Jeden z pamiętnych filmów dzieciństwa. Odświeżony po latach, wciąż zachowuje sporą dozę uroku. Małe miasteczko terroryzuje samochód-morderca. Czyżby przybysz z czeluści piekielnych? Jakżeby inaczej! Brzmi to, rzecz jasna, nieco idiotycznie, ale - o dziwo - filmowi trudno zarzucić nieumiarkowanie w kiczu i tandecie. W kilku momentach może oczywiście nieco bawić, ale jako całość broni się naprawdę nieźle. Dla miłośników monster movies (w ekscentryczniej nieco odmianie) z lat 70-ych dzieło Silversteina będzie z pewnością świetnym pomysłem na udane spędzenie półtorej godziny przed ekranem. Jako wisienka na torcie - James Brolin jako nieustraszony pogromca złych automobilów.
Nigdy nie widziałem. Choć widziałem film o zabojczej cięzarówce (co prawdopodobnie było tym filmem SPIELBERGA) i Interceptora z Sheenem.
a Christine na podst. Kinga? Też zarąbiste!
Nie wiecie czy zekranizowano Buick 8 też na podstawie tego pisarza?Bo książka też fajna.
A co do tego filmu - James Brolin rewelacyjny choć przyznam sie szczerze że nie lubie tego aktora ( no i młodziutki Ronny Cox).
Christine to gniot w porównaniu do kultowego Car. Filmik dla dzieciuchów w pieluchach chachacha!
Popieram. Wczoraj przypomniałem sobie ten film po chyba kilkunastu latach i nadal robi na mnie wrażenie. Mam do niego sentyment bo to chyba pierwszy horror, który oglądałem jako dzieciak będąc sam w domu. Każda scena w której pojawia się tytułowe auto to dla mnie perełka, nie mogę oderwać od niego wzroku, złaszcza początek robi świetne wrażenie, a dalej też trzyma niezły poziom. Rewelacyjne efekty dźwiękowe, dźwięki które wydaje z siebie samochód, ten złowrogi klakson i ryk silnika, i świetna muzyka Leonarda Rosenmana z przearanżowanym motywem symfonii Fantastycznej, podobnie jak w późniejszym Lśnieniu Kubricka. Chociaż momentami bywa nudnawo kiedy samochodu nie ma na ekranie, to na szczęście takich chwil nie ma za dużo. Kawałek świetnej rozrywki