Sekret

The Secret
2006
6,1 6,4 tys. ocen
6,1 10 1 6395
Sekret
powrót do forum filmu Sekret

... książki Davida Hawkinsa "Siła czy Moc", "Przekraczanie poziomów Świadomości" oraz "Przywracanie Zdrowia" - właśnie w tej kolejności.
Wszystkim Wam życzę wszystkiego dobrego - Radości, Miłości i Wdzięczności!

ocenił(a) film na 10
gabi200

Dzięki bo warto czytać książki, będące olbrzymią skarbnicą wiedzy (nie to co płytko angażujące filmy, będące bardziej odpowiedziom ma obrazkowe mody do nie angażowania się, sięgając po szersze zakresy mądrości, niż obowiązkowe szkolne materiały lub rewelacje z kanałów edukacyjnych w TV. Gdzie tworzy się je wiadomo pod publikę, bo oglądalność liczy się -więc są płytkie i zapewne w dużej mierze poprawne politycznie, bo media jak i edukacja to WŁADZA. Na zasadzie -jak ukształtuje się masowego obywatela, tak będzie chodził, myślał i w demokracji się udzielał. To zabawne, że wystarczy programować mu dany sposób myślenia by był jak kukiełka).

Dlatego można by rzec, ile wiedzy tyle wolności (a wiedza, to przede wszystkim książki -im więcej się czyta, tym łatwiej o rozeznanie:)

To tak ogólnie, aby coś od siebie dorzucić wartościowego pod tym filmem (mym ulubionym dokumentalnym, który należy traktować tylko jako zajawkę, wstęp do tematu, który jest GIGANTYCZNY i niesamowity). Trudno uwierzyć, ale żyjemy w informacyjnym zaścianku. Dlatego, większość tkwi w schemacie, poruszając się po świecie niczym maszyny (na zasadzie zaprogramowania, bez większego marginesu wolności, wpływu, zmian, kreacji). Wszystko zaczyna się od sposobu zmyślania, a ten od środowiska, te zaś to informacje. Min. książki. Nawyk codziennego czytania to coś nad czym sam pracuję, wiec dlatego o tym tak piszę (czytać to co nowe, nie dla rozrywki, a dla wiedzy to jest coś co buduje, wyzwala do pozytywnej zmiany, do rozwoju w każdej dziedzinie, umysł wszak wszystkim kieruje, mentalność, podświadomość i uczucie). Tyle można zmienić na lepsze, tak prosto, że aż trudno w to uwierzyć!

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

To opowiedz, jakież to książki przeczytałeś z fizyki kwantowej, zwłaszcza od czasu, gdy ośmieszyłeś się absurdalnymi baśniami na temat znanych eksperymentów fizyki kwantowej.

ocenił(a) film na 10
hyrkan

Z dziewięciominutowego dzieła pewnego fizyka przeczytałem 5 pierwszych tomów, albo 3 (już nie pamiętam bo to było dawno). Obejrzałem też program poświęcony temu jak gdyby rewolucjonizującemu wydawnictwu, w którym przystępnym, prawie potocznym językiem mówi się, na wielu przykładach, o sprawach skomplikowanych. Poza tym słuchałem 2 cyków wykładów od polskich fizyków (jeden z nich to zapis audio trwający chyba z kilkanaście godzin - słuchałem na raty, to ogromna porcja wiedzy -znów kierowanej do laika, bo zapewne gdyby czytać publikacje naukowe skierowane do środowiska naukowego nie zrozumiało by się wiele:) Poza tym wcześniej czytałem książki autora, który wprawdzie nie jest fizykiem (ale zajmuje się metafizyką w tej dziedzinie na styku fizyki kwantowej i filozofii). Bo nie da się pojąć wniosków płynących z odkryć fizyki kwantowej BEZ ZMIANY PARADYGMATU Z ZAKRESU FILOZOFII (stąd te dwie dziedziny są ze sobą związane). Poza tym rozmawiałem z ludźmi będących także w temacie, ale z bardziej praktycznego punktu widzenia i oglądałem masę filmów dokumentalnych znów laikowi wyjaśniających te fenomeny.
Mam ścisły, matematyczny, logiczny umysł i wysokie IQ, oraz co ważne WYOBRAŹNIE (umożliwiającą mi przyswajanie nowych idei) to też nie muszę studiować czegoś latami, aby łapać to w mig (jak to się mówi:)

Wiesz z wiedzą to jest tak, że niektórzy mogą nic nie rozumieć wkuwając tylko formułki na pamięć.
A są tacy, którzy nie znają formułek ale rozumieją ideę, rozumiejąc jak działa i o co chodzi
(bo mają taki zmysł, to jak rozum i jego używanie).

Wiesz jak to jest w życiu są ludzie i automaty..
Automat nie myśli, a odtwarza to co usłyszy.
Człowiek to istota inteligentna, rozumująca
co polega na chwytaniu idei i SAMODZIELNYM SIĘ PORUSZANIU w danym zakresie.

Też niektórzy są nie ufni, wytresowani na AUTORYTETY (i dopiero coś przyjmą za prawdziwe, warte zainteresowania, gdy powiedzą to np. w telewizji i nie w prymaprylis itp.
Ale są też ludzie tak odmóżdżeni, że nawet biorą za prawdę serialowe treści.
Więc generalnie jest wiedza od autorytety, brana "na wiarę" (szkoła, kościół, prasa, TV)
albo wiedza WEWNĘTRZNA będąca wynikiem ZROZUMIENIA (rozwijająca się wprawdzie najczęściej w oparciu o zewnętrzne źródła, ale te są równoznaczne ze zbieraną samodzielnie z obserwacji świata).

Tak więc prawdziwy, dobry nauczyciel uczy inspirując, pobudzając do myślenia pozwalając ZAUWAŻAĆ SAMEMU.

Zły, nauczyciel taki od manipulacji, uczy z autorytetu, podaje gotowe formułki jako dogmaty, święte prawdy do wkucia na pamięć.

Ten nie uczy samodzielności, a zależności.
Nie uczy wolności, a posłuszeństwa.
Nie uczy myślenia a bezmyślnego kopiowania.
Nie rozwija rozumu, a pamięć (do zapamiętywania dogmatów, z których potem rozlicza na egzaminie w szkole lub kościele lub w teleturnieju TV. To taka jakby moda.

Na tym polega społeczna tresura, czyli bezmyślnych głupków hodowla i rozdawanie im dyplomów za dobre wkucie i odtworzenie formułek).

Więc wiesz są różne sposoby myślenia lub nie myślenia.
Mądrość i głupota są odwracane zależnie od środowiska.
Masowe szkolnictwo zostało zaprojektowane do wytwarzania PODWŁADNYCH, a nie wolnych i mądrych ludzi.
Kadra przywódcza, rządząca elita ma swoje podręczniki, swój sposób wychowania.
Zaś masy wychowuje na ciemnych parobków do wykonywania rozkazów przy taśmie, albo w sponsorowanych przezeń systemach np. kościołach, mediach, szkołach - to są zatrudnieni najemnicy.

Mniejsza o szczegóły, kto myśli to zauważy (że system nie wspiera mądrości, a głupotę i zamienia znaczenia tych słów.

Tak że dla urobionej rzeszy ofiar systemu edukacji, mądrość, czyli myślenie samodzielne jest głupotą - bo nie wpisuje się w zapodane formułki.

To zabawne prawda - jak łatwo zrobić z człowieka marionetkę (wystarczy wychowywać go od najmłodszych lat w pewnym systemie).

Pozdrawiam serdecznie.

ocenił(a) film na 10
zjonizowany

Aha, dodam że największą chyba cechą AUTOCENZURY - czyli uniemożliwiania ludziom niezależnego od formułek myślenia, jest lęk przed oceną. Więc zastraszanie idzie w kierunku poczucia np. ośmieszenia.

Prawdziwy człowiek się nie boi (myśleć i mówić niezależnie - ma gdzieś opinie głupiej masy).
To tylko miernoty boją się ośmieszenia powtarzając się, naśladując wzajemnie jak papugi.

Więc ja się nie ośmieszam. To tak wygląda tylko w oczach umysłowych niewolników wytresowanych do myślenia ograniczonymi schematami.

Więc wiesz wszystko jest względne = zależy od punktu widzenia.
Tak to też zapewne wolność, mądrość lub zaawansowana wiedza jest ABSTRAKTEM (czytaj "bajką") dla tych którzy dorastali i POZOSTALI w ciemnogrodzie (niskich standardów wtłoczonych przez obowiązkową naukę itp).

Wiesz - to wybór - głupim się można urodzić - ale nie trzeba pozostać.
Aby pozostać głupim trzeba być IGNORANTEM i myśleć, że się już wszystko wie.
Głupota jest wyrazem zatrzymania się w rozwoju na pewnym (niskim dla mądrych) poziomie.

Jednak wszystko jest względne (tak jak bogactwo i bieda i mądrość i głupota).

Ktoś może zarabiać bardzo dużo na swej "wsi" mając największy dom.
I w swoim (niewolniczym) środowisku (=zaścianku) będzie bogatym i mądrym.

Ale w mieście i w postępowych kręgach, nowoczesnych biznesów nawet fabrykant, który pracuje szesnaście godzin dziennie użerając się ze sztabem ludzi i bieżącymi problemami, będzie ubogim i głupim w porównaniu do alternatywy. Czyli posługiwaniu się np. "handlem" informacją, zmieniając rynki i układ sił na świecie (bez brudzenia sobie rąk typową pracą. Korzystając także z rożnego rodzaju systemów o charakterze bezobsługowej lub półautomatycznej dziwni).

Ten kto nie zna innych standardów żyje w nieświadomości, w nie wiedzy, czyli w GŁUPOCIE.
Głupota to pewien stan umysłu, którego się nie zna.
Na tym polega właśnie problem z ludźmi, który są pyszni (rzucają się na innych myśląc że wszystko wiedzą).

Głupota + pycha = chamstwo, czyli wyniosła i agresywna postawa.

Wyraz lenistwa intelektualnego, nie rozwijania się - charakterystyczny dla wsi, gdzie ludzie nie mieli czasu myśleć bo pracowali non stop (w pocie czoła).

Wraz z rozwojem miast, powstały fabryki i migracja chłopów do prac przy maszynach.
Tak powstała nadal głupia klasa robotnicza, którą kształci się wg. zapotrzebowania na tanią siłę roboczą (aby napędzać cały system..).

Typowy robotnik nie ma czasu myśleć jak dawny chłop.
Pracuje min. 10 godzin dziennie z dojazdami,, potem pada przed TV (aby przyjąć dawkę odmużdzającej, hipnotycznej rozrywki - którymi się manipuluje jego sposobem myślenia o świecie, tak aby pozostał głupim niewolnikiem, bojącym się wszystkiego co nowe, poza schematyczne. Min po to faszeruje się go non stop negatywnymi informacjami, aferami, sporami, oszustwami, aby myślał że świat jest pełen zagrożeń i NIE UFAŁ NIKOMU. To gwarancja że się nie przeprogramuje jego zakodowany w szkole umysł niewolnika, który nie ma prawdziwej wiedzy i nawet nie myśli - choć wydaje się jemu że myśli - bo tak go nauczono, aby działał na pół zwierzęcym, niskim WEGETACJI poziomie. Czyli co dzień odwalał swoją pracę, dostawał za trud wynagrodzenie, pozwalające mu zwykle na opłacenie czynszów, jedzenie i jakieś tam błyskotki które wciśnie mu reklama w TV i na które zwykle zbiera (kiedyś latami) a dziś kupuje na kredyt. Wtedy czuje się cool i nadal śpi, czyli wiedzie swoje ubogie, schematyczne życie robiąc wciąż to samo i myśląc że musi - bo wszyscy w koło są także podobnymi niewolnikami.

A gdy mówi się mu o rozwoju, o wiedzy - o samodzielnej nauce.
Powie, że nie ma czasu, albo że poradniki są głupie, szkolenia to oszustwo, a rozwój duchowy to sekta.

Nie wiem sąd to bierze - ale muszę przyznać, że jestem pełen podziwu GENIALNOŚCI i precyzji, z jaką go wytresowano - aby trzymał się z daleka od rozwoju i pozostawał nieświadomym sługą systemu, który go stale wyzyskuje i ogłupia na wszelki wypadek (profilaktycznie min. poprzez mode na picie, palenie, gówniane jedzenie, idiotyczne gry komputerowe, denne seriale, faszerowane chemią napoje itp).

Więc wiesz - to dla mnie wielka zagadka.
Jak to jest że taki człowiek może śmieć mówić o czymś o czym nie ma pojęcia, że to kłamstwo.
Jak można wypowiadać się w temacie z którym się wcześniej nie zapoznało.

Jacyś ludzie popatrzyli na samolot nie mając pojęcia o prawach aerodynamiki
i powiedzieli to nie ma prawa polecieć.

Inni "znawcy" popatrzyli na konstruktora radia i postukali się w głowę mówiąc
"nie da się wysłać informacji przez powietrze" (bo jako ignoranci byli zamknięci na nowe prawa, dopiero co odkryte być może).

Taka to natura pysznego i zamkniętego umysłu, że NIE PRZYJMUJE tego co nowe
(dlatego głupim pozostaje).

Mądrość to CIĄGŁY ROZWÓJ (a rozwój to nauka, sięganie po nowe - otwartość i zaufanie).
Bo najpierw zanim się coś zrozumie i WYPRÓBUJE wypada poznać podstawy TEORETYCZNE.

Obawiam się, że sprzeciw (czasem nie zrozumiale agresywny) wobec "The Secret" wynika wprost z postawy zarozumialstwa przy kompletnej nie wiedzy w temacie.

Bo gdyby ktoś znał podstawy to rozumiał by o co chodzi, albo chociaż próbował.

Jeśli ktoś nie ma intencji zrozumienia (a tylko ośmieszania i dezawuowania rozmówcy - to głupim pozostanie, bo NICZEGO NOWEGO się nie nauczy - ODRZUCAJĄC TO Z GÓRY).

Pycha bardzo przeszkadza, pokora pomaga.

Każdy z nas wybiera - nikt nie każe nas za samodzielne myślenie, poszukiwanie poza szkołą i MYŚLENIE o tym czego się che (bo do tego - do wolności wyboru zachęca film Sekret, do dbania o siebie i życia wg. głosu serca. Poza niewolniczymi schematami działającymi na zasadzie godzenia się na podporządkowanie -jak typowi niewolnicy. Cierpiąc robiąc to czego nie chcą aby dostać wynagrodzenie).

ocenił(a) film na 10
zjonizowany

Słyszałem pewne powiedzenie gdy studiowałem na Uniwersytecie Warszawskim mając w perspektywie zostanie nauczycielem fizyki.
(Ten przedmiot wymaga umiejętności abstrakcyjnego myślenia = WYOBRAŹNI, z czym mają problem niektóre dzieciaki. Więc jest trudno uczyć je bo buntują się, współcześnie już ostentacyjnie olewając nauczycieli, rozrabiają na lekcji).

To powiedzenie dawniej funkcjonowało jako złorzeczenie, przekleństwo (obelga dla kogoś).
Brzmi ono: "obyś CUDZE dzieci UCZYŁ".

Wybacz za szczerość -ale nikt mi tu nie płaci (a nawet gdyby płacił, to nie jestem niewolnikiem -po prostu nie zostałem tak wychowany jak wszyscy - do obowiązku pracy).

Wobec czego nie zamierzam się tu użerać i na siłę (jakby z obowiązku) próbować nauczyć kogoś, kto rozwydrzone dziecko w szkole - nie ma zamiaru nauczyć się i stwarza problemy.

Taka wiedza jest dla spragnionych jej (to nie jest obowiązkowa wiedza masowa, a elitarna, która tylko w pewnych kręgach funkcjonuje).

Więc jeśli ktoś nie ma chęci poznać tego "sekretu", a tym bardziej jeśli nastawia się na walkę z nim (szastając wyzyskami od kłamców itp).

To jest jak najgorszy przypadek - jakby rodem z poprawczaka..
Tłumaczyć cokolwiek takim to istna tortura (a ja nie jestem masochistą).
Wcześniej wierzyłem w ludzi (że mają choćby kasztę własnego rozumu,
a nie są produktami systemu indoktrynacji umiejącymi tylko powtarzać zapamiętane w szkole formułki).

Myliłem się jednak i od tej pory będę podejmował dyskusje wybiórczo.
Dobierając rozmówców przyświecającej im intencji.
Omijając szerokim łukiem hesterów i krzykaczy.

To jest bardzo ważne - aby w życiu kierować się tym co się lubi
(nie dając skusić się, wciągnąć w bezowocne dyskusje z rozrabiakami,
którzy nie mają intencji czegokolwiek dowiedzieć, nauczyć się tylko bluźnić temu co wydaje im się nie mieć racji bytu - tak jak dawniejszym ludziom samolot lub transmisja radiowa).

To brak wyobraźni czyni niektórych niezdolnymi do pojęcia wykraczających poza ich wiedzę idei.

Nie wiem skąd się to bierze (być może jest dziedziczne, być może to efekt wychowania, drogi życia). Ja chętnie rozwijałem wyobraźnie już w czasach szkoły podstawowej tworząc artystyczne konstrukcje -samemu projektując i wykonując ruchome miasta makiety z papieru, a w szkole średniej pisząc programy komputerowe z poziomu studiów. Znów samemu ucząc się. Więc jakoś mam łatwiej, bo już jako dziecko twórczy, aktywny i stale czegoś uczę się, rozwijam poznaje. Uważam, że na tym polega życie (bogate, ciekawe - jak podróż fascynujące, ciągłe odkrywanie poznawanie tego co nowe - oparte na ZMIANIE = nie schematyczne).

Dlatego też nie rozumiem sposobu myślenia przeciętnych ludzi, a oni nie rozumieją mnie.
W wielu aspektach jak np. pracy, oszczędności - kierują się masowymi schematami.
Te schematy są mało wydajne, ograniczające, a czasem głupie (powodują cierpienie).
Ale oni tylko to znają z życia, bo nie rozwijają się (żyjąc w zaścianku niczym w sekcie).

Patrz np. twórcy serwisu FilmWeb - zamiast pracować na etacie lub oszczędzając ciułać grosze pozwolili sobie na rozrzutność, zainwestowali w rozwój swojej pasji i stworzyli ogromny dochodowy portali internetowy. Masowy schemat myślenia jest ubogi, bo masa jest uboga. Masowa wiedza pozwala wieść szare życie Kamil Cebulski mówił o tym w swojej biznesu szkole, że wiedząc to co wszyscy masz takie kwalifikacje jak wszyscy (i nie osiągniesz więcej niż inni). Więc jeśli podoba się szare życie w tłumie - to czuj się, myśl, czytaj i rób wszystko jak wszyscy (edukacja, religia, telewizja, alkohol, lekomania i hejtowanie na forach).

Jeśli chcesz być jak elita, wolny, szczęśliwy, bogaty czując się w życiu jak na ciekawej wycieczce - to bądź indywidualistą, czuj się, myśl inaczej, samodzielnie, lepiej, czytaj inne książki, sięgaj po wyższą elitarną (nawet tajemną) wiedzę. Miej umysł otwarty na to co nowe.
Rozwijaj się stale i pozwalaj sobie na marzenia, bo to dzięki niemu życie staje się celowe.

Wegetacja jako przetrwanie dla przetrwania nie miała by sensu (często jeszcze cierpiąc przez robienie rzeczy z musu, których nie lubi się, ale ktoś np. w pracy każe).

Wyznaczenie celów, w zgodzie z własnym pragnieniem po to aby spełniać się to cudowne życie i o tym min opowiada film Sekret. O odważnym realizowania się poza ograniczonymi schematami. Sekret to też wiedza o najważniejszym prawie przyciągania, ale ta wiedza nie jest obecna w kulturze i przez wytresowanych wyznawców oficjalnej nauki i religii wyszydzana. Dlatego bo tak ich nauczono - aby pozostali zależnymi i głupimi.


Więc wiedza, zaufanie, rozwój, nauka to WOLNOŚĆ po to aby wieść coraz lepsze wspanialsze życie. Wyznaczać i spełniać marzenie za marzeniem (wierząc w pomoc świata i siebie, czyli myśląc i czując się pozytywnie - czego ten film uczy).

Pozdrawiam serdecznie

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

Mówiłeś, że wywalili Cię z gimnazjum. Jak niby miałeś się dostać na UW, jeśli nie przez łapówkę?

ocenił(a) film na 10
hyrkan

1. Nigdy nie byłem w gimnazjum (za moich czasów nie było czegoś takiego:)
2. Ukończyłem liceum (i jako dość uzdolnione dziecko mogłem napisać na kolanie pracę domową w przerwie na 5-tkę, mimo że się nie uczyłem w domu)
3. Nie prowadziłem zeszytu z matematyki bo nie bywałem często na lekcjach, które mnie nudziły (bo to jakby przedszkole - gdy masz do czegoś talent to łapiesz to szybko i poziom oraz tępo klasy cię mierzi, więc cóż - wolałem pisać w domu skomplikowane programy, bawiąc się jak w rebusy matematycznymi wyzwaniami, niż rozwiązywać proste zadania na lekcji, na których nie łatwo mi było usiedzieć). Nauczycielka słysząc ode mnie czym zajmuje się ojciec (i że ni muszę martwić się o pracę, ukończenie szkoły z dobrymi wynikami zażyczyła sobie czegoś dla córki, ale to nie było niezbędne bo się nie umiałem na uczyć - po prostu szkolne obowiązki mnie nie bawiły i je olewałem, choć mogłem się nauczyć tego wszystkiego co było wymagane, jak też zeszyt pamiętam od kogoś przepisywałem bo sobie tego zażyczyła. To były fajne czasy:)

Dla żyjących schematami, czyli w pewnych kręgach (zwykle masowej wiedzy) to co nie mieści się w schemacie nie istnieje (ale nic mi do tego - każdy ma prawo myśleć co chce - ostatnio zrobiłem się bardzo tolerancyjny - choć wcześniej oczekiwałem - błędnie - aby inni pojęli to co sam myślę - lecz taki jest los indywidualistów, jednostek wykraczających poza masowe poglądy - że są nie rozumiani -niedawno pogodziłem się z tym:)

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

No to z czego w końcu Cię wywalili za to, że nic nie umiałeś? Nie podawaj sprzecznych wersji. :)

Chłopcze. Gdybyś spożytkował czas, jaki poświęcasz na slogany i włączanie capsa, na opracowanie jednego jedynego sensownego eksperymentu fizycznego, miałbyś jak na dłoni dowód, że nie jesteś w stanie wpłynąć umysłem na materię, nawet na proporcjonalnie małe fragmenty materii.

I już. Nie ma sensu Twoje gadanie o fizyce, skoro jesteś przed wykonaniem pierwszego eksperymentu i pierwszych obliczeń. Fizyka to dla Ciebie tylko górnolotne sformułowania, którymi oblepiasz towar, bo Ci brokatu brakło. Ot, żenujący poziom naciągania.

ocenił(a) film na 10
hyrkan

Nie zwracaj się do obcych ludzi pogardliwe "chłopcze" jeśli nie chcesz aby spotkało cię coś przykrego

Nie będę karmił ani czytał trolli (chwilowo zapominałem się)
Brak kultury, zaczepki, osobiste wycieczki ww. insynułacje zmiana tematów, pretensjonalny ton i głupota , wręcz zaślepienie, nie kumatość i fanatyzm zdyskwalifikowały cię wielokrotnie jako rzeczowego rozmówce

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

Chłopcze. Gdybym się bał przykrości, to bym nie rozmawiał z ćwierćinteligentami. Nie piszesz nic poza głupotami i atakami. Gdy skracasz posty, przewagę mają ataki, to się przynajmniej da czytać, choć jest bezwartościowe. Głupoty, gdy piszesz długie teksty, są już szkodliwe.

I taka prośba jeszcze, czy mógłbyś mi grozić po polsku? Bo "insynułacje" powodują w czytelniku wrażenie, że chciałeś wyjść na głupca, analfabetę i nieuka, wobec czego nawet się ze śmiechu nie mogę Ciebie przestraszyć.

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

Napisałeś, chłopcze, że chcesz być nauczycielem ludzi. Napisałeś też "kłucić", "wachahałem" i "nie rzucać pereł świnią", wobec czego pewnie chcesz być nauczycielem polskiego.

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

A tak w temacie różdżek magicznych i innych głupot. Czy patrząc, jak ja poprawnie napisałem słowo "różdżka", umiałbyś je przepisać nie robiąc błędu? Bo nie jesteśmy w gronie znajomych pewni Twoich zdolności intele.

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

Ile w Twoich czasach rodzic musiał zapłacić nauczycielowi fizyki za ignorowanie faktu, że dziecko jest zabobonne i zamiast uczyć się fizyki rzuca zaklęcia na kolegów?

ocenił(a) film na 8
zjonizowany

Myślę, że dobrym pomysłem byłby stronka dotycząca PP. Co ty na to zjonizowany, aby stworzyć taka stronę? Zjonizowany, jesteś moim mentorem i w 100 procentach znajduje w twoich wypowiedziach własne poglądy

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

Znów dużo sloganów.
Gdybyś miał choć minimalną wiedzę ścisłą, umiałbyś odkryć brak zależności pomiędzy zmiennymi. Tu: ilość przyciągających myśli i wyniki zjawisk uznawanych za losowe. Magii nie ma.

ocenił(a) film na 10
hyrkan

o.k. to sprecyzowaliśmy istotę rozbieżności

Dla Ciebie nie ma,
a dla mnie jest.

Na tym też możemy skończyć tę zbędną dyskusję w koło kompetencji i rożnych teorii, na które nie trafnie się powoływałem, zakładając, że jeśli ja coś uznałem i przyswoiłem to inni też mogą to zrobić (zrozumiawszy logikę prawa przyciągania, albo choćby korzyści ze stosowania jego zaleceń - czyli świadomego życia wewnętrznego, tj. myślenia i czucia się pozytywnego).

Uznaję, że dla niektórych lepsze może być takie stare życie (z ograniczaniem się rożnymi paradygmatami ze szkoły, religii itp - dla mnie już starymi i nie praktycznymi - w obliczu NOWEJ wiedzy).

Rozwój nie szkodzi, ale niektórym nie podoba się (i z bogiem jak to mówi się).
Nie będę się spierał o uznanie mojej prawdy (bo już nie potrzebuje przytakiwania ze strony świata). Każdy wybiera swoją filozofię i wg. nie żyje. Sam wybrałem pozytywne myślenie, świadomą kreację, prawo-przyciągania, ciągły rozwój, wiarę i ufność w to co nowe. Tak też realizuje się, wiodąc ciekawe bo twórcze życie, poza schematami. Wyznaczam cele i je OTRZYMUJE bez trudu (o ile myślę pozytywnie i dobrze się z czymś czuję, a jeśli nie. gdy stwarzam wewnętrzny opór, brak wiary i narzekanie to o czym myślę wydłuża się w czasie, ale i tak się spełnia powoli). Życie to ciekawa przygoda - może być bogate gdy sięga się w nieznane (rozwija, uczy, używa wiary, nie ograniczając się do tego co już zna). Może też być ubogie, gdy myśli się i działa schematycznie, nie sięgając poza to co przyjęło się za młodu za ostateczną prawdę, rzeczywistości i sensu wizję. Różne nawyki myślowe i uczuciowe. Umysł, który się nie rozwija z czasem kostnieje. Każdy schemat jest nie pożądany na dłuższą metę, krępujący ruchy serca, uczucia pragnienia więcej.. nowego doświadczenia, wolności do przekraczania tego co znane.

Jesteśmy wolni na tyle ile wolnymi sobie być pozwalamy sięgając poza ograniczające schematy (sprowadzające się na co dzień do poruszani w tych samych ograniczających rozwój kręgach. Co w praktyce zubaża życie czyniąc je mało atrakcyjnym. Dlatego większość ludzi narzeka, szukając na pocieszenie taniej rozrywki, od TV po znieczulające trunki).

Więc nie mówimy tu o jakimś tam drobiazgu, ale otwarciu na nowe filozofie, niezwykłą wiedzę, która wyzwala (z dla mnie niewolniczych) schematów, przede wszystkim myślenia, które ostatecznie decyduje o jakości naszego życia poprzez decyzje i uczucia.

To moja wizja i moje doświadczenia.
Każdy ma prawo do swoich.
Nie będę już żył życiem innych (co wywoływało konflikty, gdyż na siłę chciałem dzielić się tym). Wybacz mi więc moje przesadne zaangażowanie w dyskusje, które miejscami wymknęły się z pod kontroli;|

Sekret pozostaje sekretem.
Ci którzy są ciekawi sprawdzą go dla siebie.
Każdy komu się nie podoba nowy sposób postrzegania świata, zawsze znajdzie wymówkę, aby uznać to za ściemę (nie będę w tym szczególnie przeszkadzał, gdyż znalazłem już ciekawsze zajęcie niż przekonywanie nie przekonanych, a mianowicie praca z tymi, którzy są tego ciekawi, chętni, z moim zdaniem przyszłymi entuzjastami - jak ja do tematu podchodzę obecnie. Sekret to nie teoria, to sposób na życie (SZCZĘŚLIWE). i to bardzo prosty właściwie (bo poprzez wewnętrzną pracę).



ocenił(a) film na 1
zjonizowany

Istotę problemu zdefiniowaliśmy już dawno, tylko nie zrozumiałeś. Otóż: bełkoczesz.

Na skutek urazu do nauki wypracowałeś szereg sloganów, którymi obrzucasz "system" oraz ludzi posiadających wiedzę. Jednocześnie oczywiście pozbawiłeś sam siebie możliwości zdobywania wykształcenia we współpracy z ludźmi. Mimo iż każdego dnia w tysiącach przypadków korzystasz z owoców systemu, zaprzeczasz oczywistościom odwracając się ku magii i innym technikom nieskutecznym.

Dla psychologa jesteś ciekawym przypadkiem, zapewne. Dla rozmówcy z wykształceniem ścisłym jesteś tylko dostarczycielem niepokojącej liczby błędów i zafałszowań.

Widzisz, tlen jest niezdrowy. Gdybyś chciał analogii między tym, jak zły system szkolnictwa psuje ludzi, to najlepsza będzie taka, że system jest niezdrowy jak tlen, a ucieczka od tego systemu podobna do Twojej jest jak powstrzymanie się od oddychania. Nie jesteś w stanie nadążyć za tymi zniewolonymi, ograniczonymi umysłami, jesteś w stanie tylko pisać długie tyrady wymierzone w ludzi, którzy są w stanie rozwiązywać realne problemy inaczej niż:

czekając na czek. ;)

Poza tym piszesz jak analfabeta, zatem wiemy, że nigdy nie zacząłeś nawet pracy nad sobą.

ocenił(a) film na 10
hyrkan

Zmieniając strategię (bo ileś można się kłucić) dodam, że szanuję Ciebie jako przenikliwego, cierpliwego rozmówcę, ale widzisz mam dyslekcję, dysgrafię czy bóg jeszcze wie co (nie znam się na tym:)

Rozumiem też że (wg. Ciebie) magia nie działa.
Tym nie mniej istnieje (taka dziedzina ludzkiego zainteresowania) i ma rzeszę fanów, choć mało kto zechce zgłębiać ją praktycznie (dla siebie jak podręczniki do nauki nowych umiejętności).

Dlatego dajmy ludziom bawić się tym co chcą (mamy wolność słowa, powstaje wiele teorii, wizji, filmów - wiem, że sekret wydawać się może większości fabularnym |"zmyślonym"|ale dla mnie to rodzaj poradnika z dosłowną wiedzą. Dla innych będzie to metaforyczna opowieść ucząca dystansu i dobrego samopoczucia).

Można by chcieć przeanalizować ten film pod kontem elementów które się nie podobają (komuś).

ale nie wierzę aby wszystko się nie podobało (jest tam wiele porad ułatwiających życie np. czuć się świetnie i kochać siebie, świat i ludzi, że nie można ich kontrolować, że wystrój wnętrza oddziałuje, że ważne jest spontaniczne działanie i nie poddawanie się zwątpieniom).

Jeśli ma się coś do zarzucenia temu dziełu to zapewne w jakimś szczególe (przynajmniej mam taką nadzieje:)

Prawo przyciągania jest oczywiste i można je zaobserwować na milion sposobów (nie trzeba o nim dyskutować teoretycznie bo jest praktyczne, obserwowalne - choć można usiłować je ignorować).

Kwestią sporną możne być raczej zakres w którym działa.
(dla niektórych będzie on mały, a dla innych większy).

Uczucia zmieniają sposób myślenia i postrzegania (to się zauważa, tak jak to co dajesz to otrzymujesz, od ludzi i życia. Reszta to kwestia splotów okoliczności, które dla niektórych pozostają przypadkiem, a dla innych dowodem synchroniczności z ich własną wewnętrzną postawą. Co w chaosie myśli nie jest łatwo zauważać, ale jest nieraz możliwe i coraz bardziej na drodze świadomego życia, własną ideą, a nie obcymi zaśmiecającymi podświadomość jak praca, TV lub katastroficzne filmy czy denne seriale w których non strop kłócą się a ostatnio często mordują. Zło i przemoc króluje więc takie też uczucie u ludzi dominuje - strach, negatywne myślenie).

Więc film sekret to tylko pewien zestaw wskazówek które można rożne rozumieć (spierając się jak pod każdym filmem o interpretacje).

Zarzucasz mi, że nie pracuję nad sobą - co rozumiesz pod tym określeniem (praca nad sobą czym w takim razie miała by być)?

Większość uwagi poświęcam w życiu sobie,
moją pasją jest doskonalenie, ale mam nieraz inne kryteria niż ludzie (którzy trzymają się kurczowo szkolnej wiedzy lub religii - ja je świadomie ignoruje i chętnie czasem burzę. Mam swój styl jak artyści - stosuje min inwersje i patrze na rytmikę. Wiem, że trudno się to czyta, gdy nie jest to standardowe - ale czy łatwo czyta się wiersze, albo teksty spontaniczne lub słucha alternatywnej muzyki, np. tzw. współczesnej poważnej)?

Wszystko co oryginalne w jakiejś mierze jest inne, poza schematyczne i nie wszystkim to łatwo się adaptuje (dlatego elitarnym pozostaje).

Czuje się artysta i póki co nie wymagam od siebie zmiany w tym zakresie (jeśli coś wydam to korekta się tym zajmie:)
Wiele, bardzo wiele tworzę co dziennie (mam natchnie:)

Więc wiesz - kryteria oceny są różne.
Jednym coś podoba się i służy drugim nie.

Mi magia i oryginalność się podoba
(czuję się po trosze artystą i mistrzem tej duchowej wiedzy)_

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

Ja Cię nie szanuję, bo gdy Ci czegoś tylko brakuje (jak wiedzy, zdolności abstrakcyjnego rozumowania, samokrytyki etc), to dowalasz całym systemom, byle tylko móc sobie powtarzać, że magią osiągniesz nie tylko jakiekolwiek rezultaty (nie osiągniesz, oczywiście), ale jeszcze lepsze niż rezultaty systemowe. Z każdym kłamstwem rozmówcę szanuję mniej. Z każdym powołaniem się magika na fizykę, która ma przed laikami magię uprawomocnić, szanuję mniej. Wobec tego jak mógłbym jeszcze po tysiącu czy dwóch takich przykładów szanować? No?

Magia nie działa, bo nie działa. Nie funkcjonuje. Czeki, jak pewnie zauważyłeś przez lata myślenia, nie pojawiają się w skrzynce. Monety nie spadają orłami do góry dlatego, że tak chcesz. A fizyka kwantowa, badająca elektromagnetyzm, oddziaływania jądrowe słabe i silne, grawitację, nie znalazła żadnych podstaw do wróżby, że jest też oddziaływanie myślą na czeki.

Prosta logika pozwala zauważyć, że gdyby ludzie mieli wpływ na zjawiska probabilistyczne, to byliby w stanie zakłócać pracę urządzeń opierających się o technologię związaną z fizyką kwantową. Tam rządzi prawdopodobieństwo, a jego zaburzenie byłoby widoczne w pracy urządzeń. Zatem dostajesz każdego dnia ogromne ilości dowodów, że magia nie działa.

Student fizyki by te dowody podawał bez przerw na zastanowienie. Po prostu co krok jakiś widać, jakiś można opisać. Licealista by te dowody rozumiał. Gimnazjalista rozumiałby przynajmniej cześć, wystarczającą dla obalenia magicznych głupot. O ile oczywiście byliby to ludzie uczący się. Z pogardy dla "systemu" wynika nieuctwo, wobec czego nie umiesz napisać słowa "insynuować" bez błędu, a co dopiero: ocenić wagę fizycznych czy statystycznych dowodów.

Jeśli człowiek ma 14 lat i nie umie pisać, to jeszcze się może nauczyć. Jeśli ma 18 lat i nie umie pisać, to zmarnował ostatnie 4 lata, nie mówiąc oczywiście, że ostatnich 14. Jeśli ma 25 i nie umie pisać, to podejrzewamy, że nigdy dotąd mu nie zależało na nauczeniu się. Jeśli ma ponad 30 i ciągle pokazuje, że ma dużo czasu, to nieumiejętność pisania takiego człowieka skreśla z pewnego grona. Oczywiście - są pewne szczególne zaburzenia, które do niezdolności pisania prowadzą, ale ich nie masz. Po prostu z lenistwa nie umiesz pisać. Czytający nauczyłby się mimochodem. Zatem nie czytasz, a przynajmniej nie czytasz źródeł, w których istnieje korekta, bo że się z dziećmi przegadujesz w netach na temat magii, to Cię pisać nie nauczy. Nie masz kontaktu z fizyką. Gdybyś miał - musiałbyś mimochodem coś łyknąć, coś zrozumieć, coś zapamiętać, bo jesteś ewolucyjnie wyposażony w wiele mechanizmów pozwalających na naukę. Skoro nie ma efektów - musiałeś aktywnie powstrzymywać się od zdobycia wiedzy. Tę katastrofę uprzejmie nazwałem "brakiem pracy nad sobą".

Obraziłeś artystów, ale dziękuję, że nie czujesz się fizykiem.

Można być nad średnią albo pod średnią. Jeśli się jest dostatecznie nisko pod średnią, to się o tym nie wie. Nie jest pewne, czy zdajesz sobie sprawę, jak daleko Twoje wytwórstwo jest od języka polskiego. Prawdopodobnie tak bardzo omijałeś wiedzę fizyczną, że nie zdajesz sobie w ogóle sprawy, jak rozumowania fizyczne przebiegają. Tak bardzo unikałeś matematyki, że nie trafia do Ciebie nawet ogrom wiedzy, która Cię minęła. Ilość tekstu, jaki poświęcasz własnej wspaniałości czy elitarności może rozbawić, choć fajnie, gdyby ten tekst był po prostu zaznaczony kolorem, byłoby widać ile go jest, ale żeby nikt nie musiał tego czytać. Czytanie miesza rozbawienie ze smutkiem, gdy się dostrzega brak możliwości wyciągnięcia Cię z dołka.

ocenił(a) film na 10
hyrkan

Przepraszam Cię, ale szafujesz słowem fizyka, nie rozumiejąc co to jest fizyka kwantowa. Więc sprawdź sobie, że FIZYKA KWANTOWA obala twoją starą FIZYKĘ KLASYCZNĄ.
Poza tym cały czas odkrywamy nowe prawa, zaprzeczające niekiedy starym jak np. zasady dynamiki Newtona zostały obalone doświadczalnie i teoretycznie.

Więc wiesz dla mnie jesteś ortodoksem który (bez urazy) nie myśli (nie wiem dlaczego, nie potrafi myśleć inaczej niż W RAMACH STARYCH, DAWNYCH, NIE AKTUALNYCH DOGMATÓW, FORMUŁEK, KONCEPCJI, które już niekiedy sto lat temu zostały obalone, ale dla wygody zarządzania "stadem owiec" nie są te nowinki upowszechniane. Bo to jest zwyczajnie opłacalne - mieć darmowych i głupich niewolników, jak w łagrze). Ten kto rozumie fizykę kwantową ten rozumie świat zupełnie w inny sposób i jest WOLNY, bo wie jak co działa i NIE DA SIĘ nim manipulować jak stadem baronów co dnia robiących to co im każą (zastraszonych kryzysami, terroryzmem, epidemiami, kataklizmami, wojnami, i innymi tragediami - włącz wiadomości TV lub luckinij na brukową prasę lub pójdź do kościoła to dowiesz się o co chodzi w psychomanipulacji - o trzymaniu w poczuciu zagrożenia i mówieniu co trzeba robić jak myśleć itp).

Paradoks polega na tym, że nie masz pojęcia o tym rejonie fizyki, rzeczywistości i NAUCE (są setki lub nawet tysiące doświadczeń potwierdzających to o czym mówię.
Jeśli na Twoim UBOGIM podwórku umysłu, który się nie rozwija poza oficjalną propagandę, czegoś nie ma to uważasz, że to nie istnieje - to typowe dla ofiar sekt i wiejskiego zaścianka -uważać, że wszystko się wie,a nie wiedzieć wiele - pycha i ignorancja).

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

Przeproś mnie lepiej za to, że jesteś najgłupszą osobą, która kiedykolwiek obrażała fizyków podejrzeniami, że mogą wspierać bełkot magiczny.

ocenił(a) film na 10
hyrkan

Będąc osobą myśląca nie sposób wypowiadać się na temat o którym nie ma się pojęcia więc sam zastanów się nas sobą, a jeśli to nie pomoże zarezerwuj wizytę u specjalisty (do ratowania tego ktyje się pod czaszką_./

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

Będąc osobą myślącą nie brałbyś się za magię. Wziąłeś się, nie? Więc skończ się przeceniać. Najpierw, że masz inteligencję, teraz, że myślisz. Bez jaj. Może jesteś piękny, ale nie ma większego kłamstwa niż to, że jesteś myślący.

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

A to jest przykład tych stalinowskich metod ośmieszania, o których mi pisałeś? Stalin nie był taki głupi. To zabawne, ale przyrównując się do Stalina potrafisz go obrazić.

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

Specjalista to jakiś mag? Wielki Szaman Leśny z Różdżką? Uzdrowił Cię?

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

Powtarzam, że używanie capsa nie sprawia, że masz rację. Kładąc nacisk na co mniej pasujące słowa sprawiasz wrażenie opóźnionego.

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

Zanim zaczniesz komuś pisać, że się na czymś nie zna, naucz się pisać. To nie wygląda dobrze, gdy człowieka z pewnym wykształceniem jakiś kmiotek piszący "wachahałem się" próbuje obrażać.

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

Magia nie działa wcale. Zakres jej działania jest dokładnie zerowy i nie istnieją przesłanki, które pozwalałyby podejrzewać, że po przecinku za tym zerem na piętnastej choćby pozycji jest coś innego niż ciągle zero.

Magia nie działa. Istnieją efekty, które nie mają nic wspólnego z magią, te efekty działają. Na przykład różne efekty kwantowe, dzięki którym mamy masę urządzeń. To działa. Działa efekt placebo, ale on też ma związek z fizjologią, nie z magią. Działa teoria względności i nie mówi ona żadnej magicznej pierdoły o tym, że energiczni ludzie mają większą moc przyciągania z całego wszechświata czeków. Działa strach. Powstrzymuje przed różnymi aktywnościami. Natomiast nazwanie czegokolwiek z listy działających rzeczy magią jest obrażaniem ludzi, którzy przez lata odkrywali mechanizmy biologiczne, chemiczne, fizyczne stojące u podstaw tego, co działa. Jest jak plucie im w twarz.

Naukowcy popełniali błędy, a byli i wśród nich oszuści. Jednakże nauka jako struktura istniejąca od ponad 2 tysięcy lat wiąże się z chęcią odrzucenia błędu, znalezienia rozwiązań poprawnych (a nie tylko jakichś, byle szybko). Jest pluciem w twarz naukowcom, których pracę jesteś w stanie notorycznie mieszać z jej przeciwieństwem, z tkwieniem w błędzie tylko dlatego, że magiczne pierdółki łatwo Ci do głowy wchodzą.

Jeśli cenisz magię, to zapewne jesteś nieuleczalny. Gdybyś był nieuleczalny i przyzwoity, to przynajmniej nie obrażałbyś ludzi, którzy z zabobonem przez lata walczyli i którzy umożliwiają Ci lepsze życie niż w lepiance. Prosiłem wielokrotnie, żebyś nie powoływał się na ludzi, którzy poświęcili życie obalaniu kłamstw, które propagujesz. Nie działa. Moje apele do Twojego sumienia nie działają tak samo jak Twoje przyciąganie czeków, wobec czego prawdopodobnie sumienie to wygląda jak magia, nie istnieje.

ocenił(a) film na 10
hyrkan

Jeśli dla Ciebie magia nie działa to mogę się zgodzić.
Pozostaje tylko współczuć, że nie możesz korzystać ze cenionego bo cennego i osławionego w medycynie i nie tylko efektu placebo (tylko dlatego, że weń nie wierzysz).

Rozumiem, że w Twoim zawężonym światopoglądzie ma prawo istnieć i działać tylko to co znasz.

______________________________________________________
Jednak po dłuższym zastanowieniu (ponieważ może kiedyś do tego dojrzejesz, choćby z samej opłacalności:) prześlę Ci wcześniej, z 5 dni temu przygotowany tekst, co do którego publikacji wachahałem się (bo to nie jest typowe dla forum)

Oto on:

Podsumowując - dzięki Tobie odkryłem, że Sekret nie jest (tak) dobry do dyskutowania o nim (jak do stosowania go).

Tu chodzi o praktykę (to ona nas ostatecznie przekonuje czyniąc tę teorie użytecznym narzędziem osobistej zmiany. Dlatego też jest tego wiele w literaturze rozwoju, biznesu - ogólnie w temacie rozwiązywania problemów i sukcesu). To nie jest nic nowego, niektóre książki mają po 50, sto i dużo, dużo więcej więcej lat (to przewija się przez świat, ale to wiedza elitarna i nie prędko trafi do szkół, świątyń, kręgów masowych). Jeśli nawet ktoś miałby oczekiwać, aż to się rozpowszechni, aż wypowiedzą się za tym uznane autorytety w TV, to będzie to już w pewnym sensie przestarzałe, a znów inne, nie popularne, elitarne, alternatywne sposoby rozumienia i organizacji swego życia. Dlatego świat zachowuje pewną proporcje jakości jego odbierania: masa pozostaje masą, a elita elitą.
Zawsze będą nowe odkrycia, prądy, możliwości.
Wszystko się zmienia, ludzkość stale się rozwija.
Ci którzy teraz nie ufają, o ile nie nauczą się odwagi, nadal będą przyjmować postawę bierności (z asekuracji przez iluzorycznym zagrożeniem popełniania błędu myślowego. Które to poczucie lęku utrzymuje ich w danym kręgu, starego, znanego paradygmatu - uniemożliwiając rozwój).

Więc sekret to nie teoria, ale praktyka (tak jak filozofia pozytywnego myślenia). Ale to bardziej duchowa wiedza niż matematyczna, fizyczna (choć moim zdaniem, najnowsza nauka to popiera, wychodząc śmiało poza schematy dawnego rozumienia materii, praw klasycznej fizyki. Kto się tym interesuje ten to wie, że wszystko się rozwija i niekiedy zmienia nawet w tej dziedzinie, gdzie ustalono tyle zasad (jakby dogmatów). Np. opatentowano już urządzenia łamiące stare zasady Newtonowskiej fizyki (którą wielu traktowało jak religie -dlatego z taki wielkim trudem to rozpowszechnia się. Brak wiary w zmianę, wobec ciągłych zmian to już zacofanie. Póki co nie zauważalne, bo ludzie czują się pewnie beztrosko w szarej, podobnych sobie masie. Jednak najbliższe dekady pokażą, że świat bardziej przyspieszy (wg. mnie ten który nie nabył nowej wiedzy, będzie miał problem odnaleźć się tak jak osoby starsze obecnie, często nie łapią komputerów i nie umieją niczego przez nie załatwić). Świat się zmienia - cywilizacja przyspiesza. Kto się nie rozwija ten się zwija i opornym będzie coraz gorzej, choćby stanowili wielką masę (walec historii jak i rynek czy sama natura, ewolucja nie patrzy na ilość, a zmiata to co nie przystaje, nie dostosowuje się do dynamiki życia, którego zmiana, rozwój to najważniejsza cecha).

Tak to nie mówi się tu i tam o sekrecie jako o dziwacznej teorii, a przy okazji zaskakującego (dla mnie) oporu przed nią, w ogóle pisze tu o sposobie adaptowania nowych idei. O sposobie pracy ludzkiego umysłu i wynikających zeń konsekwencji (jako sposób, jakość doświadczania życia).

Aby było wiadomo co traci się, a co zyskuje (reprezentując konserwatywne lub postępowe podejście - w ogóle - nie tylko w kontekście ów "Sekretu").

Bo to postawa, a nie nowa wiedza stanowi problem.
Zawsze można odrzucać z góry wszystko czego się nie rozumie
(a nie rozumie bo nie zna i koło się zamyka).
To jest mam nadzieje prosta i logiczna sprawa.
Kto nie ma wiary (kredytu zaufania = odwagi, wyobraźni i chęci) ten po nic nowego nie sięga, pozostając na danym poziomie życia (który gwarantuje jemu dany, stary sposób myślenia). Bo jakie myślenie take też życie (to chyba oczywiste).

Sekret jak dla mnie, głównie uczy nowego sposobu myślenia (to jest nie tylko wiedza, ale towarzysząca jej cała filozofia - gruntownie zmieniająca sposób postrzegania, rozumienia i poczucia świata. Bo tu chodzi docelowo o uczucia (to one są ostatecznie najistotniejsze w stosowaniu prawa-przyciągania i życiu każdego kto je posiada - czyli normalnego człowieka. Maszyny nie mają uczuć i ich nie obchodził by sekret - dajmy na to takiej sztucznej inteligencji jak z nie jednego filmu S-F. Ale gdy taka sztuczna inteligencja była by mądra, chcąc mieć władze sięgnie też po taką wiedzę, alby móc lepiej rozumieć świat ludzi).

Wiedza jest tyko opcją (można po nią sięgać lub nie).
Każdy człowiek ma mnóstwo czasu (który wypełnia jak chce).
Jeśli nawet wydaje się mu, że sekret nie zadziała (to nie dowie się do póki go nie opanuje w dostatecznym stopniu i się SAM nie przekona).

Budda zasłynął z powiedzenia:
"Nie wierzcie mi w ani jedno słowo, a SPRAWDŹCIE SAMI"

(Wiedział, że najlepiej uczy praktyka. Ostatecznie też o nią chodzi)

Więc wiesz - masz różne opcje (są też pośrednie, ale ogólnie)

Trzymać się tego co stare:
- czytać co większość (lub wcale, bazując na tym co w TV, szkole, kościele itp)
- myśleć jak większość
- czuć się jak większość (w miarę, ale swojsko bo inni mają tak samo "szaro")
- chorować i borykać z problemami większości
- żyć jak większość (czyli w niskim standardzie pod każdym względem masowym. Niemal na każdym kroku widząc i mając ograniczenia - zakazy, nakazy, powinności, czucie się zmuszanym, ofiarą okoliczności. Czyli nieraz w niedoli i uczuciu cierpienia - godząc się z losem pewnego rodzaju niewolnika, który robi to czego nie chce aby dostać to czego chce, albo uniknąć gorszego cierpienia - czyli problemów, zagrożeń, których widzi masę wszędzie jeśli myśli negatywnie, a to przecież jest bardzo rozpowszechnione).
- wieść życie nieświadome (tańcząc tak jak mu gra życie i nie umiejąc zmieniać go w sposób naturalny, łatwy i nie zmieniać raczej w ogóle, bojąc się cierpienia walki o swoje, trudu i oporu, który samemu się generuje podświadomie - nie mając pojęcia jak działa umysł i nie umiejąc jego używać).

Czyli ogólnie mówiąc żyć w jakimś koszmarze jak z filmów o obozach pracy, o sektach, niewolnictwie lub dawnych barbarzyńskich cywilizacjach gdzie nieodłącznym było godzenie się na masowe cierpienie i liczne ograniczenia.
Lub co najmniej nudne jeśli ktoś nie ma odniesienia do alternatywnego wyższego sposobu życia to może nie cierpieć nie wiedząc co traci.
Najwyżej będzie mu nudno choćby w najlepszym schemacie.

ALBO

Rozwijać się i:
- czytać to co elitarne (nowe i wydaje się egzotyczne, a na początku może i głupie)
- myśleć niezależnie (samemu, oryginalnie, łamiąc schematy, "prawdy" większości)
- czuć się dobrze (i coraz lepiej, bo pracować nad sobą rozwijając się stale, przechodząc z czasem kolejne skale, o których ludzie myślą, że są nie możliwe np. BEZWARUNKOWE szczęście)
- nie chorować i nie mieć problemów (a nawet jeśli się pojawią chwilowe, to postrzegać je w inny sposób jako pewne przejściowe i DOBRE, wyzwalające rozwój, pewne kroki na ciągłych zmian drodze -ot kolejne wyzwanie jeśli tylko podjąć je chce, bo jeśli nie to mogę użyć procedury z sekretu i samo zniknie. Wiem, że to brzmi jak magia, ale właśnie tak bywać może jeśli się tego używa, albo to choć zauważa:)
- żyć jak się che (sięgać odważnie po to czego się chce dlatego tylko, że się che wiedząc, że się na to zasługuje, bo nie ma się poczucia winy, niegodności jak "niewolnicza masa" od dziecka zindoktrynowana do poddaństwa i samoograniczania. Ogólnie wyznaczać i spełniać się, z wiarą, łatwo i z uczuciem zadowolenia z życia biorąc je za przygodę, cokolwiek się dzieje wiedząc, że się to kontroluje na duchowym poziomie i nie może to być złe. Wtedy często okazuje się, że pozorne zło dobrem się staje. Np. stare się rozpada, psuje, ginie aby utorować miejsce na nowe, dużo lepsze (auto, dom, praca, relacje).
- wieść życie świadome (będąc twórcą swego losu, a nie ofiarą zastanej i jak gdyby statycznej rzeczywistości -bo tak się ją odbiera jeśli mało lub nic się nie zmienia. Czując i myśląc tak samo doświadcza się tego samego, a zmieniając tworzy się zmiany wokół siebie wiodąc ciekawe i bogate życie jak na pasjonującej wycieczce, gdzie wiele się dzieje) .

Takie dostrzegam zasadnicze różnice (między byciem jak wszyscy, czyli bazowaniem na starej dla mnie, masowej filozofii, polegającej na NIE wiedzy o świecie, ludzkim umyśle, a rozwoju, którego konsekwencją jest POZNANIE samego siebie, zrozumienie tajemnic świata, opanowywanie tej wiedzy w coraz większym zakresie. Stając się twórcą, a nie ofiarą swojej rzeczywistości, swego losu, życia.

To taka "subtelna" różnica jakości, która nie pozostaje stała.

Piszę to wszystko bo wierzę, że chcesz (że coś w tobie chce) opanować, zrozumieć ów sekret.
Ale boisz się i podpierasz rozmaitymi argumentami (które funkcjonują w masowej kulturze). Argumentów nigdy nie zabraknie, bo zawsze można podważyć wszystko jeśli się che (ale nie o to chodzi, aby ubożyć się o możliwość rozwoju, bo rozwój jest piękny - o czym dalej).

Wracając do tematu "subtelnej różnicy" tych 2 skrajnych opcji (bycia nie ufnym lub ufnym, by podążać ku wewnętrznej zmianie -jaka z czasem owocuje na zewnątrz, ale wtedy to nie jest już takie ważne. Bo ludzie, którzy odnaleźli źródło swego szczęścia, jakby swej prawdy w sobie nie są już żebrakami czyjegoś uznania i nie przeceniają dóbr materialnego świata, które miały by zastąpić ich wewnętrzne poczucie samoakceptacji, poczucia spełnienia, zadowolenia z życia). To taki paradoks, dostaje się to czego już się tak nie potrzebuje (bo prawo przyciągania działa na tej zasadzie, że potrzeba przyciąga potrzebę, brak-brak, a poczucie spełnienia spełnienie, wolności- wolność, szczęścia -szczęście. Dlatego to wydaje się najpierw trochę trudne, bo dziwne, nie naturalne - gdyż ludzi nauczono, aby nie powiedzieć wytresowano, postępować - myśleć i czuć się - zupełnie odwrotnie. Wiedza ezoteryczna przybliża naturę świata jako wielkiego lustra, jakby wzmacniacza, który materializuje, oddaje to co się doń wrzuca - jeśli radość - radość wychodzi z życia, jeśli zło to zło. To prawo wiary, to prawo tworzenia - funkcjonujące w literaturze min. jako prawo przyciągania. Jezus mówił o tym samym bardzo dawno i na różne sposoby, ale ludzie go nie zrozumieli i nadal pozostają nieświadomi tego jak działa ich świat).


Otóż ta różnica nie polega na stabilnych stanach (co już zaznaczyłem, że świat się rozwija, a kto się nie rozwija to się cofa).

Jezus (skoro o nim wspomniałem - dodam) też to zauważył mówiąc:
Ci którzy mają dostaną więcej, tym którzy nie mają zostanie odebrane to co mają (cytowałem z pamięci).

To prawo rozwoju, bo prawo przyciągania to prawo tworzenia tego na czym się ktoś skupia.

Patrz np. na pieniądz jeśli ktoś ma to procentuje i z czasem ma więcej.
Jeśli ktoś nie ma (lub ma na minusie) to z czasem ma mniej.
(na tej zasadzie bogaci się bogacą, a biedni biednieją - co jakby mimochodem powiedziano też w filmie Sekret).

Więc tu nie chodzi o jakieś stałe standardy do których można by ostateczne przywyknąć (Typu poziom rozwoju: niski-wysoki, masa-elita, nie wiedza-wiedza, nie świadomość-świadomość, pustka-obfitość).

Ta "subtelna" (jak ironicznie napisałem) różnica postaw wobec życia
polega na PODĄŻANIU w dwóch różnych, przeciwnych kierunkach.

Może nie potrzebnie tak straszę (bo w końcu jak człowiekowi niewygodnie to się budzi, mówi się, że od dna się odbija. Ale też dna nie ma i jak zechce będzie umiał adaptować się na coraz niższych poziomach wartkości myślenia, samopoczucia).

Kontynuując wątek rozbieżności tych dróg (ignorancji i zaufania, zastania i rozwoju osobistego).

To nie są żadne standardy, to są postępujące (jak w przykładach z pieniędzmi) jakości życia.

Rozwój w dół lub w górę.

Oczywiście jest też środkowa opcja.
Można stać w środku zmieniającego się, rozwijającego świata.
Ale to gwarancja nie samodzielnego, nudnego życia.
Życie to nie musi być wegetacja (zmaganie dla samego przetrwania.
Nie miała by większego sensu taka idea - choć firmuje chyba taką religia i nauka. Kosmiczny przypadek albo stworzenie i zrzucenie z raju przez wrednego boga. Czyli jakieś bezsensowne bajeczki - ot jesteśmy i wegetujemy jak rośliny, gromadząc jedzenie i różne dobra, aby w miarę wygodnie trwać w ogóle). Nie będę tu pisał o wszystkim, bo to każdy pozna i zrozumie w swoim czasie, gdy sięgnie po literaturę w sekretu zakresie (czym jest życie i po co tu jest się). Wspomnę tylko, że niektóre z osób występujących na filmie napisały masę księżyk (kilka z nich stało się światowymi bestsellerami - mówi się o nich że zmieniają życie. O jednym z autorów nawet nakręcono film fabularny, znaczy na podstawie jego życia:)
Wierzę, że moje też będzie ciekawe i kiedyś wydam o nim książkę (właściwie to jest ciekawe, ale jeszcze nie tak bardzo jak bym chciał, aby wszystkim sceptykom opadły szczęki - mam bardziej ambitne cele i ponieważ nie mam nic do robienia na co dzień, to właśnie na duchowym poziomie je realizuje pracując nad sobą intensywnie, w czym sprzyja, jakby towarzyszy mi życie układając się idealnie, abym był wierny sobie i nie odpuszczał zadowalając się tym co zwyczajne. Np. dziś dostałem kilka niesamowitych inspiracji, podpowiadających z jaką łatwością ... Nie powiem co, ale dam przykład ot taki Marek C. skrobnął dla zabawy skrypt, z którego splotem okoliczności stał się właścicielem FB). To jest tak, że robiąc to co się lubi (uwielbia, kocha) DOSTAJE SIĘ najwięcej od życia (na tym polega prawo przyciągania - to siła uczucia). Ale ponieważ jest do łatwe i domyślne (bo każdy naturalnie dąży do łatwości i szczęścia) od dziecka wmawia się masom, ze życie to kara, że sukces to ciężka praca itp. Uczy się ich dokładnie odwrotnie (dlatego sekret wydaje się być jak bujda, bo cała edukacja, religia, media idą w przeciwną stronę -Masowa informacja to silny oręż znakomicie organizowany dla podtrzymywania nie świadomości, w efekcie czego NIEWOLNICTWA).

Wiem, że to dziwnie brzmi ale zwróć uwagę na historie.
Niewolnictwo było powszechne (nie znikło, ale wyewoluowało do idealniejszej formy - nie świadomego niewolnictwa - dzięki praniu mózgu od kołyski, tresurze sposobu myślenia od dziecka i podtrzymywania tego przez TV, w tym kino, rozrywkę. Można wyróżnić pewne tendencje i wskazać na zawartą w przekazach ideologie formatująca umysły na głębokim poziomie emocji, na np. walkę. To jest motyw jakim się non stop karmi ludzi, więc wierzą że trzeba walczyć, wierzą w opór i podświadomie tworzą go). Psycho-manipulacja zastąpiła bicz (propaganda zstąpiła czołgi -ideologiczny podbuduj jest wolniejszy, ale skuteczny, o niebo bardziej opłacalny). Więc religia, szkolnictwo, media to polityka gdzie chodzi o wyhodowanie nieświadomego niewolnika, który niewiele wie o życiu. Wie tylko tyle ile mu powiedzą, a mówią mu o samych najgorszych koszmarnych rzeczach (w wiadomościach niemal same tragedie, w polityce afery i kłótnie, w kościele Armagedon, szatan i zastraszanie karą za grzechy, wmawianie ludziom że są źli. W szkole zmuszanie do posłuszeństwa, wkuwanie formułek na pamięć i ocenienie z nich. Stresowanie egzaminami, klasówkami, popełnianiem błędów i publicznym ośmieszeniem. istna tresura na nie myślenie samodzielne, lęk i podporządkowanie (oraz ocenianie się samemu wg. podanych kryteriów i wzajemnie - stąd chyba bierze się hejt oraz lęk przed wystąpieniami, przed BYCIEM SOBĄ).

To tyle jeśli chodzi o przyczyny naszego wewnętrznego oporu przed tego typu wiedzą, jaką reprezentuje The Secret

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

Magia nie działa, bo nie działa. Nie ma tu żadnego "dla mnie". Możesz współczuć, jak każdy głupiec mądrzejszym. Natomiast nic poza współczuciem nie możesz, bo magia nie działa. :)

Poza capsem używasz też nadmiaru słów. Dziecko drogie, ani od pisania większych liter ani od pisania dłuższych tekstów nie będziesz miał nigdy racji. Rację zaczniesz mieć, gdy przestaniesz ignorować rzeczywistość i żyć w świecie złudzeń.

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

"wachahałem się"

No i takie są efekty.
Mylisz, po raz co najmniej setny, dwie sprawy. To, co genialne, bardzo często jest przez większość ludzi odrzucane. Jednocześnie jednak to, co odrzucane, bardzo rzadko jest genialne. Gdy ludzie zdrowi psychicznie odrzucają bełkot magiczny, to nie mówimy, że "genialne rzeczy są najczęściej odrzucane", bo przeciwko genialności wystarcza argument: nie działa! Mówimy "większość rzeczy odrzucanych to brednie". Bo gdybyśmy operowali tylko taką statystyką, to na podstawie samego faktu, że ludzie najlepiej wykształceni odrzucają magię, już moglibyśmy zasadnie w skuteczność magii wątpić.

Nie musimy jednak kierować się autorytetem wykształconych. Możemy własnoręcznie i każdego dnia tworzyć eksperymenty, zawsze potwierdzające, że tylko osoby o zdecydowanie poślednim intelekcie wierzą w magię. To tylko (naprawdę tylko) efekt nieradzenia sobie najsłabszych umysłów ze złożoną rzeczywistością.

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

Aha. Tekst w gimnazjum nie przejdzie, bo ma za wiele błędów językowych. A skoro odpada gimnazjum, to zostaje własny blog albo prasa oszołomska.

ocenił(a) film na 10
hyrkan

Zachęcam do używania rozumu.
Przeczytaj uważnie 2 razy co napisałeś.
to nie rozmowa merytoryczna to ośmieszanie się i trolling.

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

Nie szczekaj tyle o rozumie. Przeczytaj choć raz to, co napisałeś. "wachahałem się" :D

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

Nie ma, ponadto wiedzy "duchowej". Jest wiedza i brak wiedzy. Matematyka dała nam możliwości opisu, odkrywania prawidłowości. Fizyka jest zastosowaniem tego opisu do istniejących oddziaływań materii. Chemia ujmuje w matematyczne ramy zachowania w większej skali, biologia w jeszcze większej.
Głupotki o magii możemy nazwać nieprawdziwymi historyjkami na dobranoc dla naiwnych dzieci, nie zaś "wiedzą duchową".

hyrkan

Jeżeli wiedzę duchową rozumieć jako poznanie dynamiki swojej lub czyjejś osobowości, to taka wiedza istnieje. Wiedza rozwijana w instytutach i na uniwersytetach ma w dużym stopniu charakter nomotetyczny i może mieć bardzo ograniczone zastosowanie do zrozumienia specyfiki jakiegoś indywidualnego przypadku, tym bardziej gdy tym przypadkiem jest jakiś człowiek.
Potrzebna jest wtedy raczej wiedza czerpiąca z czyjejś biografii i pokazująca jak poszczególne elementy tej biografii korespondują ze sobą. W trakcie rozmowy z dobrym terapeutą można zastanowić się jak czyjeś zasoby mają się do aspiracji. Albo jakie te aspiracje tak naprawdę są. Dobry terapeuta to niekoniecznie ktoś kto ma olbrzymią wiedzę wyniesioną z uniwersytetu ale na przykład ktoś kto potrafi słuchać a następnie zadać trafne pytanie. Pytanie na które powinien sobie odpowiedzieć już samodzielnie jego klient.
Tak wiec poznanie idiograficzne ma swoją wartość, choć trudno nazwać to wiedzą.

Poznanie może mieć charakter ogólny i też mieć olbrzymią wartość nie będąc wiedzą.
Czytałem niedawno książkę Piotra Stankiewicza pt:"Sztuka życia wg. stoików". Jak dla mnie rewelacja. Zalecenie starożytnych stoików mają charakter bardzo zdroworozsądkowy, choć trudno nazwać je wiedzą sensu stricte. Na przykład zaleca się, by ze spokojem podchodzić do rzeczy od nas niezależnych. "Jeżeli bowiem pragnąć będziesz rzeczy, które nie są od na zależne z konieczności musisz się czuć nieszczęśliwy" (Epiktet, Encheiridion, fragm. 2).

Z punktu widzenia fizyki, chemii czy biologii trudno wprowadzić podział na rzeczy zależne i niezależne. Do pewnych tematów trudno podejść z poziomu kwarków, cząsteczek, narządów wewnętrznych czy ogólnych nomotetycznych prawidłowości.


ocenił(a) film na 1
pazurekk

Jeśli wiedzę duchową rozumieć jako poznanie dynamiki, to nie piszemy o tym odnośnie filmu od oszustów dla debili.

Stosowanie zamiast ograniczonej wiedzy nieograniczonego błędu nie powoduje, że jest się mniej ograniczonym. Wobec tego szafowanie określeniami odnoszącymi się do szerokości horyzontów czy otwartości umysłu jest tylko manipulacją maskującą, że zalecamy popełnienie błędu, żeby czuć, że nic już nas nie ogranicza, w szczególności poprawność.

Statystyki nie potwierdzają skuteczności terapeutów. W rozmowie z kimkolwiek albo i bez rozmowy, siedząc na tronie, można wpaść na znakomity pomysł.

Wartość błędu może być ogromna. Na przykład pieniędzmi można mierzyć, jaką wartość dla oszusta ma to, że oszukany popełnia błąd. Ba, oszukany nawet lubi mi pisać, że ten błąd ma dla niego wielką wartość. Pisanie, że coś jest jednocześnie niemierzalne i wartościowe to sprzeczność. Albo umiemy wartość mierzyć, albo nie. Jeśli umiemy, to opisujemy mi metodę mierzenia, a ja pokazuję w kilku krokach, że jesteśmy hipokrytami. Jeśli nie, to nie opowiadamy o wartościach.

Charakter "zdroworozsądkowy" ma to, co akurat się nam podoba. A sąsiadowi podoba się coś innego i dla niego zdroworozsądkowy jest epikureizm.

Stwierdzenia w rodzaju "do pewnych tematów trudno podejść" należą do najgłupszych, jakie spotykamy na tym świecie. Jeśli nie chcesz podejść - nie podchodź. Ale innym pozwól, niezależnie od tego, czy Ci trudno na to patrzeć. Jeśli mówisz o konkretnej rzeczy, mów o niej konkretnie, a nie serwuj ogólnych tekstów, że zazwyczaj głównie z reguły często coś jest, choć nie zawsze. Jeśli piszesz truizm, bo nie odnosisz się do żadnego konkretu, a naprawdę masz ochotę pisać truizm, że pewne rzeczy są trudne, to zmień adresata.

Dziękuję.

hyrkan

Adresatem mojej wypowiedzi jest każdy, kto chce sobie z niej wziąć to, co uważa za sensowne. Na podobnej zasadzie ja czerpię ze stoicyzmu, a kto inny z epikureizmu.

Chodzi właśnie o to, by czerpać z tego co każdy uważa za sensowne. Osho uważał na przykład, że nie warto odpowiadać w stanie wzburzenia. Uważam, że to bardzo mądra zasada. Ma sens i się sprawdza. I w tym momencie nie ma większego znaczenia fakt, że Osho miał jakieś kontrowersyjne poglądy na inne tematy. Nie ma też znaczenia fakt, czy ta zasada została przetestowana przez uniwersytet. Najważniejsze jest to, że mi się to sprawdza.

Nauka to podstawa, ale wiele rzeczy można zobaczyć będąc po prostu uważnym.

ocenił(a) film na 1
pazurekk

Stoicy namawiali do wiary oszustom czy czerpiesz wybiórczo?

Jeśli się ma 3 lata i czerpie to, co się uważa za sensowne, to gdy się ma fizycznie 4 lata, to mentalnie jednak bardzo niewiele ponad 3, a gdy się wtedy czerpie to, co się uważa za sensowne, to mając 25 lat fizycznie, można się już nieźle zbliżać do 4 mentalnie. Przede wszystkim nie sprawdzać sensowności, tylko zawsze uważać coś za sensowne i ignorować fakty, bo się ich nie uważa. W środowisku ludzi zabobonnych może to brzmi fajnie.

Na tym właśnie polega łatwość i bezwartościowość takich zaleceń: mamy informację, że oto nie tylko robimy, co nam się podoba, jak pierwszy lepszy półmózg kibol, ale że to niby stoicy! Że to Osho! Że wielkie umysły nam zalecają ignorować fakty! No niestety nie. Stoicy by się pod okłamywaniem ludzi nie podpisali. I satanizm powstał, by ludzie, którym się niewiele w życiu chce, mogli o sobie czytać, że są dzięki temu wspaniali, i przeróżne przeróbki buddyzmu na użytek zachodni na tym polegają, że w zasadzie robimy co chcemy, bo uważamy, że daje nam to szczęście. Gdybyś robił to, co kibol, ale kupił sobie na targu dyplom "masz rację", to byś zauważył, jaka jest wartość takiej argumentacji na rzecz Twojego postępowania? Myślę, że 4-5 latek też zauważa. A w wieku 25 lat powinniśmy już zauważać, że jeśli ktoś nam nie daje nic poza miłymi słowami, a bierze od nas pieniądze, to najwyraźniej ceni nasz pieniądze bardziej niż nasze miłe słowa. :>

Istnieją błędy poznawcze. Zamiast pisać "mi się to sprawdza" pisz "nie umiem rzetelnie ocenić, czy mi się to sprawdza, ale zapłaciłem pieniądze, wobec tego działa znany efekt, że lubię to, co kupiłem". Gdy tak będziesz pisać, to złego słowa nie powiem.
Bo na tym polega testowanie przez uniwersytet, żeby uniknąć subiektywnych pomyłek wynikających z tego, że się bardzo chce coś widzieć.

Wiele można zobaczyć będąc po prostu uważnym. A o kim to pisałeś? O sobie? To się czuj wyśmiany. Jest oczywiste, że "wiele można zobaczyć będąc uważnym", więc znów napisałeś truizm na poziomie 4-latka. Drogie dzieci, a więcej ptaszków na drzewie widzi ten, kto ich uważnie szuka, czy ktoś roztargniony jak pan Hilary z wierszyka? - Uważny! - Dobrze, Marysiu!
Ale jeśli ktoś pisze podobne truizmy, by napisać "a ja nie mam wiedzy, ale myślę o sobie dobrze, więc na pewno widzę co trzeba", to ten ktoś ma problem z uczciwością wobec siebie. Będąc uważnym przede wszystkim można zobaczyć wpływ myślenia życzeniowego, można zobaczyć brak symetrii danych statystycznych (gdy myślimy, że coś się dzieje z powodu naszej obecności, to zawsze brakuje nam danych, co się dzieje, gdy nas nie ma na miejscu - bo nas tam nie ma i stąd brak danych), ogrom różnych innych błędów, które popełniamy, gdy nie zobiektywizujemy naszych obserwacji (mierzenie wartości czymś innym niż wrażliwe na zaburzenia zmysły, stosowanie matmy dla przeliczenia a nie wrażenia że wynik musi być jakiś, ślepe próby dla wykluczenia podświadomej pomocy lubianej tezie). Skoro nie dostrzegasz tego wszystkiego, to ludzi po prostu uważnych być może gdzieś w życiu mijasz, ale rozmawiasz z nimi rzadko.

hyrkan

Nigdzie nie napisałem, że należy ignorować fakty. Po co ignorować prawo grawitacji? Można się poobijać.

Nie jest też prawdą jakobym podniecał się nazwiskami. Osho, stoicy. Kibol też może mieć coś wartościowego do powiedzenia. Może mieć refleksję, której nie znajdziesz w statystykach. Bo świat kibola jest jego światem i on ma z nim bezpośredni kontakt.

Piszesz, że statystyki nie potwierdzają skuteczności terapii. Chodzi właśnie o to, aby nie patrzeć na świat poprzez statystyki, i wcale nie oznacza to ignorowania statystyk.

Jeżeli idę do terapeuty, po którym widzę, że potrafi słuchać i widzi rzeczy, których ja nie widzę (bo na przykład nie chcę widzieć). Który zadaje mi kluczowe pytania dotyczące jakiejś mojej sprawy. Jeżeli widzę, że moje żyje zaczyna się zmieniać pozytywnie wskutek rozmów z tą osobą, to jakie znaczenie mają jakiekolwiek statystyki? Żadnego.
Z drugiej strony nie ma żadnej gwarancji, że certyfikowany terapeuta nikogo nie skrzywdzi.
Statystyki się przydają, ale one nie zastąpią uważności i indywidualnego podejścia do każdej osoby i sprawy.

Piszesz:"Pisanie, że coś jest jednocześnie niemierzalne i wartościowe to sprzeczność."

Rzeczy wartościowe są wartościowe tylko dla Ciebie. Wartość, której doświadczasz jest nieprzekazywalna intersubiektywnie. I tym samym nie da się tego wyrazić liczbą .

W tym też sensie myśl może mieć wpływ na rzeczywistość, bo nie żyjesz w świecie rzeczy samych w sobie, tylko w swoim indywidualnym świecie, który jest tylko Twój. Świat, w którym żyjesz jest wypadkową Ciebie i otoczenia i zmiana myślenia i nastawienia dosłownie może zrewolucjonizować tak rozumiany świat. Nie twierdzę, że można siedzieć w fotelu i myślą przyciągać czeki. Ale jeżeli ktoś tak twierdzi, to po prostu można to pominąć, tak jak ja zignorowałem pogląd Osho, jakoby kamienie miały duszę. Ten jego pogląd nie ma po prostu dla mnie żadnego znaczenia i go nie biorę. Biorę po prostu to co sensowne a w przekazie Osho jest tego sporo.

Piszesz:"Stwierdzenia w rodzaju "do pewnych tematów trudno podejść" należą do najgłupszych, jakie spotykamy na tym świecie. Jeśli nie chcesz podejść - nie podchodź."

Dla mnie to dość jasne, że np. o polityce nie da się rozmawiać z perspektywy cząstek elementarnych. Nie spotkałem się jeszcze z sytuacją, aby nomenklatura tego działu fizyki w jakikolwiek sposób nadawała się do pisania książek o polityce. Może najpierw dopytaj zanim stwierdzić, że coś jest głupie.

Uważność polega między innymi na zauważeniu, że w odniesieniu do pewnych osób czy sytuacji statystyki, które ktoś ma w głowie stanowią przeszkodę. I pisząc z Tobą widzę czarno na białym, że tak rozumiana uważność bynajmniej nie jest powszechna.

ocenił(a) film na 1
pazurekk

Napisałeś o braniu tego, co kto uważa za sensowne. Pomijanie faktów jest jednym z podstawowych sposobów realizacji tego, co postulujesz.

Każdy "może" mieć coś wartościowego do powiedzenia. Nie każdy ma. Zatem rzucanie "każdy może" to tylko jeden truizm więcej. Czy systematycznie myślisz podobnymi niestosowalnymi w praktyce sloganami i zerowej wartości?

Jeśli jesteś terapeutą, który chce iść na dziwki i potrzebuje pieniędzy, to oczywiście nie patrz na świat przez statystyki. Jeśli jednak jesteś osobą potrzebującą pomocy, a nic nie świadczy o tym, że uzyskasz tę pomoc na terapii (bo gdyby coś świadczyło, mówiłyby o tym statystyki), to nie, nie chodzi o to, żeby ignorować statystyki. Są ludzie, którzy znają wartość statystyk i są osoby, które nie powinny wyjść z liceum, ale mama nauczycieli ubłagała.

Większość schizofreników widzi rzeczy, których Ty nie widzisz. Większość logików także. Polecam czasem zadać sobie pytanie o rację, a nie tylko takie o widzenie.

Jeśli zrelatywizujesz wartość, to stanie się słowem bez treści. Jeśli nie jest wartością, by nie bolało, by dzieci były zdrowe, a życie szczęśliwie, a jest wartością, by się dać okłamać oszołomom od magii, to rzeczywiście, Ty masz rację, a słowo wartość jest pozbawione znaczenia.

Piszesz "nie spotkałem się".
No to prosty przykład.
Wiele procesów fizycznych, także odnoszących się do cząstek elementarnych, ma charakter probabilistyczny, statystyczny, może nieliniowy, ponadto losowe procesy w przyrodzie podlegają zasadom wariacyjnym minimalizującym energię.
Fakt, że niewielu opisuje politykę jako zjawisko losowe o nieliniowym charakterze z atraktorami analogicznymi do minimalizacji energii nie oznacza, że nikt tego nie robi i jest to bezcelowe.
Przeceniamy bowiem przede wszystkim ludzką inteligencję. Inteligencja dotyczy 1-3% ludzkości, mówią moje ostrożne szacunki, reszta małp mniej lub bardziej skutecznie naśladuje pewne zachowania, które - gdyby były wypracowane samodzielnie - świadczyłyby o inteligencji. To dość dobrze wyuczone boty. Zresztą, temat magii pokazuje, że wiele z nich to pomyłki jak ten bot nauczony głupot.
Wobec tego, że zachowania racjonalne (czyli przemyślane i zachodzące z uwagi na racjonalną argumentację ich wartości) stanowią rzadkość, a podstawą ludzkich decyzji są procesy fizyczne w skali atomowej, opis procesu jako statystycznego jest sensowny. Prawidłowości w polityce czy tendencjach społecznych nie muszą mieć przyczyny w racjonalnym rozważeniu politycznej sytuacji i możliwych opcji. Mogą mieć przyczynę w procesie losowym, który rządzi ludzkością i na szczeblu losowania z puli genowej, i na szczeblu poznawania kultury (nabywania tożsamości w praktyce) i na szczeblu współtworzenia kultury (społecznym). Proces dokonywania decyzji politycznej ma zatem u podstaw procesy analogiczne do badanych przez fizykę cząstek, gdzie się w emergencji nie upatruje niczego więcej ponad naturalny efekt odpowiedniej komplikacji losowego układu.

Może najpierw dopytaj, czy gdy nazywam coś głupim, nie mam racji. Jak dotąd mam, a nie oszczędzam tego słowa na czarną godzinę, jak widzisz.

Statystyki stanowią oczywistą przeszkodę dla nieuków. Nie czuj się urażony, mowa jest o Tobie, ale przecież nie mijam się z prawdą. Złe rozumienie statystyk to również podstawa wielu wierzeń magicznych, co pewna stara instytucja z facetami w kiecach i pewna partia polityczna starają się udowadniać jak najczęściej. Nie zmienia to jednak czegoś elementarnego, niesamowicie prostego. Jeśli jakiś fakt ma miejsce, może być odnotowany. Jeśli zachodzi częściej, może być odnotowywany regularnie. Dane pozwalają się opracować i to nazywamy statystyką. Jeśli coś nie daje się ująć w statystyki, to najpewniej nie istnieje. Mówimy o zdarzeniach, które kogoś gdzieś spotkały, a potem nikt inny nigdzie już tego nie powtórzył. Mówimy o błędach jednostek, błędach poznawczych, urojeniach, błędach interpretacji. Te wszystkie zdarzenia, które zachodzą, gdy jest zbyt ciemno na statystyki, za dużo upalenia ziołami na statystyki etc, zwiemy właśnie błędami, bo w kontrolowanych warunkach ich nie ma. Nie istnieją. Nie ma.

Wobec tego to wszystko, co wychwalasz jako rzeczy, do których statystyki się nie odnoszą, istnieje tak samo, jak krasnale. Ma taki sam wpływ na Twoje życie jak krasnale, ma taki wpływ na politykę jak krasnale.
Oczywiście na innym poziomie odpowiednio wiele odpowiednio głupich osób zawsze ma na coś wpływ, wówczas jednak znów: chaos nie jest wynikiem treści urojeń, ale faktu ich występowania. Emergencja jest wynikiem wielkiej ilości procesów prostych, losowych, a nie bozi i magii.

hyrkan

Zauważ jedną rzecz. Mój pierwszy komentarz do Twojej wypowiedzi nie był napastliwy. Tymczasem Ty już na wstępie piszesz mi, że jedno z moich stwierdzeń należy do najgłupszych jakie spotykamy na świecie.
Być może myślisz w tym momencie: Skoro coś jest głupie, to dlaczego mam nie napisać, że takie jest?

Ja bym powiedział, że jest kilka powodów.
Po pierwsze takie określenia zawsze da się wyeliminować jeśli się tylko chce i jest to wskazane zwłaszcza wtedy, gdy kogoś jeszcze nie znasz i kto cię nie atakuje. To takie dość oczywiste, że jak ktoś jest miły dla Ciebie, to Ty też jesteś miły. Może słyszałeś o czymś takim, czy nie bardzo?
Po drugie zawsze warto dopytać zanim się użyje mocnego określenia. Z czysto racjonalnego względu. Czasami problem tkwi w słowach, które są przez obie strony inaczej rozumiane. Nie można wreszcie wykluczyć sytuacji, że dziwne stwierdzenie kryje w sobie aspekt, którego się do tej pory nie brało pod uwagę.

Takie agresywne reagowanie jest nie do pogodzenia z postawą uważności, którą uważasz za banał i truizm. Nie twierdzę, że ja mam ją już opanowaną perfekt, ale przynajmniej mam świadomość, że to nie jest banał.
Musisz mieć w sobie naprawdę spore pokłady agresji czy może jakiegoś rodzaju zagubienia, skoro nawet gotów jesteś robić jakieś sugestie na temat czyjejś matki.

Uważność to nie to samo co spostrzegawczość. To cały styl życia polegający na tym, że masz dystans także do swoich poglądów. I świadomość ich ograniczenia. A dystans daje Ci spokój i wiedzę o tym co dzieje się zarówno w Tobie jak i wokół Ciebie. Nie ma wtedy w Tobie potrzeby agresji czy chęci poniżania kogokolwiek poprzez sugerowanie, że ktoś ma świadomość czterolatka.

To nie magia jest problemem tylko arogancja.

Twoje rozważania o relacji pomiędzy fizyką a polityką pokazują, że nadal nie rozumiesz o co chodzi. Ja doskonale zdaję sobie sprawę, że modele fizyczne można próbować stosować w innych naukach. Na naszym wydziale prof. Ryszard Kutner zajmował się między innymi ekonofizyką.

Tu chodzi o to, że nie istnieje coś takiego jak fizyka przyjaźni, czy fizyka lojalności. A nawet gdyby istniała, to byłby to tylko mały aspekt zagadnienia. I właśnie dlatego w szkołach uczymy nie tylko przyrodoznawstwa, ale też konfrontujemy młodzież z wielką literaturą. Właściwą dla pewnego typu rozważań kanwą jest Makbet, a nie cząsteczki.

Nie ignoruję statystyk, ale statystyki mogą pomijać to co indywidualne, a to co indywidualne w przeciwieństwie do krasnali jak najbardziej istnieje. Statystyczna wiedza może być mało pomocna , gdy zyskuje się wgląd w swoje indywidualne sprawy, niezależnie od tego czy robi się to przy pomocy terapeuty, czy nie. Odpowiedzi na pewne pytania szuka się czasami w swojej biografii i w specyfice swojego funkcjonowania, a nie w książkach. Zresztą napisałem już o tym wyżej, ale to zignorowałeś. Filtrujesz po prostu informacje, które nie pasują do Twojego schematu.

Nie bardzo też rozumiem na jakiej podstawie imputujesz mi nieuctwo, skoro napisałem wyraźnie w swoim poprzednim poście na samym początku, że nie warto ignorować faktów, bo można się poobijać.
Wychodzi więc na to, że to, co Ci się tak naprawdę nie podoba, to postawa otwartości. Postawa polegająca na tym, że ktoś wprawdzie bazuje na nauce, jednak interesuje się też na przykład poglądami Osho i znajduje w nich wiele ciekawych refleksji. Refleksji, których raczej nie znajdzie we wprowadzeniu do optyki ani nawet podręczniku do psychologii społecznej.

Przyjść z fizyką i wymachiwać nią jak maczugą to zawsze można. Mnie osobiście bardziej interesuje pytanie co ludzie tak naprawdę znajdują w filmach takich jak "Sekret". Ale żeby się tego dowiedzieć, to trzeba najpierw popracować nad swoimi umiejętnościami interpersonalnymi.








ocenił(a) film na 1
pazurekk

Twój pierwszy komentarz był za to pełen błędów, a mój nie. Gdyby Twoje stwierdzenia nie należały do najgłupszych, to bym tego nie napisał. Sprawdź. Napisz jeden post sensowny, zobaczysz moją reakcję. Żadnej napaści.

Powołujesz się na stoików, którzy, przy okazji, operowali skutecznie logiką, gdy Ty operujesz jedynie truizmami i ogólnikami, wobec czego zasadniej się powołać raczej na sofistów.

A teraz popatrzmy, jakimi tekstami próbujesz przebić początkową głupotę i mi udowodnić, że to nie wtedy był kres ludzkich możliwości:
"takie określenia zawsze da się wyeliminować jeśli się tylko chce"
- truizm, że się da. Oczywiście, każde słowo da się wyeliminować. Cały tekst da się wyeliminować.

"jest to wskazane"
- brak jakiegokolwiek uzasadnienia, że to wskazane. Napisałbyś, że chcesz, to byś nie skłamał.

"To takie dość oczywiste, że jak ktoś jest miły dla Ciebie, to Ty też jesteś miły"
- po pierwsze w tej oczywistości to nawet nie jest prawdziwe, bo jak idiota mi pisze miłe rzeczy, to mu odpisuję "spadaj idioto łaś się do kogoś ze swojego stada" albo coś w tym rodzaju. Nie jestem miły dlatego, że ktoś jest, a tylko dlatego, że mam akurat ochotę. Stoik byłby w stanie rozważyć tę kwestię głębiej - czy jesteśmy mechanizmami, które działają deterministycznie miłymi gestami w podzięce za miłe gesty? Jak automaty? Inna rzecz, że rozmowa posiada też inną funkcję niż iskanie małp. Małpy się iskają w celu zacieśniania więzi, ja rozmawiam często w celu przekazania faktów. Jeśli zatem mam do przekazania, że piszesz bzdury, to nie przekazuję tego sprawiając Ci przyjemność. Prawda, że rozsądne? Odpowiedzią idioty jest wtedy "ale gdybyś był miły to by Cię rozumieli zamiast reagować oburzeniem". Zaraz sprawdzimy, czy tak napisałeś.

"zawsze warto dopytać zanim się użyje mocnego określenia"
- również nieprawda. Mamy nieco inne tempo wyciągania wniosków. Jest absurdem, żebym w ramach ćwiczeń z gry aktorskiej udawał, że rozumuję równie wolno jak Ty i potrzebuję się dopytywać tak, jak Ty byś się dopytywał.

"Czasami problem tkwi w słowach, które są przez obie strony inaczej rozumiane"
- kolejny truizm z gatunku "czasem może być tak". Oczywiście. A najczęściej problem tkwi w zupełnym nieuctwie strony reprezentującej jakieś magie i inny zabobon i reklamującej się przez zupełnie nieadekwatne nazwy szkół filozoficznych. Truizmy tego rodzaju to na dobrą sprawę manipulacja, jeśli są używane świadomie. Sugerują bowiem, że w tym przypadku jest tak, jak według truizmu jest "czasem" czy "często". Jeśli zatem masz jakieś dane, że rozumiemy słowa inaczej, to proszę, daj te dane. Jeśli nie masz takich danych to rzucanie z wiatrem truizmu, że "czasem tak bywa" jest jałowym przedłużaniem treści o coehlizmy.

Kolejną wadą truizmów jest brak ich konsekwencji logicznych. Wyobraź sobie, że X czasem jest Y, a Y czasem jest Z. Jak się mają X i Z? Stoicy nie dążyli do mętności wypowiedzi, żeby z nich wynikało nic albo cokolwiek.

"Nie można wreszcie wykluczyć sytuacji, że dziwne stwierdzenie kryje w sobie aspekt, którego się do tej pory nie brało pod uwagę. "
- No i? Kolejny truizm. Oczywiście nie musisz wykluczać, że kupa psa, gdy ją mijasz, zawiera w sobie diamenty. Masz pełne prawo zarówno rozgrzebywać psie kupy jak otwarcie reklamować takie rozgrzebywanie. Ale nie miej złudzeń, że ocena tego zachowania będzie uprzejmym iskaniem małpy.

"Takie agresywne reagowanie jest nie do pogodzenia z postawą uważności,"
- oho, no jasne. Widzisz, fakty są, jakie są. Osoba, która jest milusia i słodziusia nie ogarnia ich lepiej. Są osoby zdolne do pracy na faktach (analiza, opracowanie statystyczne) i są osoby tworzące mętne teksty na temat tego, że ich bezowocne, pełne truizmów podejście jest w rzeczywistości uważnością i skutkuje najlepszym mega ekstra cudem na świecie. Jest mi obojętne, jakimi wielkimi słowami podsumujesz swoje podejście pełne durnych truizmów, żeby sobie wmówić, że ma ono wartość. Wybrałeś słowo uważność? No fajnie. Rzuciłbym Ci ciastko, gdybym wiedział, gdzie je rzucić.

"mam świadomość, że to nie jest banał."
- brak wszelkiej argumentacji. Nie skłamałbyś pisząc "mam niepotwierdzone niczym wrażenie oparte na myśleniu życzeniowym, że gdy piszę niestosowalne w praktyce ogólniki, to nie są one banałami". Argumentacja, że to jednak banał: zaserwowanie dwóch kolejnych zdań mówiących, jakie relacje zachodzą "czasem" wyklucza już nawet określenie, czy pewne konsekwencje zachodzą w ogóle (nie wiemy, jak w przykładzie wyżej, czy choć jeden X jest Z). Ponadto nie argumentujesz, że którekolwiek z ogólnych stwierdzeń ma zastosowanie do sytuacji rozważanej. Innymi słowy ktoś zje dobry obiad, a Ty przyleziesz z "obiady czasem są zatrute". Ktoś z powodzeniem umrze na zawał, a Ty stwierdzisz "odchodzenie z tego świata może być trudne" etc. Masz jakieś natręctwo, żeby z takimi tekstami do ludzi przychodzić?

"To cały styl życia polegający na tym, że masz dystans także do swoich poglądów"
- po pierwsze "mieć dystans" to pojęcie niejasne. Jeśli masz na myśli, że Twoje poglądy traktujesz jak zabawę, nie starasz się, by były coś warte i opracowujesz je z myślą o gadce przy wódce, to Ty masz dystans, a ja nie. Jeśli natomiast masz na myśli, że jesteśmy gotowi mentalnie i intelektualnie do zmiany poglądów "naszych" na "cudze" pod wpływem dobrej argumentacji, to ja mam ten dystans, a Tobie brakuje przygotowania intelektualnego, wobec czego nie ma już potrzeby rozważać, czy wykazujesz wolę zmiany.

"Musisz mieć w sobie naprawdę spore pokłady agresji czy może jakiegoś rodzaju zagubienia, skoro nawet gotów jesteś robić jakieś sugestie na temat czyjejś matki."
- o, zagubienia. Niektórzy mówią na to "wnioskowanie", inni "zagubienie". Wyobraź sobie, że idziesz do zoo. Wchodzisz do klatki z małpami. Że mówisz potem komuś, że jego matka to małpa (szympansowi, na przykład), a jego argumentacja (oparta na iskaniu i szczerzeniu zębów) jest logicznie niewystarczająca. Musisz mieć w sobie spore pokłady agresji.

"A dystans daje Ci spokój i wiedzę o tym co dzieje się zarówno w Tobie jak i wokół Ciebie."
- tu kolejna bzdura analogiczna do "uważności". Osoba, która nie potrafi nabyć wiedzy czytając książkę, będzie truć od rzeczy, że wiedzę daje dystans. A może blond włosy i przykuc słowiański? Co jeszcze daje Ci wiedzę, skoro nie zdobywanie wiedzy? Jest kłamstwem, że wiedzę daje przypisywanie sobie "dystansu" czy "uważności". To jest typowa masturbacja, czyli powtarzasz sobie te słowa z uwagi na brak realizacji popędu w inny sposób, w interakcji z faktami.

"Nie ma wtedy w Tobie potrzeby agresji czy chęci poniżania kogokolwiek poprzez sugerowanie, że ktoś ma świadomość czterolatka."
- niech mnie duszki pierduszki bronią przed jakimkolwiek sugerowaniem. Ja to piszę wyraźnie i wprost, że ponad czterolatka nie wychodzisz w żadnej cesze pozytywnej (natomiast wypracowanie technik masturbacyjnych, czyli całej mitologii tego, że masz jakąś wiedzę nie dlatego, że ją rzeczywiście masz, ale dlatego, że zachowujesz jakiś nieprecyzyjnie rozumiany dystans lub jesteś uważny w jakimś nieostrym sensie, to już Cię oczywiście od czterolatka odróżnia, choć wyraźnie w stronę intelektualnej i emocjonalnej patologii).

"To nie magia jest problemem tylko arogancja."
- Faktycznie. Zapomniałem, że arogancja ściąga z ludzi kasę i przekonuje ich, żeby nie leczyli się w szpitalach, ale pili wodę z cukrem, z solą albo z rozmarynem, to im rak przejdzie po tygodniu. Musisz powiedzieć śledczym badającym sprawy różnych znachorów, którzy przyczynili się do mordowania dzieci, że tu chodzi o to, że zwolennicy nieokłamywania są aroganccy i to prawdziwy problem. Wielki szacun. Ja bym się czuł jak sprzedajna szmata, gdybym wspierał takimi tekstami szamanów i różnej maści oszustów żerujących na niedokształceniu większości społeczeństwa.

"Twoje rozważania o relacji pomiędzy fizyką a polityką pokazują, że nadal nie rozumiesz o co chodzi"
- Wskazałem, że się mylisz. Ujmowanie tematu takie, jak w fizyce cząstek, jest zasadne także w polityce. Prawdopodobnie jako nieuk systematyczny i rzetelny wymyślałeś ten przykład szukając dziedzin możliwie od siebie odległych, żeby "och takie ewidentne jest że mam rację, och, och, dystans, ooooch", ale nie trafiłeś. Gdybyś tak sobie zaktualizował wiedzę o dwadzieścia trzy wieki, to byś znał zalety ujmowania różnych zachowań ludzkich (polityka, socjologia, religia, gry, wojny, rywalizacja) w terminach nauk ekonomicznych lub fizycznych, w oderwaniu od rzekomej racjonalności podejmowanych przez niematerialny umysł decyzji. Argument "nie przeczytałem uważnie, czyli nie rozumiesz o co chodzi" również jest zbyt subtelny dla czterolatka, który kłamać się dopiero uczy.

"Ja doskonale zdaję sobie sprawę, że modele fizyczne można próbować stosować w innych naukach"
- Ja bym nie kłamał, na Twoim miejscu, że sobie zdaję sprawę z czegokolwiek, tym bardziej z zastosowań w naukach ścisłych, tym bardziej doskonale. Kłamstwo trzeciego rzędu to znów powyżej możliwości czterolatka. Obserwowałem, jak kłamią dzieci w tym wieku.

"Tu chodzi o to, że nie istnieje coś takiego jak fizyka przyjaźni, czy fizyka lojalności. "
- a nie istnieje, bo starasz się nie dostrzec? Różne rzeczy ludzie robili w celach masturbacyjnych. W szczególności przypisywanie ludziom wyższości nad zwierzętami przez wymyślanie duszy, ducha albo umysłu niezależnego od materii, wszystko, żeby uzasadnić dowolnie złe traktowanie zwierząt. Na tej samej zresztą zasadzie obrażano kobiety czy wroga w każdej wojnie, wszystko dla odczłowieczenia (kobieta nie ma zdolności intelektualnych albo wręcz nie ma duszy, my jesteśmy szlachetni a wrogowie podli, dzikusy to zwierzęta, podludzie, Żydzi to wszy). Innymi słowy odwoływano się do szeregu pojęć niejasnych, dotyczących zmyślonego świata, gdzie są dusze, gdzie przebywają jakieś cechy psychiczne niezależne od materii (bo materię mamy z Żydem czy kimś z dżungli tę samą i potrzeba było wymyślić świat niematerialny, żeby nim uzasadniać różnicę).
Fizyka nie bada przyjaźni z uwagi na to, że przyjaźń nie jest dobrze zdefiniowana. Fizyka (w szerokim sensie zastosowania metod fizycznych) wymaga jaśniej postawionego problemu, bo jeśli zaczniemy od niejasnych ogólników, to skończymy na jeszcze bardziej niejasnych ogólnikach (jak to testujesz w praktyce), które będą bezwartościowe. Nie mamy aż tylu fizyków, żeby ich poświęcać na czcze dywagacje. W przypadku dobrego określenia, co jest przyjaźnią, nie ma żadnych podstaw dla tezy, że przyjaźń taka nie nadaje się do badania zarówno na poziomie fizyko-bio-chemii układu nerwowego, jak i na poziomie statystycznym czy jako zjawisko emergentne.
Jedyny Twój argument, że czegoś takiego nie ma, operuje zatem na niedostatku Twojej wyobraźni, ciągle związanej z nieprecyzyjnymi pojęciami. No gratuluję. Pozdrów ludzi na wydziałach, jeśli uczyli Cię właśnie argumentu z niedostatku wyobraźni. Na uczelniach tacy też są, to przykry fakt.

"A nawet gdyby istniała, to byłby to tylko mały aspekt zagadnienia."
- zabawnie zauważasz, że nie istnieje, ale może istnieje. Istnieje coś takiego jak góra lodowa. Większość jest pod wodą. Wiemy to, bo sprawdziliśmy, ale możemy też oprzeć się na modelu fizycznym, który nam mówi, że temperatura, gęstość, siła wyporu etc, wobec czego większość góry jest pod wodą.
Jeśli jednak jesz jabłko i ktoś zaczyna opowiadać, że zdecydowana większość aspektów jabłka to jego dusza, której nie odbiera się materialnie, to ten ktoś próbuje sugerować analogię z górą lodową, dla której nie ma żadnych danych na poparcie. Nie ma ani modelu innego niż wymyślona ad hoc baśń, ani obserwacji, które by potwierdzały, że w jabłku rzeczywiście zadziałało coś więcej niż materia.
Fajnie, że lubisz o swojej przyjaźni myśleć jako o czymś niewynikającym wprost, bezpośrednio i jedynie z fizycznych oddziaływań materii, jednakże poza swoją wolą nie masz nic.

"I właśnie dlatego w szkołach uczymy nie tylko przyrodoznawstwa, ale też konfrontujemy młodzież z wielką literaturą. "
- w sumie nie, bo czytają fragmenty Trylogii i trochę streszczeń. Przyrodoznawstwa też w sumie nie uczymy. A jeszcze istnieje przedmiot, którego jest więcej niż biologii (wykuwanej na pamięć, bez zdolności merytorycznej analizy), na którym opowiada się bajeczki. Nie opowiadamy bajeczek dlatego, że umiemy uzasadnić, że przedmiot ten ma wartość. Opowiadamy bajeczki, bo, jak się okazuje, nie mamy do magii takiego dystansu, jaki reklamujesz. Wystarczy, że nam od dzieciństwa wklejają baśń do głowy i bardzo niewielu intelektualnie będzie w stanie z tej baśni rezygnować (ci, którzy rezygnują, najczęściej robią to z lenistwa i bez systematycznej analizy wpajanych treści).
Konfrontować młodzież! Hihi. Tak, torturujemy młodzież literaturą, ale nie dlatego, że opis ludzkich zachowań nie jest możliwy w terminach dynamiki nieliniowej, ale dlatego, że dla czternastolatka dynamika nieliniowa jest jeszcze trochę trudniejsza niż trzynastozgłoskowiec. Literatura ma korespondować z poznawaną równolegle wiedzą historyczną (bardzo ubogą w fakty na temat realiów życia, tendencji intelektualnych epoki). Skądinąd niektóre książeczki w szkole uczą też, żeby nie ufać wiejskim sposobom leczenia. Chwała wielkiej literaturze.

"Właściwą dla pewnego typu rozważań kanwą jest Makbet, a nie cząsteczki. "
Obyś nie miał na myśli rozważań o magii.

"Nie ignoruję statystyk, ale statystyki mogą pomijać to co indywidualne, a to co indywidualne w przeciwieństwie do krasnali jak najbardziej istnieje."
Statystyki to tylko jedna z form ujmowania w naukach ścisłych. Wciąż nie ma potrzeby włączania duszka.

"Statystyczna wiedza może być mało pomocna , gdy zyskuje się wgląd w swoje indywidualne sprawy, niezależnie od tego czy robi się to przy pomocy terapeuty, czy nie."
Statystyczna wiedza pozwala zaoszczędzić pieniądze na terapię, która nie będzie skuteczna, bo terapeuta nie pomoże zyskać wglądu w indywidualne sprawy. Ponadto cała retoryka spod znaku "nie badajmy terapeutów statystykami" jest na poziomie "no tak, nasz proszek nie działa w widoczny sposób lepiej niż konkurencyjny, ale ma ogromnie dużo zalet, których nikt nigdy nie pozna!". O ile w przypadku wielu produktów ich kiepską jakość jest w stanie ocenić konsument (tu oczywiście ogromne pieniądze wydane na promocję mają go przyciągnąć do towaru nawet złej jakości), o tyle w sytuacji ciągnięcia terapii przez wiele lat przez osobę niekompetentną w kwestiach statystycznych skuteczności terapii mamy do czynienia z żerowaniem na osobie z problemami. Koszta są większe niż niedoprana koszula. Nadto "wgląd w indywidualne sprawy" to kolejne założenie, którego statystyka nie potwierdza. Nie tylko bowiem dowolne rozmowy (z sąsiadem, przyjaciółmi, księdzem, rodziną) mają tę samą skuteczność co rozmowa płatna z terapeutą, ale również założenie, że zyskaliśmy w ich efekcie wgląd (a nie tylko pewien zestaw przekonań, dowolnie odległy od rzeczywistości), nie jest uzasadnione. Znane są przypadki wdrukowywania pacjentowi fałszywych wspomnień czy przeróżnych interpretacji, o tyle radykalnych, ile niszczących mu potem życie rodzinne. Ponadto w niektórych krajach z biało-czerwoną flagą kontrola tego, kto terapeutą być może, jest zerowa, kontrola wyników danego terapeuty - zerowa. Jesteś jakoś zaangażowany w naganianie klientów oszustom?

"Odpowiedzi na pewne pytania szuka się czasami w swojej biografii i w specyfice swojego funkcjonowania, a nie w książkach."
- kolejny truizm "czasami". Na tym etapie mogę już nie oczekiwać odpowiedzi na moje pytanie, czy ten bełkot stanowi rzeczywistą treść Twoich myśli. To, że się "gdzieś szuka" jest nieistotne. Bo się błędy popełnia, gdy się szuka w złym miejscu. Powoływanie się na stan faktyczny, jakby był od razu przez to stanem pożądanym, jest manipulacją. Mógłbyś być terapeutą z takim zapałem do pisania nieprawd.

"Filtrujesz po prostu informacje, które nie pasują do Twojego schematu."
- ależ nie. Jedynie odnoszę się do niewielkiej części bełkotu, kłamstw i nieścisłości, jakie raczysz serwować, być może z dobrych intencji, a być może z chęci zysku kosztem ludzi z problemami. Z góry zaznaczam, że mój post byłby mniej więcej czterokrotnie dłuższy, gdybym chciał się odnieść do każdej nieprawdy, którą napisałeś. Jest pewne, że w odpowiedzi znów będziesz kłamał.

"Nie bardzo też rozumiem na jakiej podstawie imputujesz mi nieuctwo,"
- na takiej, że w każdej możliwej dziedzinie nie bardzo rozumiesz

"skoro napisałem wyraźnie w swoim poprzednim poście na samym początku, że nie warto ignorować faktów, bo można się poobijać."
- napisałeś właśnie, że gdyby taki tekst miała tabliczka drewniana na metalowym kijku, to powinniśmy ją brać za tabliczkę wykształconą. A skoro to właśnie napisałeś, to jesteś nieukiem tak skrajnie lekceważącym wszelką logikę wypowiedzi, że mam Cię za nieuka niebezpiecznego, szkodliwego, trującego. Prawdopodobnie nadal nie rozumiesz, nie?

"Wychodzi więc na to, że to, co Ci się tak naprawdę nie podoba, to postawa otwartości."
- po "dystansie" i "uważności" przypisujesz sobie "otwartość", z której po pierwsze ma wynikać to, że wiesz cokolwiek (czyli tu niebezpieczna arogancja), a po drugie fakt, że nazywam Twoje debilne wypowiedzi głupimi również uznajesz za wynikający z patetycznych określeń. Owszem, fakt, że się onanizujesz przypisywaniem sobie podobnych rzeczy, uświadamia od razu czytelnika, że ma do czynienia z osobą niekompetentną w każdej dziedzinie naukowej, gdzie autorytetem się kierować nie powinno, a mieć siebie za autorytet na bazie użytych wobec siebie określeń to - znów - szczyt głupoty. Jednakże głupota truizmów, które piszesz, daje się uzasadnić bez odwoływania się do Twoich niedostatków intelektualnych i nigdzie nie twierdziłem, że nie masz racji z uwagi na nieuctwo, a jedynie to, że jesteś nieukiem z uwagi na niesamowicie wysoką częstotliwość nieposiadania racji.

"Postawa polegająca na tym, że ktoś wprawdzie bazuje na nauce, jednak interesuje się też na przykład poglądami Osho"
- kolejny niestosowalny ogólnik. W tej rozmowie NIE MA osoby bazującej na nauce i interesującej się Osho.

"Przyjść z fizyką i wymachiwać nią jak maczugą to zawsze można."
- gdy się trafia na zbieraninę oszustów, to zawsze trzeba

"Mnie osobiście bardziej interesuje pytanie co ludzie tak naprawdę znajdują w filmach takich jak "Sekret". Ale żeby się tego dowiedzieć, to trzeba najpierw popracować nad swoimi umiejętnościami interpersonalnymi."
- poważnie? Bo ja się dowiedziałem, a Ty nie.

hyrkan

Tak się akurat składa, że wiem czym jest nauka. Poczytaj sobie moja posty na przykład z tej dyskusji

http://www.filmweb.pl/film/Sekret-2006-408150/discussion/Kilka+s%C5%82%C3%B3w+ko mentarza,1942434

Polemizuję tam ze zjonizowanym broniąc metody naukowej i wyjaśniając czym jest nauka zarówno w sensie merytorycznym jak i instytucjonalnym. Nie podpisuję się zatem pod jego magią.

Ale też nie reprezentuję Twojej postawy scjentyzmu, który nie daje ludziom prawa do inspirowania się czymś co nie jest twardą nauką. Bo gdybyś ludziom takie prawo dawał, to nie mieszałbyś ich z błotem.

Rzecz w tym, że można cenić naukę i jednocześnie inspirować się poglądami Osho, de Mello, itd. Bierzesz sobie z tego co piszą po prostu to co ma dla Ciebie sens. Nie po to bynajmniej, by zdetronizować twardą naukę. Po prostu każdy człowiek ma do tego prawo. A tam gdzie zaczyna się czyjeś prawo, tam stoi znak z napisem: Nie rzucamy błotem.

Znam wielu tak zwanych racjonalistów, którzy dają sobie prawo do poniżania innych , jeśli tylko zauważą niedostateczną argumentację albo jakiś brak precyzji. Od razu walą z grubej rury. I to się dzieje dość często, bo żadna argumentacja nie jest idealna. Zatem kija się zawsze znajdzie.
Taka atmosfera dyskusji to raczej norma na forach. Nawet osoby że tak powiem 'z tej samej bajki' potrafią okładać się epitetami.

I wcale mnie to nie dziwi. Można bowiem ludzi zasadniczo szanować i wtedy jest się wyrozumiałym, albo też mieć w sobie dużo złości czy zwykłej nienawiści i wtedy najmniejszy pretekst jest dobry, by nazwać kogoś tak czy inaczej. Jeśli ktoś sądzi, że nienawistnik będzie go szanował, jeśli tylko przedstawi poprawną argumentację, to dał się nabrać

Z drugiej strony znam osoby inspirujące się buddyzmem, które maja w sobie dużo spokoju, cierpliwości i sporo mądrości życiowej. I bynajmniej nie brakuje im inteligencji czy wiedzy.





ocenił(a) film na 1
pazurekk

1. Zdajesz się stosować regułę, że każda polemika ze zdaniem niesłusznym musi być słuszna. Nie wiesz, czym jest nauka, skoro popełniasz błędy, jakie popełniasz. Fakt, że polemizujesz gdzieś z jakimś oszołomem jest ok, ale na popełniane przez Ciebie błędy ma taki wpływ jak Twoja niesamowita uroda, czyli zerowy.

2. Nie reprezentuję żadnej postawy, którą człowiek Twojej inteligencji raczyłby scjentyzmem etykietować. O etykietowaniu już chyba było. Nie ma ono związku z nauką, ma z osiedlowym sklepem, gdzie ktoś te ceny ponaklejać musi.

3. Nigdzie nikomu nie broniłem inspiracji. Nauką nie jest też kłamstwo, jakie stosujesz.
Logika argumentu o mieszaniu z błotem jest zerowa. Nie ma na co odpowiadać, ani związku materialnego, ani logicznego między członami Twojej implikacji nie ma.

4. Inspirować się poglądami Osho nawet warto. Zawsze jak się te brednie czyta, można być zainspirowanym do rzetelnej pracy. Można, oczywiście, również do tego co tu odstawiasz, ale przecież nauką tego nie nazwiemy.

5. Branie sobie z czegoś to, co ma subiektywnie sens. No naukowe jak nie wiem. A czym to się różni, wyjaśnij mi, od zachowania każdego jednego oszołoma, który nie szuka rzeczy mających sens, ale wybiera te mające "sens dla niego". Niestety nie. Gimnazjalistka na fejsika wybiera te focie, które woli, natomiast nauka akceptuje wnioski, które wynikają z zebranych danych i prowadzonych rozumowań. Oczywiście naukowcy nie zawsze są w stanie pokonać uprzedzenia czy myślenie życzeniowe, ludzie są omylni. Jednocześnie jednak paradygmat wybierania sobie tego, co pasuje, naukowy nie jest.

6. Wierzę, że znasz wielu tak zwanych racjonalistów. Nawet uwierzę, że masz ich w rodzinie i wśród przyjaciół. Natomiast gdybyś napisał, że znasz też prawdziwych racjonalistów, to bym spytał, jak się nabijają z Ciebie w netach.
Argumentacją na poziomie dna poniżasz się sam. Ja uprzejmie przemilczam, jak bardzo.

7. Masz prawo chcieć, żeby ludzie, gdy zauważą Twoje błędy w necie, iskali Cię jak małpy małpę. To oczywiście lepsze dla społeczności małp, niż gdyby któraś waliła z grubej rury, że oto te zachowania są małpie, służą wzmocnieniu więzi, ale z merytoryczną treścią nic wspólnego nie mają. Ta bardzo zła, naprawdę okropna małpa po prosu miałaby rację i w pełni zasługiwałaby na nielubienie w środowisku małp chcących się iskać. Rozumiemy to obaj identycznie, tylko wartościujemy z różnych perspektyw.

8. O, widzę, że widziałeś jakiś film z gatunku psychologicznych, bo jedziesz naprawdę głębokimi coehlizmami o szacunku. W skrócie:
Fakt, że czyiś rodzice nie ogarnęli antykoncepcji nie jest osiągnięciem. Wobec tego nie szanuję.
Jak się czyiś rodzice urodzili ludźmi, to wynik ich niezdarnego parzenia się jest również człowiekiem, więc z przynależności gatunkowej też nikt na szacunek nie zasługuje, bo żadna w tym jego zasługa.
Dopiero jak się taki odezwie, to może skorzystać z prawa zrobienia czegoś sensownie albo nie skorzystać. Miałeś wybór i nie na mnie narzekaj, że wybrałeś gorzej.

9. Ani nie pytam, w jakim środowisku żyjesz, jeśli Twoje rażące błędy umiesz interpretować tylko w kategorii małego pretekstu do nazywania. Żeby Cię nazywać nie potrzebuję żadnego pretekstu. Nie lubię pretekstów i manipulacji, co było treścią niejednego punktu mojej analizy Twojej twórczości. Nazywać Cię mogę wprost. Zamiast tego wybrałem jednak drogę argumentów i wniosków, a do tego bez iskania.

10. Oczywiście jako człowiek świadomie i intencjonalnie mijający się z prawdą częściej niż spotykający z nią nie masz żadnych oporów przed dywagacjami, że jak gadasz od rzeczy i ktoś skrytykuje, to przecież nie dlatego, że gadasz od rzeczy. No gdzieżby. Jak kradniesz rower i ktoś Cię złapie to dlatego, że jest rasistą, a nie dlatego, że nie lubi złodziei. Zawsze najwygodniej przyjąć, że jak zrobisz błąd, to wszelka krytyka wynika z tego, że krytykujący jest okropnie zły i Szatan go opętał. Nigdy krytyka nie wynika z tego, że zrobiłeś błąd.

11. Dla testu, zwyczajnie dla testu, spróbuj błędu nie zrobić.

12. Zawsze mnie zastanawia, jak ktoś umiejący zrobić tyle błędów na raz ocenia czyjąś mądrość życiową. Podejrzewam, na bazie Twojej argumentacji, że osoby, o których mądrości mówisz, mają brodę i przeczesują ją palcami. Bo inteligencji i wiedzy nie umiesz ocenić, trudno, żebyś ją z mądrością wiązał.

Pozdrawiam serdecznie

hyrkan

Nie zamierzam Cię przekonywać ani do moich kompetencji matematyczno-fizycznych ani do swojej inteligencji, bo ani jest to możliwe ani potrzebne. Każdy może sobie sam poczytać dyskusję, do której link podałem wyżej. I przekonać się, że ani w tamtej dyskusji ani w tej nie napisałem ani jednego zdania, które by podważało naukę, czy metodę naukową jako taką. A jeśli ktoś tak uważa, to prosiłbym bardzo o zacytowanie mi tego zdania.

Poza tym nie jest tajemnicą fakt, że nie istnieją proste związki pomiędzy wykształceniem, inteligencją i światopoglądem.
Wiadomo na przykład, że wielu księży katolickich jest fizykami.

Wy, którzy być może czytacie tą dyskusję macie okazję zaobserwować zjawisko, z którym być może nie raz się spotkaliście. Oto ktoś ma zamiłowanie do nauki i pewnie sporo wie na jej temat. Jednocześnie nie potrafi bardzo prostej rzeczy: rozmawiać. Zresztą sporo nawet wykształconych i inteligentnych osób nie potrafi właśnie prostych rzeczy.

Żeby się tego nauczyć warto przede wszystkim przyjrzeć się sobie a nie statystykom i sięgnąć do dobrej literatury np. do pism ojca de Mello.
Bo tam można się dowiedzieć na przykład tego, że negatywizm, który wyrzuca z siebie hrykan znajduje się przede wszystkim w nim samym. To on, Hrykan przede wszystkim go doświadcza.

Ludzie wewnętrznie poukładani nie czują potrzeby obrażania innych, bo nie bardzo rozumieją po co mieliby to robić. Albo jaki efekt miałoby to dać. To w sumie banał. Oczywistość. Hrykan co chwila zarzuca mi, że piszę oczywistości. Ale czy on te oczywistości tak naprawdę rozumie?

Zauważcie jedną rzecz. Hrykan w pewnym momencie napisał do mnie "czuj się wyśmiany". A co jeśli ja się tak nie czuję? Co jeśli ja się czuję dobrze bez względu na to z kim rozmawiam i bez względu na to jak ów ktoś ze mną rozmawia?

Wtedy tym, który doświadcza uczucia bycia wyśmianym jest jedynie Hrykan. A dlaczego? Bo tak jak traktujemy innym tak traktujemy też siebie. Zawsze i wszędzie. Skoro Hrykan czuję do mnie pogardę za coś tam, to do siebie będzie czuł dokładnie to samo w momencie gdy mu się przydarzy to, co generuje w nim pogardę. A przydarzy mu się na pewno, bo nikt nie jest doskonały.

Gdy spotyka się kogoś, kto twierdzi, że Ziemia jest płaska albo, że śmierć nie istnieje, to zawsze można powiedzieć temu komuś, że jest idiotą. To jest bardzo proste i nawet nudne. Ale można też zapytać co to dla niego oznacza. Jaką rolę pełni ten pogląd w dynamice osobowości tej osoby. Można się w ten sposób dowiedzieć czegoś ciekawego albo nawet mądrego. To nie znaczy, że się przejmuje ten pogląd. Ale można się dowiedzieć czegoś ciekawego o ludziach po prostu. O rządzących nimi mechanizmach. To może dać w efekcie wzbogacenie także pod względem filozofii życia.

Dokładnie tak samo jest i w tym przypadku. Interesujecie się magią? W porządku. Ale pytajcie samych siebie i innych co tak naprawdę się w tej magii znajduje. Co tak naprawdę ta magia daje. I czy faktycznie daje? I czy nauka i realistyczne myślenie nie jest w stanie dać tego samego szybciej i skuteczniej? I nie dajcie sobie nigdy zaszczepić pogardy do samych siebie. I nie ważne, czy osoba pogardzająca Wami powołuje się na Biblię czy na naukę.
Ja nie wierzę w magię, ale wierzę, że najlepszy sposób by do kogoś dotrzeć to rozmowa w odpowiedniej atmosferze.

ocenił(a) film na 1
pazurekk

1. Właśnie dlatego mnie przekonywałeś, że jesteś kompetentny, że wcale nie zamierzasz przekonywać. Znakomicie, bo nie przekonałeś.

2. Ostatnio numeruję Ci błędy, żeby Ci było łatwiej czytać. Stwierdzenie, że zrobiłeś 0 błędów świadczących o Twojej kompetencji (bo chyba to znaczy "podważać naukę", aczkolwiek nie wiem) jest nieścisłe. Ściślej powiedzieć, że zrobiłeś ich bardzo dużo.

3. Odpowiadam kolejno, a posty są cały czas widoczne. Pozwolisz, że skoro i tak nie odpowiadasz na większą część moich postów, nie będę Ci tego samego pisał 2 razy?

4. Nie jest prawdą, że nie istnieją proste związki między inteligencją, wiedzą i światopoglądem. Jeśli inteligencją nazwiesz umiejętność obracania figury w wyobraźni i znajdywania różnicy na obrazkach, to oczywiście masz rację. Jeśli jednak wymagamy od człowieka inteligentnego choć analizy faktów, to już wykluczamy światopoglądy w całości polegające na ignorowaniu faktów.

5. No pewnie. Bardzo wielu księży katolickich to fizycy. A nazwiska ilu wymieniłbyś bez pomocy google? Przy tym dyplom uczelni, stanowisko zajmowane dzięki wsparciu wyżej postawionych kolegów albo nagrody religijne, przyznawane każdemu, kto zamiesza duszki i bozie do fizyki, nie są miarą wykształcenia fizycznego.

6. Masz już niezłą odjebkę, chcesz udawać, że rozmawiasz ze mną, bo odpisujesz mi na post, a zarazem kierujesz wypowiedzi do przyszłych pokoleń, żeby obserwowały, jaki jestem zły. To jest rzeczywiście klasa rozmowy, przemowy do ludzkości, że spotkany forumowicz sobie nie radzi. Porozmawiałeś tak ładnie ze swoimi urojeniami, że urojenia są ukontentowane.

7. "Zresztą sporo nawet wykształconych i inteligentnych osób nie potrafi właśnie prostych rzeczy. "
Błędy Ci wypisuję ciągle. Znów idiotyczny ogólnik, który tyczy się znakomicie Ciebie.

8. "Żeby się tego nauczyć warto przede wszystkim przyjrzeć się sobie a nie statystykom i sięgnąć do dobrej literatury np. do pism ojca de Mello."
Tu mamy serię błędów. Od przekonania, że indolent najlepiej wie, co jest dobrą literaturą, po stwierdzenie, że duszki uczą rozmawiać. Niestety. Urojeń lepiej nie wzmacniać. Jak zobaczysz drugi film psychologiczny w swoim życiu i będziesz mieć znów potrzebę udawania, że kogoś analizujesz, to sobie powiedz przynajmniej coś tak merytorycznego jak "nie wzmacniać urojeń".

9. Potem serwujesz naprawdę prymitywny atak o wyrzucaniu z siebie czegoś, co niby ktoś w sobie ma. Zabawne metafory, trudno wyrzucić z siebie coś, czego się w sobie nie ma. Zarazem jednak piszesz tylko o tym, że dałeś się złapać na dziesiątkach błędów i przechodzisz do ofensywy, bo masz ból części siedzących, że nie jesteś brany poważnie.

10. Kopiuj nick, jeśli nie masz zdolności przepisać go bez błędu.

11. "Żeby się tego nauczyć warto przede wszystkim przyjrzeć się sobie"
A przyglądasz się sobie? Coś nie bardzo, prawda? Nie reagujesz na zauważenie Twoich błędów inaczej niż pustymi, agresywnymi dywagacjami. Ty chyba jesteś religijny.

12. "Ludzie wewnętrznie poukładani nie czują potrzeby obrażania innych"
Znów ogólnik, który się nie stosuje. Gdy ktoś inteligentny nazwie małpę małpą, to jest tylko manipulacją atak na inteligentnego, że to z uwagi na niepoukładanie nazwał.
Na świecie poza strasznie złymi cechami ludzi, którzy Ci wytykają błędy, są też fakty. Akurat omawialiśmy fakty: Twoje błędy. :)
W ogóle po ilości kłamstw, na jakie sobie co krok pozwalasz, dochodzę do wniosku, że jesteś bardziej religijny niż Twoje otoczenie.

13. "Hrykan co chwila zarzuca mi, że piszę oczywistości. Ale czy on te oczywistości tak naprawdę rozumie? "
Serwujesz tak naprawdę dużo manipulacji. Przez retorykę tego rodzaju próbujesz wywołać wrażenie, że rozmówca nie rozumie. Nie próbujesz sprawdzić. Prawda jest Ci obca jak... no jak jakiemuś parszywemu kłamcy, który umie tylko za prawdę opluwać i który jest organicznie niezdolny do powiedzenia słowa prawdy. Próbujesz tylko wywołać nastawienie. Szczuć. To jest tak strasznie niskie, że raz jeszcze dowodzi, że z nauką masz tyle wspólnego co łajdacy atakujący naukę. :)

14. "Hrykan w pewnym momencie napisał do mnie "czuj się wyśmiany". A co jeśli ja się tak nie czuję? Co jeśli ja się czuję dobrze bez względu na to z kim rozmawiam i bez względu na to jak ów ktoś ze mną rozmawia? "
Oznacza to zaburzenia w sferze emocji.

15. "Gdy spotyka się kogoś, kto twierdzi, że Ziemia jest płaska albo, że śmierć nie istnieje, to zawsze można powiedzieć temu komuś, że jest idiotą."
Powiedzieć można to każdemu niezależnie od poglądów. Ale jak się mówi zwolennikom Osho, to jeszcze można mieć rację.

16. "Ale można się dowiedzieć czegoś ciekawego o ludziach po prostu. O rządzących nimi mechanizmach. "
Unikasz dowiadywania się czegokolwiek na temat rządzących Tobą mechanizmów. Zresztą poza mechanizmem kłamiącego urażonego bufona nie ma w Tobie wyraźnej motywacji. Chęć postawienia na swoim wbrew prawdzie, wiedzy i logice jest wyraźną dominantą i nie ma potrzeby rozmywać tego w nadmiarze pojęć.

17. Ile masz lat? Bo do Ciebie nikt jeszcze nie dotarł. Kłamiesz i manipulujesz. To zachowanie wyraźnie niedojrzałe, jesteś niezdolny do dyskusji rzeczowej, poprzestajesz na ogólnikach, aluzjach, kierowaniu sugestii wad intelektualnych tam, gdzie tych wad nie ma, tylko z uwagi na Twój strach przed ewentualną koniecznością dowodzenia. Wobec tego nie jest prawdą, że iskanie małpy robi mędrca. Jeśli chcesz jeszcze trochę dowodu, do spędź życie tam, gdzie Cię lubią, potem przyjdź do mnie. Znalezienie średnio jednego błędu na dwa Twoje zdania będzie dla mnie nadal bardzo proste, przy pewnym wysiłku skoczymy do dwóch błędów na zdanie, jeśli nie będziesz celowo unikał zdań złożonych. Naprawdę. Iskaj małpy ile lubisz. Od tego się nie mądrzeje.

ocenił(a) film na 1
pazurekk

Dostałeś dość długi post.
1. W swojej odpowiedzi atakowałeś mnie za to, że nie odniosłem się do każdego zdania. Teraz też się nie odniosłem, ale z pewnością docenisz, że zdecydowałem się odpisać bardziej wyczerpująco.
2. Sprawdzimy, czy Ty się odniesiesz do każdego zdania, czy poza oszustwami, arogancją, głupotą truizmów, mentalnością czterolatka i manipulacją opowiem Ci też coś o hipokryzji.
3. Wykazujesz w każdej dziedzinie myślenie przednaukowe. To znaczy nie kierujesz się żadną miarą skuteczności działania (stosowania teorii, wypracowanych metod), ale autorytetami, szumnymi określeniami (kierowanymi najczęściej w swoją własną stronę!). Nie argumentujesz inaczej niż "czasem jest tak czy siak" sugerując, że jest właśnie tak teraz (bez argumentacji) i wobec tego teraz nie mam racji. Samo podejście oparte o truizmy "czasem jest tak" uniemożliwiałoby wnioskowanie w każdej (naprawdę każdej, nie stosuję tu jakiegoś wzmocnienia) dziedzinie wiedzy. Wyobrażasz sobie, że chemię ktoś zaczyna od "czasem jest jakoś", a potem wnioskuje "skoro czasem jest jakoś, a czasem inaczej, to być może chyba moglibyśmy zgadywać, że sporadycznie zdarzyć się może...".
Gdybyś napisał truizm raz, byłoby to niezręczne. Po kolejnym i kolejnym wiemy, że tak po prostu myślisz, wobec tego nigdy nie byłeś zainteresowany nauką. Możesz znać pewne ciekawostki, które mamy za naukowe, ale nie podchodzisz do nich intelektualnie. Jeśli gdzieś ich używasz, to w truizmach! :) Nie bazujesz na nauce i nie ma znaczenia, czy byłeś na uniwersytecie dostarczyć profesorowi pizzę, czy jesteś profesorem sam, dzięki łapówce tu i ówdzie. Myślenie przednaukowe daje się scharakteryzować, myślenie naukowe podobnie, Twoje nie ma żadnej cechy myślenia naukowego.
4. Określenie "głupie" pojawia się proporcjonalnie do ilości serwowanych w Twoich postach głupot, czyli nieprawd wynikających z niezdolności do prowadzenia elementarnych rozumowań. Na przykład próbowałeś uzasadnić, że "skoro" napisałeś jakieś słowa o nieignorowaniu faktów, to ich nie ignorujesz. Wnioskowanie, że skoro program komputerowy napisze "myślę" to myśli, jest głupotą ewidentną. Każde rozumowanie oparte na podobnym schemacie jest głupotą analogiczną. Użycie słowa "głupota" i bliskoznacznych odnosi się zatem do elementarnych błędów rozumowań. Stoicy by uciekli z krzykiem, gdybyś im te bzdury wmawiał.
5. Określenie "manipulacja" odnosi się do licznych sytuacji sugestii niewyrażonych wprost. Przywołanie sytuacji "jak jest czasem" w konkretnej dyskusji jest zawsze sugestią, że "tak jest teraz". Służy pominięciu argumentacji rozmówcy (bowiem w odpowiedzi na moje argumenty piszesz właśnie te truizmy), ale i zwalnia z własnej argumentacji (bowiem opierasz się na prawdziwości zdania mówiącego jak jest czasem - czasem nawet słusznie - ale nie pisząc wprost, że tak jest teraz zwalniasz się z obowiązku uzasadniania, że jest). Jednoczesne zastosowanie truizmu jako ogólnika "wszystkim znanego", którego nie trzeba udowadniać i jako odnoszącego się (bez dowodu) do konkretnej omawianej sytuacji, jest techniką manipulacji. Zrobiłeś to więcej razy niż chciało mi się komentować.
6. Określenie "oszustwo" odnosi się najczęściej do czerpania korzyści finansowej z wprowadzenia w błąd innej osoby odnośnie skuteczności produktu/usługi. Użyłem tego terminu także w intelektualnym sensie celowego zastosowania argumentacji nieścisłej (z braku, rzecz jasna, możliwości ścisłego uzasadnienia bzdury). Oszustwem lub manipulacją nazywałem i będę nazywał także pisanie, że używanie słów "głupota, oszustwo, manipulacja" czy innych, o które będziesz pyszczył, wynika z tego, że Cię nie lubię, mam emo problemy albo sobie nie radzę z Twoją otwartością, dystansem i uważnością. Przy odpowiednich określeniach masz napisane, z czego wynikają. Są adekwatne. A póki są adekwatne, jest tylko manipulacją sugerowanie, że wynikają z czegoś poza faktami.
7. Obserwowany czterolatek uczył się dopiero kłamać. Rodzice nie zwracali na niego większej uwagi, upomnieli go za jakieś zachowanie, on zaczął kłamać, że nie on. Kłamał niepewnie, rodzice wyłapaliby od razu, gdyby zwracali na niego uwagę. Testował parę kolejnych kłamstw, zerkając niepewnie, czy "wchodzą", czy zostanie zaatakowany. Dopiero poznawał zależność między możliwymi do zaserwowania nieprawdami (poddenerwowany wyraźnie samym faktem, Ty przecież już dawno nie bywasz poddenerwowany w widoczny sposób gdy kłamiesz) a uwagą rodziców. Kłamstwo jego było jednostopniowe (kłamstw samych było więcej, ale oddzielnych, nie tworzyły systemu przekłamanych określeń użytych w przekłamanych truizmach użytych dla dowodu przekłamanych tez w nieodpowiednim kontekście i w ramach ekwiwokacji). Nie jest możliwe, by osoba denerwująca się jeszcze przy kłamstwie, czy pryska na innych wodą, stosowała kłamstwa wielostopniowe. Przy tym nie wynika to jednocześnie z kompetencji językowej (czyli rozumienia każdego aspektu języka, w który można wcisnąć nieprawdę), bo z części nieprawd sam nie zdajesz sobie sprawy, są wytresowane jako elementy aktywności (podobnie jak aktywność fizyczna nie wymaga wiedzy o biochemii mięśni czy fizyce ruchu).

Pozdrawiam serdecznie. Bo tak naprawdę ja całkiem lubię małpy w zoo, choć bawi mnie udawanie, że z nimi można porozmawiać na pewnym poziomie. Miły jestem dla niektórych ludzi, sporadycznie nawet dla głupich, ale nie z powodu jakiejś zasady moralnej, której zresztą też nie reprezentujesz, choć czasem głosisz. Gdybym dowolnego (!) człowieka nazwał małpą, to po pierwsze trafnie. Łysą małpą - jeszcze trafniej. Łysą małpą kłamiącą ponadprzeciętnie dużo - jeszcze lepiej. Arogancką łysą małą zbyt dużo kłamiącą ze skłonnościami do metafizyki - to by było obraźliwe, bo nie każdy człowiek się do metafizyki zniża.

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

Co znaczy "kłucić"? To od kłucia?

ocenił(a) film na 1
zjonizowany

Lęk przed popełnieniem błędu też jest istotny. Jak się go ma, to się sprawdza, co się pisze. Chce się pisać poprawnie. A jak się ma w nosie, czy się robi błędy, to można i magię promować.