Podchodziłem do tego filmu trzy razy. W końcu się udało obejrzeć do końca. W mojej opinii film do kosza na odpadki. Uzasadnienie ( żeby nie było iż sieję ferment)
1. Gra aktorska na poziomie szkolnego przedstawienia, odęta i bez polotu wg. schematu jak mały Kazio wyobraża sobie świat spisków, agentów i innych ćwierćinteligentów.. Sztampa jednym słowem. Główna bohaterka obsadzona przez A.J. jest kompletnie nie przekonywująca (wiem, że zaraz tłum wielbicieli kościsto-wielkoustej aktorki mnie opluje... no ale trudno). Generalnie odnoszę wrażenie, że ktoś na siłę umieścił tą panią w tej produkcji.
2. Dialogi żywcem przeniesione (we fragmentach) z MI, Trylogii Bourna, Sumy wszystkich strachów itd. itd. a włożone w usta aktorów poniewierających się w tym filmie (Salt) brzmią sztucznie żeby nie powiedzieć "na odwal się". Szczególnie (a może między innym) w epizodach z panem prezydentem USA. O pani Jolie nie wspominając przez grzeczność.
3. Scenariusz to taki sam zlepek jak w przypadku dialogów (patrz pkt. powyżej).
4. Pseudo popisy kaskaderskie Angeliny Jolie (lub kogoś kto ją zastępuje w tych momentach) jak w japońskich godzillo-thrillerach z lat pięćdziesiątych ubiegłego wieku. W szczególności kicanie pani Angeliny po parapetach (kompletna tragedia) i w szybie windy.
To tak pokrótce. Należy współczuć ekipie montażystów, którzy (co widać) naprawdę próbowali z tego bigosu coś sensownego ulepić. Niestety była to przysłowiowa rzeźba w gównie.
Jestem ciekaw tylko czy producenci tego arcydzieła obejrzeli rezultat pracy filmowców po skończonym montażu. Śmiem twierdzić, że nie.
Jedynym pocieszeniem dla mnie jako dla widza jest fakt, iż owe arcydzieło nabyłem na wyprzedaży za 10 złotych (słownie: dziesięć)