to wtedy film nie pozostawi mu minuty bez napięcia. Wszystko jest sfilmowane zgodnie ze znakiem wysokiej jakości Hollywood: z wielką inwencją operatorską, dźwięk był nominowany do Oskara, gra aktorów perfekcyjna (w tym doskonała jak na 2.-planowość Olbrychskiego), na pewien czas pozostawiono widzów w niepewności co do prawdziwych ról niektórych postaci, są niespodziewane zwroty akcji, a świat, który widzimy, kipi od typowej dla bogatych Stanów Zjednoczonych obfitości i wysokiej jakości scenografii, co jest też oczywiście, jak to u nich, najlepiej w filmie oświetlone.
Ale właśnie pozostaje nam do strawienia nieprawdopodobieństwo zdarzeń, wyraźna, zbytnia szczupłość Angeliny, jak na siłę jej ciosów, jej jakby wyjęte z komputerowej gry skoki kaskaderskie, nadludzka siła i sprawność oraz odporność na rany, uderzenia. Gdyby odjąć nieprawdopodobieństwo zdarzeń, a też sztuczność koncepcji głównej bohaterki, to oceniłbym film na 8. A jak jedna z ciekawostek wydała mi się absurdalna: "Jolie sama wykonała większość scen kaskaderskich", to inna wydała mi się kluczowa dla zrozumienia tego filmu: pierwotnie planowano, że Salt będzie mężczyzną. I gdyby przy tym pozostano, to o 30% nieprawdopodobieństw by było mniej w tym dziele Noyce'a. Wolę bliższy realizmu styl serii z Jasonem Bourne'm (tę z lat 2000.), która choć też z typową dla filmu dawką nieprawdopodobieństwa, jednak zachowuje odpowiednie proporcje.