Sara

1997
6,7 113 tys. ocen
6,7 10 1 112897
5,0 22 krytyków
Sara
powrót do forum filmu Sara

Z perspektywy 2020 r. nie idzie tego oglądać na poważnie. Film jest połączeniem komedii (momentami mniej, momentami bardziej zamierzonej), dramatu i filmu akcji. Najwiarygodniej by wypadł chyba jako komedia, ale ciężko ją do tego zaliczyć, zważywszy na ilość trupów i nieudolnie zarysowanych dramatów.

Wielki to jest miszmasz, na przestrzeni kilku scen możemy obserwować i ratowaną w objęciach nastolatkę, i biegających z uzi "mafiozów", czyli dziadków w garniturach i białych skarpetkach z komediowo przerysowanym Pazurą na czele, i seks na granicy dobrego smaku i pedofilii, i skorumpowanych gliniarzy w polonezie - dwóch na całą Warszawę, i ludzkie dramaty - śmierć ojca głównego bohatera.

Wszystko to jak w kalejdoskopie, na przestrzeni 5 minut. To nawet nie miało szans wypaść realistycznie. Punktem kulminacyjnym jest wkroczenie Lindy do pokoju, gdzie jakiś konował z wąsem z książką typu 'Poradnik małego lekarza' przymierza się do aborcji bez znieczulenia, a związana Włodarczyk leży przywiązana do łóżka, z miną znudzoną jakby ją ktoś przyłapał w trzeciej godzinie mszy rezurekcyjnej w kościele w Częstochowie.

Kompletnie nikt nie wypada w tym filmie przekonująco, ani realistycznie. Pazura sprawia wrażenie, jakby nie wiedział czy znajduje się na planie gangsterskiego dramatu czy 13. Posterunku. Linda wyszedł chyba z przekonaniem "zapłacili, to zagrałem", bo najwidoczniej nawet przez myśl mu nie przeszło, żeby dać do zrozumienia reżyserowi, że ta i ta i tamta scena, to może lepiej nie...

Grę Włodarczyk litościwie pomijam, bo ona wtedy chyba kończyła podstawówkę i nie wydawała się nawet rozumieć czym jest i czym może być aktorstwo. Ktoś jej chyba doradził, żeby mówiła wszystkie kwestie cicho, to się nie wyda, że nie wie jak i co ma grać.

Jedno co temu filmowi trzeba oddać to to, że ta koślawo zarysowana miłość jest przedstawiona tak naiwnie, że aż rozczulająco. I faktycznie przypomina bajki Disneya, a i u mnie wywołała pewne rozrzewnienie i melancholię, bo przypomniała, że jak za pierwszym razem ten film oglądałem, mając chyba 11 lat, to w taką nieskazitelną disneyowską miłość wierzyłem.

I tylko tym (no może jeszcze trochę sentymentalnym powrotem do klimatu lat 90-tych) ten film punktuje czymś pozytywnym.