Nietykalni już się przestali sprzedawać więc trzeba było zrobić coś nowego. No a co lepiej się sprzedaje niż film z tym samym aktorem, również o mniejszościach (w Nietykalnych były mniejszości rasowe, tu są narodowe), reklamowany jako "FILM TWÓRCÓW NIETYKALNYCH". Nic oryginalnego, wszystko co działało w Nietykalnych tu wypada bardzo źle, a jakieś oryginalne motywy również są bardzo złe.
Niestety, mam podobne wrażenie. Do tego bardzo schematyczny, no i chyba pomylili gatunki, bo to raczej nie jest komedia.
Jeszcze jedna rzecz mi się przypomniała - strasznie się ciągnie, mógłby być krótszy o 30 min.
Nie zgadzam się z Wami, że ten film jest zapchajdziurą po nietykalnych. Nietykalni był filmem o przyjaźni mimo barier, nie tylko niepełnosprawności, ale też dotyczących zamożności i stylu życia z tym związanego. Samba to film o rodzącym się uczuciu ludzi, których życie z różnych przyczyn zaczyna się od "zera"- alienacja zawodowa po wypaleniu Charlotte, niepewny los zawodowy Omara. Jedyne podobieństwo to hasełko reklamowe filmu, o którym piszesz. To nie komedia przez łzy, tylko zwykła obyczajówka. Sy pokazał, że potrafi coś więcej niż grać niepoprawnego optymistę, zagrał człowieka który musi sobie poradzić w życiu, pomimo wyraźnie pokazanych przeciwności,których prawdopodobnie nigdy nie uda mu się przezwyciężyć a z którymi po prostu musi nauczyć się egzystować. Może nie jest to film wybitny, ale od szmiry dzieli go bardzo dużo.
Nie nazwałam go szmirą, dla mnie jest średni, a to uczucie, o którym piszesz również jest przedstawione w bardzo spłycony i powierzchowny sposób (po łebkach).
Odświeżę sobie, bo jak wspominam to nie przypominam sobie co mi się w nim nie podobało.
Pff, trochę głupi był hate z mojej strony. Samba to przyjemny film, choć do "dobrego" a zwłaszcza "bardzo dobrego" mu daleko. Taki przeciętniak.