Ostrzyłem sobie zęby na ten film licząc naiwnie na solidne science fiction z lat 80-tych. Niestety dostałem coś co wolałbym odzobaczyć.
Ten film jest kompletnym dnem w każdym możliwym aspekcie.
- Tekturowa scenografia wygląda jak pożyczona z "Teletubisiów".
- Sceny przelotu przez kosmos z chamsko zawieszonymi na żyłkach plastikowymi modelami wyglądają jak z odcinka „Kiepskich”. Komediowy „Czy leci z nami pilot?” ma lepsze efekty specjalne.
- Gra aktorska w tym filmie nie istnieje. Uznani aktorzy jak Kirk Douglas i Harvey Keitel są bardziej drewniani niż Seagal w swym ostatnim filmie. Fawcett nie liczę. To zawsze była bardziej ozdoba niż aktorka. Praktycznie przekonująco wypada tylko pies w roli psa.
- Dialogi to jest poziom „Mody na sukces”.
- Na podobnym poziomie jest reżyseria. Film jest krótki trwa zaledwie półtorej godziny ale przez nieudolność w realizacji poszczególnych scen dłuży się niemiłosiernie jak wspomniana telenowela.
- Scenariusz jest krótki i szczątkowy a i tak dziurawy i przewidywalny.
Te wszystkie wady byłyby jeszcze wybaczalne gdyby to była jakaś pionierska produkcja z lat 50-tych ale tak nie jest. Ten film powstał rok po „Obcym”, dwa lata przed „Coś”. Różnica w poziomie realizacji tych dwóch wspomnianych filmów i „Saturna 3” jest jak różnica pomiędzy renesansowym freskiem a plamą ze szczyn na ścianie garażu.
Daję 2/10 Jeden punkt za robota.
hmm...
a teraz sprawdźmy co z tego filmu wykorzystano w najbardziej kasowych późniejszych hitach.
hmm...
a teraz sprawdźmy co z tego filmu wykorzystano w najbardziej kasowych późniejszych hitach.