Film naprawdę dobry, choć mógłby być rewelacyjny - gdyby nie pewne zapędy ideowe i lęk przed głębszym wejściem w przestrzeń przebaczenia. Czasem mam wrażenie, że w imię politycznej poprawności reżyserzy muszą wtrącać utarte schematy (np. źli biali i dobrzy czarni). Jak ognia unikają też sytuacji, które mogłyby się kojarzyć z wartościami chrześcijańskimi. A jeśli już się jakieś akcenty religijne pojawiają, to koniecznie muszą być z kosmosu wzięte (np. Madonna z rewolucyjnie wyciągniętą pięścią), żeby ktoś czasem nie zaklasyfikował filmu jako religijny. Niekonsekwentnie poprowadzono też psychologiczną sylwetkę ojca.