jak odbieracie sekwencję ze Stuartem w zakładzie fotograficznym Maurice'a, jaki waszym zdaniem był cel pojawienia się tego motywu w filmie? ja szczerze mówiąc nie wiem, nie pasował mi on do fabuły.
Też wydawał mi się nieco, że tak określę, z tyłka wzięty. Żona jakoś specjalnie nie zareagowała, więc to nie była scena na nią nastawiona. Może chodziło o przekazanie dobroci i pracowitości Maurice'a? Podkreśla tam, iż sam się dorobił i sam ciężko pracuje. Być może ma to być odpowiedź na zarzuty Cynthi odnośnie 6 pokojów, nowego samochodu i drogich dywanów. Jednakże znając filmografię Leigh'a, mam wrażenie, że jest tu jeszcze jakieś ukryte przesłanie/znaczenie.
Czekam na interpretacje innych widzów.
oto człowiek, który nie ma sekretów, podaje wszystko jak na tacy: z żoną się rozstał, matka umarła, za granicą nie wyszło... ale nie wzbudza tym szacunku, raczej politowanie i jest traktowany jak nieudacznik.
Zastanawiałem się nad tym samym co poprzednicy, ale Twoje (budziol) opinia bardzo mnie przekonała. I rozwiała wątpliwości. Spostrzegawczy widz z Ciebie.
Czy spostrzegawczy to nie wiem. W każdym razie staram się wybierać takie filmy, które wzbudzają kontrowersję, albo o których warto podyskutować, albo których interpretacja nie jest podana wprost na talerzu. "Sekrety i kłamstwa" się tu wpisują. Potrójnie.
Specjalnie sprawdziłem forum, żeby zobaczyć, czy jest coś na temat tego wątku. I się nie zawiodłem. Kompletnie nie wiedziałem, jak patrzeć na tę scenę. Dzięki za wskazówki! ;)
To fantastyczny dowód na to, że strzelba wisząca na ścianie w filmie nie musi wystrzelić.
Zwrócić uwagę, że to bodajże jedna z niewielu postaci które mówią prawdę. Ten facet niczego nie ukrywał, niczego nie udawał. Pomimo tego, że jest bardzo odpychający jest prawdziwy.
Za to kłamał o dawnych czasach, zarzucał Maurice'owi, że ten wszystko osiągnął dzięki niemu. Oszukiwał sam siebie.
Wydaje się, że on nigdy nie spojrzy prawdzie w oczy, mając do wszystkich dookoła pretensje (np. to jak się wyraził o żonie) i przez to będzie nieszczęśliwy i nie do zniesienia dla innych.
Ja widzę w tej scenie również inny problem: otóż nie każdemu można i da się pomóc. Czego tak naprawdę chciał Stuart? Pomocy? Mógł to powiedzieć od razu. Rozmowa między mężczyznami miała dziwny przebieg - było tam użalanie się na życie (dziwka żona), alkohol, była również próba wymuszenia emocjonalnego haraczu (Maurice swój sukces rzekomo ma zawdzięczać Stuartowi, więc teraz powinien mu się odwdzięczyć i dać mu pracę). Ja to widzę tak: człowiek na zakręcie, który spada na dno (ale jeszcze nie spadł) przyszedł na stare śmieci. Poucza innych, ale sam nie wie czego tak naprawdę chce (kluczowy tekst moim zdaniem, to ten, że w Australii za gorąco, a w Anglii za zimno). Być może kiedy spadnie na dno i życie go złamie, być może wtedy będzie można mu pomóc. Maurice jest osobą, która pomaga wszystkim (wspiera duchowo i finansowo siostrę, siostrzenicę, znosi kaprysy żony), ale w tym konkretnym przypadku nie może zrobić nic.