Zgodzę się z Tobą. Mi też się miło oglądało mimo iż film raczej dla fanów komiksów Scott Pilgrim (http://en.wikipedia.org/wiki/Scott_Pilgrim). Podchodziłem do filmu sceptycznie ale ostatecznie jestem zadowolony. Czy przesadzony i efekciarski? W końcu to ekranizacja komiksu..

Właśnie. Dlatego osobiście tego przesadyzmu i efekciarstwa ja czepiać się nie zamierzam. Ba! To w tym filmie spory plus! A argumenty które przedstawiają te dwa przymiotniki w negatywnym świetle są dla mnie nie trafione.
Szkoda tylko, że na przykład te bliźniaki był w filmie upchane bez polotu. Finałowe starcie też mogłoby być lepsze. Tak czy siak, to naprawdę niezły kawał rozrywki i według mnie najlepszy jak dotąd film Edgara Wrighta.

ogladalem z ojcem ten film (a tato jest osoba lubiaca filmy z polsatu) i na poczatku krecil nosem, ale po seansie pwiedzial, ze film sie rozkrecil i w suumie byl fajny... popieprzony, ale fajny
wg mnie rewelacyjny pomysl i jego realizacja, co przelozylo sie na mega swietna zabawe

Zgadzam się w 100%! Powalony pomysł, ale fajny xD Nie gram w gry komputerowe, więc na początku nie potrafiłam się wgryźć, ale potem stwierdziłam, że film jest rewelacyjny xD

Masz rację, że nie dla wszystkich. na pewno nie dla mnie. Żadko się zdarza, żebym dawał ocenę 3, a w tym przypadku niestety musiałem. Oczywiście jest to tylko moje zdanie, ale muszę je wyrazić. Film jest bezdennie głupi i gdyby nie nieliczne dobre elementy muzyczne, to byłoby 2 /10. Filmy albo przekazują jakąś treść (czasami tylko rozrywkową - ale treść), albo zaskakują formą. Tutaj niestety, według mnie, nie było ani jednego ani drugiego. Z trudem dociągnęłem do końca. Do tego jeszcze te dziwne eksperymenty dźwiękowe, wręcz irytujące. Być może się starzeję, ale mimo tego, że lubię eksperymenty w sztuce, to taka forma niestety do mnie nie przemawia.
PS Wybrałem ten skromniutki post, bo zauważyłem, że nikt się błotem nie obrzuca, tylko pisze się rzeczowo. Pozdrawiam. Wyraziłem tylko swoje zdanie i nie miałem zamiaru nikogo obrazić.

Zgadzam się w 100%, ale dałem 1/10 ze względu na ciężką walkę jaką stoczyłem ze sobą aby dotrwać do końca. Po każdym combo myślałem, że to ja mam K.O. Gdyby nie Mary Elizabeth Winstead, której wdzięków jestem fanem, chyba bym nie dał rady... Oo właśnie sobie uświadomiłem, że mam coś wspólnego z głównym bohaterem :)