Film wydaje mi się zbyt lukrowaty. W sumie druga część nic nowego nie wnosi. Podoba mi się postać Mirandy, Samanthy. Denerwująca jest Carrie. Mam wrażenie, że jest próżna. Scena kiedy mąż prosi aby zjeść kolację w domu. Mina oraz postawa Carrie mówią same za siebie. Do tego jej dylematy. Dojrzała kobieta, zachowuje się jak nastolatka.