaczej.

I najważniejsze - scenariusz i reżyseria. Aż trudno uwierzyć, że ten na wskroś współczesny i nowoczesny film powstał w Polsce! Odważny i bezkompromisowy a jednocześnie bardzo prawdziwy. Już pierwsze sceny są genialne, w teatrze - najazd na twarz aktora i krótka charakterystyka postaci, ale za to jaka celna! Rzadko coś takiego występuje w polskim kinie, a przynajmniej w tak sprawnej formie. Nie ma też jakiegoś słowotoku, kwestie są krótkie ale dosadne, bez żadnych pseudointelektualnych wariacji, naturalne jak rozmowy między ludźmi - poza tymi, które wypowiada Sylwia. Bo te kwestie to mistrzostwo w stylu emo:-) Kwintesencja subkultury rozmiłowanej w cierpieniu - czuć, że Jan Komasa zagłębił się w temat.

Aktorzy... Są wspaniali i tyle. Od pierwszoplanowych: Jakuba Gierszała, Romy Gąsiorowskiej, Agaty Kuleszy, Krzysztofa Pieczyńskiego - nie można wzroku oderwać. Przykuwają do ekranu swoją charyzmą i naturalnością - po epizodyczne role np. kolegów Dominika ze szkoły, czy wspaniałą jak zawsze Kingą Preis, zimną i niezainteresowaną pacjentem panią psycholog/psychiatrą.
Odnośnie Jakuba Gierszała - ma chłopak jakąś niesamowitą intuicję bo przecież doświadczenia dużego jeszcze nie ma. Pierwsza główna rola i do tego taka trudna. Jestem pod wrażeniem i czekam na więcej.

Jak cudnie jest obejrzeć taki polski film! Profesjonalnie zrealizowany i nie o bogoojczyźnianej tematyce.

Nie wiem czy w Polsce jest jeszcze ktoś, kto nie widział Sali Samobójców... Jeśli jest i dodatkowo lubi filmy które są jak walnięcie maczugą w czerep (zakończenie sprawiło, ze nie wiedziałam co ze sobą począć długo po zakończeniu seansu) to POLECAM.

A przy okazji mam pytanie czy ktoś z was posiada dwupłytowe wyd. DVD? - czy dodatki są ciekawe? Warto zakupić?

ocenił(a) film na 9
anikat

Nad tymi efektami graficznymi, aż tak bardzo bym się nie rozpływał ;)

ocenił(a) film na 8
edi_nie_oglada_filmow

A dlaczego nie? Co z nią jest nie tak?
Twórcy inspirowali się Second Life - i z tego co pamiętam, tak to wyglądało.
Nie będę się kłócić, że nic piękniejszego zrobić się nie da ale też nie o to chodzi akurat w tym filmie.

ocenił(a) film na 9
anikat

Rozumiem, że Avatar jest nie na nasz budżet, ale Katedra, Historia Polski i Wiedźmin to animacyjne majstersztyki. Film oceniłem na 9, ze względu na grę aktorską, pomysł, zdjęcia, koncept, scenariusz itd. Są w nim pewne niedociągnięcia, ale jest to jeden z lepszych polskich filmów. Piszę to, gdyż nie zgadzam się z opinią: "Wirtualny świat baaardzo piękny, taki przestrzenny, bajkowy... Technicznie bez zarzutu.", a film oceniam zdecydowanie pozytywnie. Odżegnuję się również od tezy o filmie dla subkultury emo. To tak jakby uznać, że Skazani na Shawshank jest filmem dla więźniów.

ocenił(a) film na 8
edi_nie_oglada_filmow

No widzisz, Avatar mi się akurat średnio podobał. Zgadzam się natomiast, że Wiedźmin czy Katedra to majstersztyki. Ale jak wspomniałam inspiracją był Second Life - nie wysokobudżetowa gra fabularna. Twórcy filmu raczej nie mieli zamiaru tworzyć Wiedźmina 3 tylko wstawki z wirtualnego świata. Taki był zamysł i pod tym względem jest bez zarzutu.
Poza tym, nigdzie nie napisałam że to film tylko dla emo. On tylko czerpie z tej subkultury bardzo skutecznie. Od tego zjawiska - jak i od hikikomori - narodził się koncept na film. I te inspiracje są po prostu bardzo wyraźne.

ocenił(a) film na 9
anikat

"Być może dla kogoś bardziej związanego z subkulturą emo, film będzie bardziej poruszający" (to cytat z demola - kolegi niżej), nie musisz wszystkiego brać tak bardzo do siebie :) . Zgadzam się z Twoją oceną, tylko z jednym małym "ale". O Avatarze pisałem w ramach porównania animacji, możliwości itd, a te były chyba największe (możliwości) i najlepsze (animacje) w historii kina.
SL to, popraw mnie jeśli się mylę, Simsy online. Porównanie jest lekko chybione - widać, że autorzy bardziej się postarali, choć jednocześnie wyraźnie przecenili swe możliwości.

ocenił(a) film na 8
edi_nie_oglada_filmow

Nie no, nie biorę sobie aż tak wszystkiego do siebie:-) Nie obrażam się, bo się komuś nie podobało tak jak mnie, przeciwnie fajnie podyskutować bez wyzywania się od gimbusów:-)
A SL to nie są simy online. To wirtualny świat działający tak, jak pokazano w filmie.
Jest taki moment gdy Dominik zostaje po raz pierwszy wpuszczony do Sali Samobójców - otwiera się wielka brama, i widzimy wielką, przestrzenną, strzelistą salę - zupełnie jak kadr z Katedry:-)) Taki było moje pierwsze skojarzenie. Serio. Ale ja się nie znam na grafice 3D bo grywam głównie w przygodówki a tam 3d tylko przeszkadza i wkurza zamiast zachwycać:-)
Avatar to budżet nie osiągalny w naszych warunkach:-) Nie ma najmniejszego sensu porównywać naszych rodzimych produkcji do amerykańskich blockbusterów. Pewnie cały budżet Sali... w Stanach starczyłby może na jedną gażę aktorską:-)

ocenił(a) film na 9
anikat

6 mln budżetu to dla Hollywood rzeczywiście waciki, ale wspomniany Wiedźmin kosztował 30 milionów, a mimo swego piękna, Katedra tworzona przez jedną osobę, była równie uderzająco-ekscytująca. Rozumiem, że o gustach się nie dyskutuje, ale wątek był próbą sił na linii twórcy-świat, a jak mawiał kabaret: RPA 2010 - Polska 2012, oznacza że jesteśmy 2 lata za murzynami (niedokładne przytoczenie, przepraszam za brzydkie powiedzenie).
Bardziej myślałem o kwestiach graficznych - simsów i sl. A przygodówki mogą być zachwycające, ale nie zawsze to jest najważniejsze.

ocenił(a) film na 8
edi_nie_oglada_filmow

Ale Wiedźmin był przewidziany do dystrybucji światowej. I pewnie koszty produkcji się zwróciły. Sala Sam. była przygotowywana na rodzimy rynek. Chodzi mi o to, że animacja w filmie wygląda tak jak wygląda, nie dlatego, że zabrakło środków, ale dlatego, że z założenia miała przypominać SL, a nie grę RPG. Jasne że jest kanciasto i obiektywnie rzecz ujmując nie jest tak pięknie jak w Katedrze ale ja ten wirtualny świat przepuściłam przez swoją emo-percepcję i wyszło mi, że jest baaardzo pięknie:-))

ocenił(a) film na 9
anikat

To ja poruszę własną emo-percepcję: znowu nie zostałem odpowiednio zrozumiany ;) . Problemem - jak widać - nie jest budżet, ale podejście. Animacje mogą być kanciaste jeśli czemuś ma to służyć lub z czegoś wynika. Czy chodziło o odwzorowanie SL? Szczerze... Nie wiem. Bo i po co - żeby płacić za licencję?, żeby nas pozwali?

ocenił(a) film na 8
edi_nie_oglada_filmow

Myślę, że chodziło o pokazanie takiego świata wirtualnego który nie będzie dla ludzi kompletnym kosmosem i abstrakcją. Każdy z nas hulających po internecie gdzieś tam słyszał o tym SL. Można zresztą wygooglować. Dominik nie uciekał od rzeczywistości do gry, tylko do konkretnej osoby i do stworzonego przez nią świata. SL to nie jakaś zwykła gra on-line, tam sobie włazisz, żeby się ze znajomymi spotkać - tyle, że wirtualnie:-) Niektórzy zarabiają tam realne dolary:-)

ocenił(a) film na 9
anikat

Kiedyś było głośno nawet w telewizyjnych wiadomościach, gdy jedna z partii politycznych stworzyła własny lokal w SL. Ludzie lubią efekciarstwo, w każdym wieku :)

ocenił(a) film na 9
anikat

Kiedyś było głośno nawet w telewizyjnych wiadomościach, gdy jedna z partii politycznych stworzyła własny lokal w SL. Ludzie lubią efekciarstwo, w każdym wieku :)

ocenił(a) film na 7
anikat

co to za film "Second life"? Na filmwebie widzę tylko jakiś portugalski z Adamczykiem. Mnie się z kolei nieustannie SS kojarzyła z belgijskim filmem "Ben X". Chłpak co prawda z zupełnie innym problemem, ale ten sam motyw świata wirtualnego, myślenie o samobójstwie, totalne niezrozumienie wśród samobójców.
film trudno mi ocenić jednoznacznie z uwagi na pewien jego dualizm realizacyjny. Z jednej strony super zrobiony, realizacja, zdjęcia, gra aktorska i te sprawy..., a z drugiej strony pewien niuans, który nie dawał mi spokoju. Chłopak siedział w pokoju przez ponad 3 miesiące (wiemy, że nie podszedł do matury, a siedział tam od studniówki), no i co, jak mu dawali jedzenie? nie chodził do toalety? dlaczego wtedy nie próbowali nawiązać z nim kontaktu?

ocenił(a) film na 8
lia_13

Second Life o którym mówimy, to nie jest film ale wirtualny świat - drugie życie. Coś w rodzaju gry on-line.
A co do filmu, to nie jest tak że 3 miesiące nie wychodził wcale z pokoju. Najpierw się zamknął na 10 dni - jedzenie przez ten czas przynosiła mu pod drzwi pani z Ukrainy, która dla nich pracowała. Ale Dominik chyba nic nie jadł przez te 10 dni - wpadł w depresję (albo raczej został nią skażony przez Sylwię, która mu truła umysł przez tan cały czas), a ludzie w depresji mogą dużo dłużej nie jeść. Rodzice zajęci swoimi sprawami nawet nie zauważyli, że on się zamknął w pokoju - to Ukrainka wezwała policję za co zresztą straciła pracę. Rodzice nie próbowali nawiązać z nim kontaktu wtedy, bo kompletnie nie wiedzieli co dzieje. A co do łazienki - to miał przy pokoju.

ocenił(a) film na 7
anikat

Dzięki za wyjaśnienie Second Life.
Co do filmu to wiem, że przez te 10 dni Dominic niczego nie jadł. Choć fakt, że zdziwiło mnie, że Ukrainka zadzwoniła na policję a nie porozmawiała z rodzicami, widać, że nawet nie podjęła takiej próby. Nie dziwi mnie zatem, że ją zwolnili.
Później jednak, po tych 10 dniach, choć widać, że rodzice nadal nie do końca przejęli się problemem Dominika, to jednak dostrzegli go, i powinni byli próbować z nim porozmawiać, w końcu niejednokrotnie warowali pod drzwiami. Powinni byli próbować, np. gdy idzie do łazienki czy do kuchni, albo i otwiera drzwi by zabrać jedzenie przygotowane dla niego. To powinno być pokazane w filmie, bo brak poruszenia tej kwestii mnie osobiście raził.

ocenił(a) film na 8
lia_13

Nie da się tak 1:1 przenieść na ekran wszystkich czynności z realnego życia, przecież to by było nudne. Wszystko można sobie z kontekstu dopowiedzieć.
Ukrainka zadzwoniła po policję, bo martwiła się o chłopaka, a pracodawców się bała. I nie wiemy, czy nie próbowała porozmawiać z rodzicami. Myślę, że próbowała, ale ich albo nie było całymi dniami (i nocami), albo ją zbywali. Ludzie, którzy nie zauważają przez 10 dni własnego dziecka, tym bardziej nie będą sobie zawracali głowy pomocą domową. Przecież scena w szpitalu była kwintesencją ich "rodzicielstwa", kiedy mają pretensje, że obca w sumie osoba im nie zameldowała co dzieje się z ich własnym synem. To oni powinni wiedzieć i oni, jako rodzice powinni zauważyć że coś się dzieje z Dominikiem. Potem też wcale się nim bardziej nie interesowali - tyle tylko, żeby dać mu prochy, żeby przystąpił do matury. Masz rację, że powinni próbować, ale w nich ani na chwilę nie było zrozumienia dla powagi sytuacji. Chcieli tylko szybkich rezultatów bo matura. Jednego psychiatrę wykopali, bo nie chciał przepisać psychotropów, drugą wykopali, bo nie mogła zagwarantować, że prochy pomogą szybko i na zawsze. To byli po prostu apodyktyczni, aroganccy, gruboskórni ludzie. Dla nich tragedią było przed wszystkim zburzenie ich wygodnego, ustalonego trybu życia, a mniej choroba syna. Dlatego wcale nie warowali pod drzwiami. Ich przez większość czasu w domu w ogóle nie było. Dominik mógł się swobodnie poruszać po całym domu - do kuchni, łazienki itd itp. Ale to są rzeczy nieistotne dla fabuły, a tylko by spowolniały akcję.

użytkownik usunięty
anikat

A mnie ten film zdołował strasznie. Strasnie psychodeliczny obraz. po za tym zbyt nudny, za mało akcji.

ocenił(a) film na 8

W końcu to dramat:-) Dramaty opierają się na dialogach i obrazie. Nie wiem jakiej akcji byś tam chciał.

Masz racę. Filmy muszą być tandetne pod względem akcji, aby były ciekawe.

ocenił(a) film na 4
anikat

To własnie ten wirtualny świat sprawił, że film mnie odrzucił. Jak dla mnie wątek mega naciągany i zupełnie niepotrzebny. Po co ten cały wirtualny świat w takiej formie? Jeszcze gdyby odpowiadał on rzeczywistym realiom, a tak była to czysta fantastyka, gdzie użytkownik może modyfikować program jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki generując coraz to nowe scenerie, scenariusze, efekty itp. Zamiast tego można było dać zwykłe forum z videoczatem, albo nieco bardziej urzeczywistnić tą...grę, czy jak to nazwać.

Szkoda, że zdecydowano się to rozwiązać w ten sposób, bo film sam w sobie całkiem niezły. Być może dla kogoś bardziej związanego z subkulturą emo, film będzie bardziej poruszający, dla mnie jednak jako zwykłego widza, film ciekawy, ale nic ponad to. Gdyby nie wyżej wspomniane przeze mnie sceny ocena byłaby 3 oczka wyższa, a tak tylko 4.

ocenił(a) film na 8
demola

Nie no, 4 to za mało! Ale trudno to twoje odczucia.
Pewne jest, że ludzie mają różną wrażliwość i co jednych poruszy do głębi innych może tylko trochę albo wcale. To specyficzny film i specyficzny temat. Ale pomijając tematykę filmu ja bym jednak doceniła wykonanie, aktorów, dopracowanie szczegółów - jak dla mnie powiew świeżości i profesjonalizmu w polskim kinie.
Też z początku mi ten pomysł z wirtualnym światem nie pasował - przed obejrzeniem miałam obawy, że będzie to jakiś kiczowaty efekt. Ale teraz myślę, że fajnie się to jednak komponuje z klimatem filmu, być może reżyser miał taki zamysł aby widz poczuł się jak Dominik - wciągnięty w ten świat. I w końcu to tylko 20 minut z całości - nie wiem, żeby aż na -3 oczka sobie zasłużyło:-))


ocenił(a) film na 4
anikat

Oj, nie wiem czy tych scen nie byłoby więcej niż te 20 minut ;) Jak dla mnie stanowiły one 1/3 filmu, a swoim obrazem psuły wszystko. Może obniżenie oceny końcowej o trzy pkt. wydaje się drastyczne, ale dla kogoś kto w gruncie rzeczy wie jak działają gry wirtualne, sceny tam przedstawione zakrawały na niezły film s-f, a przecież to nie ten gatunek. Jeszcze gdyby wnosiły one coś do tego filmu, a tak na prawdę ich jedynym przekazem było rodzące się uczucie ze strony Dominika i coraz większa kontrola nad nim ze strony, tej w różowym :) Przynajmniej ja tam ie mogłem dopatrzeć się niczego więcej. Dodatkowo cała ta wirtualna osnowa, nie ograniczona żadnymi prawami sprawiała, że momentami miałem wrażenie, że oglądam jakąś czerstwą bajkę dla nastolatków, a przecież tematyka filmu wymagała/wymaga w mojej opinii powagi. Rozumiem jeszcze takie zabiegi gdyby faktycznie nie było możliwości inaczej przedstawienia zagrożeń jakie niesie internet ze sobą, ale to można było tak prosto przedstawić. Jak dla mnie przekombinowane do kwadratu, przez co film traci na realizmie.

Wkurza mnie też to, że główny bohater był "bananowym" dzieckiem. Przypomina mi to nieco sytuację z lat 90 i tamtejszej kinematografii, gdzie polskie filmy skupiające się na młodych bohaterach często pokazywały ich jako dzieciaków z bogatych rodzin, które na wszytko stać. Problem tylko był w tym taki, że wtedy mało kogo było na coś stać :) Zresztą ten błąd dalej dość często się popełnia, tak jakby chciało się wmówić widzowi, że w Polsce żyje się nad wyraz dostatnie, przynajmniej na poziomie średniej europejskiej, a tylko ty, jako oglądający masz pecha i musisz obejść się smakiem.

Ponadto nie lubię Gąsiorowskiej, a właściwie to jej aktorstwa. Jak dla mnie jej rola w ogóle nie była przekonywująca, a ona pasowała do niej jak pięść do oka. Gierszał też nie zagrał jakoś rewelacyjnie, choć jak na początek bardzo przyzwoicie.

ocenił(a) film na 8
demola

No ok, masz trochę racji.
Polskie filmy to albo dołujące historie o biedzie, albo o przebojowych yuppi, mieszkających w apartamentach. Tak jakby ludzie z pomiędzy tych dwóch stanów u nas nie występowali w środowisku naturalnym:-) Pewnie cała historia mogła przydarzyć się dzieciakowi pielęgniarki i księgowego. Tylko że wybór chłopaka z bogatej rodziny miał swojej uzasadnienie: oto jest Dominik, który materialnie ma wszystko, jest rozpuszczonym jedynakiem, aroganckim nawet i przyzwyczajonym do tego, że wszystko zawsze idzie po jego myśli i że ma wszystko co sobie zażyczy, a problemy są usuwane z jego drogi przez wpływowych rodziców za pomocą ich pozycji i pieniędzy. I nagle spotyka go okropne upokorzenie na które nikt go nie przygotował - nikt go nie uczył, że czasem coś nie wychodzi, że w życiu zdarzają się wpadki, a on kompletnie sobie nie potrafił z tym poradzić. Stąd jego reakcje były dość histeryczne - po zajściu na judo wdał się w bójkę, bo nie potrafił rozładować tego upokorzenia, nie miał z kim porozmawiać, a rodzice tradycyjnie go zignorowali.
Jego rodzice byli gruboskórni,twardzi i doskonale się czuli w świecie biznesu i polityki. I myśleli, że D. - jako ich dziecko w końcu - jest taki sam. Dzieciaki z takich domów wcale nie mają łatwo, żyją pod ogromną presją osiągnięcia sukcesu, dlatego nie radzą sobie z porażkami.
Syn pielęgniarki i księgowego obserwowałby jednak inne życie i na inne życie byłby przygotowywany. Inne mechanizmy by u niego zadziałały, choć może skutek byłby taki sam. Dlatego ja kupuję bananowego Dominika:-)
Co do Romy G. - do jej artykulacji trzeba przywyknąć. Mi się jej rola spodobała po 2 obejrzeniu, a nawet polubiłam jej seplenienie:-)
Jakub G. moim zdaniem świetny, ale wiem że chłopcy go nie lubią;-P
I tak nadal uważam że 4 to za mało:-) Jest jeszcze Agata K., Krzysztof P. drugi plan, epizody warte uwagi... Ogólnie za realizacyjny profesjonalizm na wstępie więcej się należy, bo w tej materii polskie filmy często są strasznie przaśne:-) Dlatego ja taką uwagę zwracam na montaż i udźwiękowienie bo to kuleje mocno IMHO. A w Sali... jest perfect.
A animacji jest tylko 20 minut:-))

ocenił(a) film na 4
anikat

W tym wypadku faktycznie wybór "bananowego" chłopca ma jakieś tam uzasadnienie. Tylko pytanie teraz o przesłanie filmu? Mi osobiście po seansie wydawało się, że jest to film zwracający uwagę poniekąd na zagrożenie jakie niesie ze sobą internet, na problemy ludzi z subkultury EMO, na to jak łatwo rodzic może stracić kontrolę nad dzieckiem itp. a te problemy mogą dotyczyć wszystkich, bogatych, biednych, czarnych, białych, wysokich, niskich, ładnych, brzydkich itd. Tak na prawdę Dominikiem mógł być każdy, ale po raz kolejny postawiono na elitę. A przecież przeciętny nastolatek chodzący do publicznego liceum na obrzeżach miasta również może być uważany za kogoś kto teoretycznie ma wszystko. Jego problemy na prawdę nie były jakieś specyficzne, mówię tu o relacjach w domu, bo domniemany homoseksualizm nie dotyka wszystkich. Jeżeli postawić by na jego miejsce jakiegoś Zdzisia to problemy Dominika w domu można byłoby zastąpić tysiącem innych jakie dotykają polskie rodziny, a "wypadek" na treningu zamienić na inną wpadkę, która byłaby dyskredytująca go w oczach rówieśników. One nie miały tu żadnego znaczenia, były tylko katalizatorem=, niczym więcej. Być może trochę się teraz czepiam, a właściwie czepiam się na pewno, ale jestem nieco przewrażliwiony na tym punkcie, bo tak jak napisałaś, w polskiej kinematografii albo jesteś bogaczem, albo nędzarzem, stanów pośrednich brak.

Jeżeli chodzi o Gąsiorowską to akurat jej wada wymowy mi nie przeszkadza. Raczej chodzi tu o jej jednowymiarowość. Jak dla mnie wszystkie jej role jakie do tej pory widziałem wyglądały tak samo, w dodatku nie widziałem w nich żadnego ładunku emocjonalnego. Ot, wyklepany scenariusz nic więcej. Czasami tak jest, że styl aktorski bądź sam aktor nam nie pasuje i w jakiej roli byśmy go nie zobaczyli to zawsze psuje nam to film. Ja mam takich kilku :) Natomiast Gierszał jak na debiut zagrał bardzo fajnie, ale daleki jestem od wygłaszania na jego temat peanów. Nie chodzi to o niego samego, bo do niego nic nie mam, po prostu jego gra aktorska szczególnie w tych najbardziej dramatycznych momentach była nieco sztuczna. Ale nie dziwię się, bo to nie były łatwe sceny.

Co do reszty wymienionych przez ciebie plusów, to niestety nie znam się na tyle na technicznej stronie kina żeby móc ocenić, czy zdjęcia, udźwiękowienie itd. zasługują na pochwałę. Generalnie nie rozbijam, aż tak bardzo filmów które oglądam. Na moją ocenę ma wpływ scenariusz, gra aktorska, tudzież obsada, muzyka, jeżeli jest warta odnotowania, strona wizualna jeżeli jest to film stawiający na ten aspekt i ogólny odbiór całości. Tutaj te wirtualne sceny zepsuły wszystko. Jakbym pracował na planie tego filmu to bym powiedział reżyserowi, żeby wypieprzył te momenty bo albo robimy poważny film, albo filmidło dla nastolatek, nie obrażając tych ostatnich. No ale widocznie zabrakło takiego "mnie" na planie :)

ocenił(a) film na 8
demola

No i amen:-)
Masz jasny pogląd na to, co ci się podoba, już nie naciskam:-))
Ostatnio oglądam tylko polskie filmy i po prostu widzę różnice w realizacji - montaż, udźwiękowienie to mój konik. Nie, żebym się na tym znała:-) ale zwracam uwagę bardzo na to czy poszczególne sceny są wykończone, czy wybrzmiewają do końca - że tak się wyrażę. Bo często (ale jest coraz lepiej) nasze rodzime produkcje są tak pociachane niechlujnie... jak na gilotynie:-) A to zabija klimat. A z udźwiękowieniem też zawsze jest problem, nie wiem czemu. Dialogi są za cicho, tło za głośno - tak z grubsza:-) A w Sali... wszystko trzyma poziom. Pod względem realizacji to jest kawał świetnej roboty.

ocenił(a) film na 7
anikat

zgadzam się w 100% z udźwiękowieniem u tym pociachanym montażem. Szczególnie celują w tym seriale Łepkowskiej, np. M jak M, np.: "Mam Ci coś ważnego do powiedzenia." I cięcie, po czym następna scena jest miesiąc później. I ani nie wiemy co powiedział, jakich słów użył. Porażka.