PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=9334}

Salto

7,8 13 167
ocen
7,8 10 1 13167
7,7 25
ocen krytyków
Salto
powrót do forum filmu Salto

ZABAWA FILMOWA 2009

użytkownik usunięty

To jest temat, w którym swoje opinie na temat tego filmu będą wyrażać uczestnicy naszej „ZABAWY FILMOWEJ 2009”.

Chcesz dowiedzieć się na czym polega zabawa? Patrz tutaj: http://www.filmweb.pl/blog/entry/495808/ZABAWA+FILMOWA+2009.html#komentarze


Dyskusje z uczestnikami zabawy i komentarze do ich opinii są mile widziane.


UWAGA!
Poniższe komentarze mogą zawierać spoilery. Nie oglądałeś filmu, nie czytaj!

ocenił(a) film na 8

Obraz symboliczny i poetycki więc trudny w odbiorze, bo symbol zawsze wyraża więcej niż się wydaje i często przerasta tego, który go używa, sprawia, że treść nie jest do końca jasna i klarowna. Można go rozpatrywać na różne sposoby i na kilku poziomach: jako film psychologiczny, polemikę z polską mitologią narodową czy jako surrealistyczno-oniryczną opowieść o zagubionym człowieku w stylu Kafki.

Dla mnie "Salto" najsłabiej wypada jako film psychologiczny, a to właśnie przez użycie symboli i rozmycie trści. W zbyt wielu przypadkach bohaterowie prezentują sobą zbyt wiele, aby można było z teo wyciągnać coś konkretnego. Przywykło się sądzić, że jesli nie wiadomo o co chodzi to chodzi albo o pieniądze (ale to nie w tym wypadku) albo o głeboką analizę psychologiczną, ale to bywa często bardzo mylące. "Salto" z pewnością nie jest najlepszym polskim filmem psychologicznym - o ten tytuł ubiegać się mogą raczej "Panny z Wilka", "Pociąg", "Człowiek na torze" czy "Pętla".

"Salto" jest jednym z największych osiągnięć polskiej szkoły filmowej i w bardzo zdecydowany sposób zrywa z polskim romantyzmem narodowym i rolą Polski jako mesjasza narodów. W dużej mierze jest to pastisz "Wesela", bo Konwicki czerpie wiele wątków i figur z dramatu Wyspiańskigo. Mamy tu całkiem odmienne spojrzenie na rolę artystów, inteligentów i prostego ludu oraz miejsce Polski w świecie, a w końcówce zamiast tańca chochoła mamy salto. Właśnie ta demitologizacja jest najmocniejszym punktem filmu.

Konwickiemu udało się stworzyć miasteczko o klimacie jak z prozy Franza Kafki co jest kolejnym atutem tego filmu.

Liryzm w kinie w warstwie słownej nie zawsze wypada dobrze i poetyckie dialogi chwilami brzmią zbyt pretensjonalnie.
Aktorom nic zarzucić nie można, a co do roli Cybulskiego to trudno powiedzieć czy to jego najlepsza kreacja, ale z pewnością w maksymalnym stopniu wykorzystująca jego możliwości i charakterystyczny styl gry. Muzyki jest niewiele, ale kiedy juz zabrzmi w końcówce to na długo pozostanie w pamięci.

8/10

użytkownik usunięty
Wpis został zablokowany z uwagi na jego niezgodność z regulaminem
ocenił(a) film na 10

Zabawa zabawą, mnie akurat poważna dyskusja (a takiej domagano się tutaj pisząc "albo piszesz wyczerpująco albo nie odzywaj się") średnio bawi, ale jak kto uważa.

Nawiązując, gdzie podziała się poprzednia "zabawa", było tam chyba z 30 odpowiedzi do tematu, a teraz to wszystko psu w...???

Stawia to pod znakiem zapytania sens tychże "zabaw".

użytkownik usunięty
Przypalowiec

POETYCKA TUTTI FRUTTI

W telegraficznym skrócie: do zapadłej dziury przyjeżdża ziom, który każdemu napotkanemu człowiekowi wciska inny kit. Nie ważne, co mówi, ważne, że kłamie.

Mam problem z interpretacją tego filmu. Objerzałem film drugi raz i wciąż nic ciekawego do głowy mi nie przychodzi. Idę zatem na łatwiznę i stwierdzam, że to film o człowieku, który ucieka przed odpowiedzialnością i obowiązkami. W swojej głowie tworzy świat fantazji, który jest jednak bardzo nietrwały, stąd co chwilę Karolek ubarwia swą historię.

Prawdę o nim zna tylko jego żona, która chyba słusznie nazywa go dziwkarzem i łgarzem. Łgarz - na pewno. Dziwkarz? Chyba też, w końcu przespał się z Heleną. A jeśli jest tak, jak twierdzi jego żona, że mąż co chwilę ucieka z domu, to można się domyślać, że i w innych miejscowościach Karolek stosuje tę samą metodę.

W tytule wspomniałem o tutti frutti. Odnosi się to do tubylców. Mamy Żyda, wróżkę, rotmistrza, poetę. Wielka różnorodność charakterów. Najciekawszą postacią jest chyba poeta. Być może powinienem go napisać przez duże pe, ponieważ przedstawiony jest w stereotypowy sposób. Bródka, okulary, skłonności do patosu, pyskacz, wątła budowa ciała (tak żeby ino zdołał utrzymać pióro w ręce). Poetę autor przedstawił jako grafomana ("nawet zrymować mu się nie chciało"). Czy to prztyczek w nos zadany środowisku poetyckiemu? Nie wiem, ale wiem, że poeta przepełniony uczuciowością został w tym filmie ośmieszony, a jego obłuda obnażona. Aplauz zdobywa za to poezja lekka, z humorem i dystansem, zrywająca z nadmierną rzewnością.

Jeszcze słówko o poezji. Dialogi są nią przepełnione. Jest to do bólu pretensjonalne. Siakiś taki zgrzyt powstaje, bo w dialogi są momentami emfatyczne wręcz, a to właśnie zostało wyśmiane u poety...
W każdym razie bardzo mi się dialogi nie podobały. Nie mogłem ich słuchać. Znalazłem jednak dwa interesujące cytaty, pozwolam sobie je tu przedstawić:

"A ja od razu poznałam, że pan należy do tych ludzi, którzy cierpią, jeśli pies nie zamerda ogonem na ich widok".

"Ja ciebie skończę. Ja ciebie w jednym zdaniu zamknę jak muchę w pudełku".

Słówko o oświetleniu? Specjalistą oczywiście nie jestem, ale wydaje mi się, że było ciut za ciemno. Zwłaszcza w pomieszczeniach. A może to dobrze oddawało nicość, która otoczyła głównego bohatera? Wciąż uciekając przed sennym koszmarem, nie ma on nic, poza swoimi kłamstwami.

Końcowe salto to nie tylko taniec, ale i metafora. Ludzie tańczą, jak Karolek zechce. I dosłownie, i w przenośni.

Jako że film nie podobał mi się, nie będę się dłużej rozpisywał (a prawdopodobnie zasługuje na to każda postać, zwłaszcza wróżka). Nie znajduję w nim nic głębszego. Oczywisty jest dla mnie tylko infantylizm głównego bohatera, z którym jednak wyjątkowo nie mogę się utożsamiać (bo żona, bo dzieci; gdyby ich nie było, to tak...). Ścieżka dialogowa - koszmar. Ja wiem, że to taki specyficzny film, ale na swój gust nic nie poradzę. Mam z poezją trochę wspólnego (niewiele, ale zawsze), sam wiersze piszę (jak połowa Polski) i słuchać tych egzaltowanych bzdur nie mogłem. Gra aktorska? Phi, nic nadzwyczajnego. Plus za niebiańską muzykę.

użytkownik usunięty

gra aktorska phi ?

przecie Boruński,Siemion,Łapicki i Holoubek stworzyli wybitne kreacje !

ocenił(a) film na 6

Ja mam właśnie problem z tym filmem.

Mimo najszczerszych chęci głębi w nim nie dostrzegłem. Myślę - cóż, może go nie zrozumiałem?
I tutaj zaczyna się mój największy dylemat. Nie mogłem dostrzec nawet gdzie ty mogła by być ukryta jakaś głębsza myśl (co czasem mi się zdarza).

Odebrałem ten film podobnie do amerrozzo (z tym, że grze aktorskiej nic nie mogę zarzucić).

Czy jest w nim gdzieś ukryte drugie dno? Czy jakieś wyjątkowo subtelne i metafory ukrywają głębszy sens? Czy trzeba go odbierać dosłownie? (znaczy się - portret psychologiczny poszczególnych osób z możliwością, że osoby te są symbolem jakichś grup, czy typów ludzi w społeczeństwie)

Rozumiem, że to wszystko mogło się dziać w głowie Kowalskiego/Malinowskiego, choć prawdę mówiąc niewiele to zmienia bez wskazania sensu jaki w takim wypadku miały by ci poszczególni wymyśleni mieszkańcy. Ja specjalnie go nie widzę.

Tutaj znaczenie chyba może mieć ostatnia kwestia Cybulskiego w filmie o tym, że są tymi samymi osobami, robią te same czynności i bodaj starają się dostać do nieba po drabinie bez szczebli.

ocenił(a) film na 8

Amer, ty ignorancie... To, co mówi jest przecież najważniejsze!

użytkownik usunięty
_Garret_Reza_

E tam zaraz ignorancie. Sam na swoim blogu napisałeś, że z filmu, kiedy zacząłeś pisać reckę, nic nie kumałeś. Potem pewno pochodziłeś po stronach filmpolski.pl, poczytałeś inne recki i nagle wielki bohater. A w swojej recenzji i tak żadnych konkretów nie podałeś jak każdy.

Wygląda więc na to, że wszyscy reprezentujemy jeden poziom i wszyscy powtarzamy po kimś o przekroju polskiego społeczeństwa. Szkoda że nikt z nas sam na to nie wpadł ;)

Wszystko kwestią gustu.

ocenił(a) film na 8

A wiesz, że nie? :) Oczywiście, na początku pobuszowałem po forum, ciekawostkach, nic nie znalazłem. Nawet zacząłem szukac opinii Kyrtapsa o tym filmie u niego na blogu ale nie było :(

To pomedytowałem, Venice Queen zapóściłem, zebrałem się w sobie i włala: wszystko by ®Garret_Reza sp.zoo.

Jestem z siebie naprawdę dumny.

Oczywiście, że bez konkretów. Zapodałem jedynie klucz (jeden z wielu) do interpretacji, bo to recenzja a nie esej czy analiza (może kiedyś takową napiszę, w duchu tej do "2001").

użytkownik usunięty
_Garret_Reza_

Sam na to wpadłeś? Myślisz, że ktoś Ci uwierzy?

;)

ocenił(a) film na 8

No ba :)

użytkownik usunięty
_Garret_Reza_

Ja nie wierzę, mój sąsiad nie wierzy, mój pies nie wierzy, nawet Jerzy z wieży, co się jeży i nie lubi jeży, nie wierzy.

Garret, kręcisz ;)
Ja tam beztrosko hasałem po filmpolski.pl, ale niewiele tam jest napisane czegoś ciekawego. Dlatego dla mnie jest jasny tylko infantylizm głównego bohatera. Jeszcze stereotypowy po(ł)eta jest dość jasny. No i kilka "życiowych" kwestii. Ale niestety nic więcej. Nie moja poetyka ;)

ocenił(a) film na 8

Etam. Ja sobie wierzę, chomik też mi wierzy, mój kot też mi wierzy, a sąsiadów nie mam, bo na odludziu mieszkam.:)

A o stronce filmpolski.pl nawet nie słyszałem.

ocenił(a) film na 10

To może ja podzielę się z wami moją własna refleksją.

Wydaje mi się, że mam odpowiedź na wasze wątpliwości.

Według mnie główny bohater ma swój pierwowzór w osobie Marka Hłaski.Jak zapewne wiecie, Tadeusz Konwicki i Marek Hłasko zbytnio za sobą nie przepadali. Scenariusz i reżyseria tego filmu należał w całości do Tadeusza Konwickiego, i to on stworzył tę postać Kowalskiego/Malinowskiego tak świetnie zagraną przez Cybulskiego.

Przeczytałem kiedyś wypowiedź Tadeusza Konwickiego na temat Marka Hłaski i w momencie gdy oglądałem film pewna scena skojarzyła mi się z jego opowieścią.

Pamiętacie zapewne scenę kiedy Malinowski mówi do Heli
-czy Pani ma krepę?
-krepę?
-kawałek wstążki, albo materiał? Żona i dzieci zginęły wczoraj w wypadku samochodowym.

A teraz porównajcie sobie.

„Mieszkaliśmy wtedy w domu literatów w Oborach pod Warszawą. Animował nas tam i czarował Mareczek Hłasko, w pełni sił, w sztosie natchnienia, w pierwszym kroku przez chmury. Jednego wieczoru zniknął nagle i nikt nie wiedział, kiedy zniknął i na jak długo zniknął. Znikał zresztą dosyć często i powracał z jakąś niespodzianką.Nazajutrz rano zjawił się zapłakany, roztrzęsiony, złamany nieszczęściem. Umarła mu w nocy córeczka. Wszystkie panie, wszystkie nasze literatki ówczesne podniosły lament. Zrobił się ogromny ruch w Oborach. Zaczęła się okropna bieganina, trzaskanie drzwiami, spazmatyczne szepty. Ktoś leciał z walerianą, ktoś biegł z setą czystej, ktoś rozpoczynał dyżur przy nieszczęśliwcu. Smutek i żałość zapanowały w słonecznych letnich Oborach. Wszyscy prześcigali się w objawianiu współczucia osieroconemu ojcu.
Jakaś pani wpadła do mego pokoju bez pukania.
- Czy ma pan trochę czarnej krepy? spytała roztrzęsionym głosem. A do czego?
- Mareczek potrzebuje, żeby zrobić żałobną opaskę na ramię.
- Nie mam rzekłem zwyczajnie, bez nieszczęśliwej intonacji.
Pani spiorunowała mnie wzrokiem i pobiegła do PGRu szukać czarnej materii na żałobę.
Później ruszyłem obejrzeć Marka, trochę skonfundowany intensywnością obrzędu. Siedział na ganku z opuszczoną głową, zamarły w geście rozpaczy i rezygnacji. Wokół niego psykały panie nawołując się w ten sposób do stosownej ciszy. Marek podniósł głowę i spojrzał mi w oczy przez grube łzy. I już wiedział, że ja wiem, że on wie, że to nieprawda. I przez te wielkie, niebieskie łzy zobaczyłem w jego oczach żal do mnie, bolesną pretensję, że przez zwykłą małostkowość, przez drobnomieszczańską małoduszność nie stać mnie na podjęcie gry, na śmiałe i pełne ryzyka wstąpienie w zaczarowany krąg boleśnie pięknych urojeń, dramatycznie wzniosłych zwidów.”
Tadeusz Konwicki, "Kalendarz i klepsydra" , Czytelnik, Warszawa 1982

” Jestem zupełnie rozbity, boże jedyny, co się ze mną dzieje, ale czy to pana obchodzi, czy to kogoś może obchodzić?”

Taki był właśnie Marek Hłasko, zawsze stwarzał pozory własnej osoby, kreował swoją postać tak jak mu było wygodnie, tak jak chciał żeby inni go widzieli, chciał być prorokiem.

„Oto jest największy grafoman, król grafomanów, cesarz cesarzy grafomanów.” - Tak chyba właśnie myślał Konwicki o Hłasce.

O Hłasce mówi Gustaw Holoubek

„Zetknąłem się z Markiem Hłaską tylko raz, kiedy zawitał do wytwórni filmowej we Wrocławiu podczas kręcenia zdjęć do filmu "Pętla"(1957), w reżyserii Wojciecha Hasa. Wpadł poprzedzony famą pewnej niezwykłości, poznaliśmy się na hali zdjęciowej i w tym samym dniu, po zdjęciach, mieliśmy wspólną przygodę.
Hłasko zaprosił mnie na przejażdżkę motocyklową do rzekomego wuja, który mieszkał na peryferiach Wrocławia. Zaszczycony tym zaproszeniem, wsiadłem na motocykl z lekkim niepokojem, znając opinię o jego szaleństwie. Ruszyliśmy bardzo dobrą drogą i zdziwiło mnie, że jechaliśmy bardzo powoli. W pewnym momencie Marek zboczył z drogi do jednego z wielu parków wrocławskich, zatrzymał motocykl. Zsiedliśmy, a on nonszalancko upuścił maszynę w błoto. Usiadł na ławce i zapytał mnie, co sądzę o kobietach. Coś próbowałem z siebie wybełkotać na ten temat. Potem znów ruszyliśmy i zajechaliśmy do wuja, który okazał się bardzo miłym gawędziarzem, trochę niesamowitym. Spędziliśmy tam czas do późnego wieczoru. O ile dobrze pamiętam, motocykl był własnością wuja.
Do wytwórni musieliśmy wracać już o własnych siłach. Po północy Wrocław był już opustoszały i nagle zacząłem mieć poważne kłopoty z powodu Marka Hłaski, który wprost dygotał ze strachu. Moje perswazje, aby przejść pieszo niedługi w sumie, około 2 kilometrów, odcinek drogi do wytwórni, natrafiły na jego straszliwy opór. Hłasko wypatrywał taksówki, ale żadna nie jechała.
Dowlekliśmy się jakoś do wytwórni, gdzie czekała już na nas cała ekipa filmowa, na czele z reżyserem, który natychmiast wciągnął mnie do swojego pokoju i strasznie zbeształ. Że udałem się na taką eskapadę z szaleńcem i narażałem w ten sposób swoje życie; że mam przecież podpisany kontrakt i muszę skończyć zdjęcia.
Opowiadam o tym dlatego, że ta konfrontacja z Markiem Hłaską dała mi sporo do myślenia. W końcu w trakcie eskapady rozmawialiśmy, ja Marka obserwowałem.
On siebie wymyślił i cała ta demonstracja wobec innych ludzi była pokazem kompensacji czegoś stworzonego na użytek ideału herosa, ale uwspółcześnionego. W związku z tym musiała w nim tkwić jakaś słabość. Te jego wyczyny, które demonstrował, były swego rodzaju panicznym ratunkiem przed własną słabością.
Domyślałem się, co to była za słabość, polegała na swoistej dewiacji seksualnej. Musiało coś być w jego konstytucji seksualnej, co nie było zupełnie mężczyzną. Teorię tę potwierdza fakt, że otaczali go nie tylko homoseksualiści, ale także kobiety wybitnie zmaskulizowane. Widziały one w nim ponętny materiał na wykształcenie w Marku mężczyzny; działały w tym kierunku z całą swą aktywnością, pracowitością, a zwłaszcza ekscytacją seksualną.
To ci właśnie ludzie, jak sądzę, wykreowali Marka Hłaskę. Stworzyli mit o nim, kazali mu być takim, a nie innym. I właściwie pogrążyli go w biedzie, która polegała na konieczności wynaturzeń, na sprostaniu mitowi. Mistyfikacja u mężczyzn ma to do siebie, że mężczyźni są skłonni uwierzyć w siebie zmistyfikowanego. Mężczyzna jest w stanie wymyślić sobie np. usposobienie, w które potem absolutnie wierzy, i jest przekonany, że w istocie takie ono jest, jakie sobie wymyślił.
Jego życie i finał tego życia były konsekwencją chęci sprostania temu, co w niego wmówiono, a co doprowadziło do katastrofy.”
Źródło: "Śladami Marka Hłaski", Oficyna Wydawnicza Parol, Kraków 1994.

„-Przecież to dziwkarz i łgarz, nigdzie miejsca nie zagrzeje, nakłamie wszystkim i ucieka. Taka to już natura, w pracy nigdzie miejsca nie zagrzeje, w domu palcem nie kiwnie, zjawi się jak gość na dwa, trzy dni, kiedy go wreszcie ludzie przepędzą
- a myśmy myśleli, że to prorok.
- to dziwkarz proszę pana i łazęga, trzeba go szukać po całym świecie.”


(Cybulski zagrał świetnie, ale jeszcze lepszy był Gustaw Holoubek, nie będę ukrywał że to mój ulubiony aktor, mistrz. Marta Lipińska była młoda piękna, delikatna. Film jest trudny to prawda, ale moim zdaniem jest genialny.)




ocenił(a) film na 10
motus87

Dobre cytaty, takie deja vu dla mnie, ten o Hłasce na motorze nawet poddałem analizie w magisterce:)
Ja jednak skłaniałbym się do twierdzenia, że film powstał przede wszystkim z myślą o Cybulskim, on był prawdziwym outsiderem,w jaskrawej opozycji do tłumów, a Hłasko takim trochę udawaczem, choć postać również fascynująca.

ocenił(a) film na 7

poetycki film ukazujący w sposób uniwersalny, trochę przy tym wypaczony, powojenną Polskę. dużo symboliki, charakterystyczna rola Cybulskiego, niezapomniana scena taneczna. bezimienny tajemniczy bohater okazuje się ostatecznie "fałszywym prorokiem" i znów ucieka, szukać szczęścia wśród innych społeczności.

użytkownik usunięty
sten44

Fałszywy Proroku, to tylko moja opinia. Za znawcę się nie uważam, ale zdanie wyrazić musiałem (bo zabawa). Być może aktorzy zagrali zjawiskowo, ale ja tak nie uważam. W każdej opinii powtarza się ten sąd, że aktorstwo było wybitne. Gdybym jednak napisał, że i ja tak uważam, byłbym kłamcą i snobkiem. Nie twierdzę jednak, że aktorzy zagrali źle. Po prostu nic szczególnego nie wyryło mi się w pamięci. Dlatego napisałem: "nic nazdwyczajnego". Zagrali i tyle.

Pozdrawiam.

użytkownik usunięty

ola boga,gdzie to wylądowało. Nauczylibyście się wreszcie korzystać z drzewka :(

ocenił(a) film na 8

TO JEST SALTO, ZAPAMIĘTAJCIE TEN TANIEC!


Przed przystąpieniem do pisania recenzji piszący powinien stanąć przed lustrem by bez mrugnięcia okiem móc powiedzieć „zrozumiałem ten film”. W większości wypadków jednak nie jest to wymagane: opowieść jest podawana na tacy a bohaterowie są jednoznaczni, czyli nic specjalnego – tylko siąść i jeździć po filmie za płytkość, czerpiąc z tego dziką satysfakcję. Jak to określił Bartosz Żurawiecki w jednym z ostatnich numerów FILMU: „To lepsze niż seks”.
Czasami można się jednak zetknąć z dziełem tak wybitnym i wieloznacznym, że przy bliskim kontakcie nie chcę się w nie uwierzyć. Podczas oglądania nie słyszy się dialogów, tylko możliwości, bo każde zdanie można zinterpretować inaczej. W zależności od kontekstu, wydarzeń je poprzedzających lub w ogólnym wymiarze filmu.

Oto bohater grany przez Zbyszka Cybulskiego wyskakuje z jadącego pociągu, pędzi na przełaj przed siebie by w końcu dotrzeć do zapomnianej przez ludzkość mieściny. Tam zamieszkuje u pewnego gospodarza (Gustaw Holoubek ), przedstawiając się jako Kowalski, wspominając przy okazji że kiedyś mieszkał w tym domu. I co ważne, na zewnątrz nazywa się Malinowski. Musi używać fałszywego nazwiska, by się ukryć. Przed kim? Z pozoru wyjaśniają to senne koszmary, nękające bohatera. Jednak po pewnym czasie widz zaczyna sobie zadawać pytania: przed czym tak naprawdę ucieka? Za co go ścigają? I najważniejsze: kim tak naprawdę jest?

W relacjach ze społecznością miasteczka, będąca swoistym przekrojem społeczeństwa polskiego, zaczyna się powoli gubić. Opowiada różne warianty swojego życia, przedstawia się jako czarodziej. Jednak każda z tych relacji coś oznacza. Człowiekowi, podobnemu do dawno zmarłego aktora, uświadamia że on nie jest tylko podobny – tylko że on jest tym aktorem. Wróżce wróży z ręki, z poety kpi cierpiąc jednocześnie. Nie potrafi rozgryźć tylko Heleny, która zbywa go bez najmniejszego wysiłku.
Kim są ci ludzie? Można ich potraktować jako symbol kolejnych etapów w jego życiu lub kolejnych stref emocjonalnych. Bohater miota się po scenie, próbując zadowolić wszystkie zmysły, zrozumieć je, uspokoić. Próbuje nad wszystkimi zapanować i w końcu mu się to udaje. Wewnętrzna walka dobiega końca, tylko że cała historia zatacza koło - w skutek zderzenia z rzeczywistością...

Szary klimat miasteczka świetnie oddaje nastrój tej historii. Mocne to kino, przygnębiające – monolog Karola z końcówki to jeden z tych momentów w kinie, które będzie się pamiętać do końca życia. „Jestem taki sam jak wy!”.

Jednocześnie jest to jeden z najlepszych filmów nie tylko w Polsce ale i na świecie. Wstyd nie znać, wstyd nie docenić. Polecam.

8/10.

ocenił(a) film na 6
_Garret_Reza_

No tak.
Jak ja dobrze to ja wiem, jak to jest:
"Patrzą na prawo, patrzą na lewo.
A patrząc - widzą wszystko oddzielnie
Że dom... że Stasiek... że koń... że drzewo..."

Wszystkie elementy z osobna dostrzegłem, ale jakoś nie chciały mi się w głowie połączyć, w dość w sumie oczywistą całość.

Ostatecznie decydującym spoiwem okazało się jedno zdanie, które po przeczytaniu twojego tekstu przyszło mi do głowy: "To bijak, dziwkarz i oszust" (cytuje z pamięci)...

Nawet to, że zdanie z "Jestem taki sam jak wy" jest kluczowe dostrzegłem...
Nie widziałem jednak tej ich jedności i podobieństwa.

ocenił(a) film na 8

Obejrzałam w późną noc :) Najpierw myślałam przez pierwszą część filmu intensywnie o co tu chodzi? Kłamie czy mówi prawdę, tylko różnym ludziom różne jej fragmenty. Że Kowalski-Malinowski to jednak kiepski manipulator "o mój Boże" itd Potem, że oni wszyscy nie żyją, tylko się tak bezsensownie tłuką i kiszą w małym miasteczku, że łuna z piekła bije i z lewa na prawo motocykliści w kółko jeżdżą jak zacięta płyta. Że zabić, powiesić ani utopić się nie można. Tylko przy wyskakiwaniu i wskakiwaniu (na końcu) z pociągu zrobiło mi się nieprzyjemnie przez wzgląd na to jak zmarł Cybulski 2 lata później bodajże. A w drugiej połowie filmu to już wszystko jedno, chłonęłam ekran - można tak to ująć :) Sweterek i kormoranią szyję Holoubka (jak on mi się z dzieciństwem kojarzy); Blumenfelda, który nie jest Blumenfeldem, choć jest? I pana "bażanta" upierdliwego i głos Heleny nie pasujący do ciała (przez wzgląd na audycje radiowe) :) Tylko o co tu chodziło - że koncepcja "Wesela" przypasowana do jednostki? No hmm był jednak dziwkarzem i łgarzem.

ocenił(a) film na 7

Rewelacyjny film. Obok Popiołu i Diamentu największe osiągnięcie polskiej szkoły filmowej. Świetne role Cybulskiego i Holoubka. Stylowy, poetycki klimat.

8/10

ocenił(a) film na 7
Shalafi

ee to słaba ta szkoła jak arcydzieło na 8 wypuściła. Dałbyś 9 chociaż, tak po znajomości, żeś Ppolak ;P

ocenił(a) film na 8
bies

Teraz już 6=/10 ma u niego.

ocenił(a) film na 7
_Garret_Reza_

Nie kłam, 7/10 ma. Z plusem albo i bez. Te plusy i minusy to i tak tylko taki pic na wodę. Dla urozmaicenia.

Swoją drogą, ciekawe dlaczego nagle przypomniał mi się arrival.

PS. Dobrze, że obserwuję ten temat.

ocenił(a) film na 7
Shalafi

bo się stęskniłeś :>

ocenił(a) film na 7
sten44

Gwoli ścisłości, miałem na myśli pewien avatar ;>

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones