Jedna wielka bzdura... Zaczyna się od niezwykłej historii rosyjskich szpiegów, w szeregach
służb specjalnych, przedstawionej w formie baśni przez samego Olbrychskiego. Gdy zdaje
się, że nie może być dziwniej, reżyser daje nam znać że jednak w tym filmie wszystko jest
możliwe. To jedno wielkie "pomieszanie z poplątaniem"- bohaterka trzyma nie wiadomo z
kim, jest absolutnie wszechmogąca, a mało kto zachowuje się logicznie. Scenariusz miał
na celu zaskakiwać widza co chwila i robi to, ale przy tym maksymalnie nagina
rzeczywistość. Jako kino rozrywkowe niejako się sprawdza, dużo się dzieje, a efekty są
widowiskowe. A że Angelina gra tu bardziej wyglądem i pięściami to już inna sprawa.