Byłam dosłownie zmuszona obejrzeć go na Święta. Kuzynki stwierdziły, że mnie nawrócą z ciemnej strony mocy - naiwnie się zgodziłam, ba - nawet ochoczo, bo staram się być otwartą i tolerancyjną.
Wyjęły oryginalne DVD, jeszcze zafoliowane, odpieczętowały tę "świętość" i zaczęło się...
pranie mózgu.
Ponoć nie ma kobiety, która z miejsca nie zachwyci się tym klimatycznym dziełem.
Nie jestem żadną wojującą feministką, ale film mnie okrutnie zmęczył, nic na to nie poradzę.
Obraża mnie marketing wmawiający mi, że mam obowiązek z miejsca się w tym zakochać, tylko dlatego, że noszę spódnicę. Nie jestem owcą i mam swoje zdanie.
Pozdrawiam fanki, bez urazy, szanuję Was i w niczym nie umniejszam.
Każdy lubi to co lubi.
Ja raczej wolę Sex on the Beach.
Zachwycać się można serialem, a nie filmami (ani jednym ani drugim), więc jeśli zaczęłaś przygodę z Seksem w wielkim mieście od drugiego filmu to gorzej niż źle.
Mówisz, żeby nie skreślać?
Ale kiedyś widziałam jakiś odcinek, czy dwa w tv i też mnie nie wciągnęło.
Może akurat tak trafiłam.
A może nie.
Ok - to obejrzę kiedyś serial (a przynajmniej spróbuję) i się zobaczy, czy to wiele hałasu o nic, czy też w słusznej sprawie.
Nie skreślać, ale najlepiej oglądać jakoś po kolei, bo wtedy wciąga bardzo. Ja też widziałam w TV kilka odcinków i bez szału, ale jak ściągnęłam po kolei wszystkie sezony to wciągnęło mnie bez reszty.
Masz oczywiście na myśli, że ściągnęłaś oryginały pocztą wysyłkową :P...
Tak... na pewno ja tez tak uczynię!
Ja nie potrafię zrozumieć zachwytów nad serialem.
Wszechogarniający blichtr, nietrafiający (do mnie) humor, podniecanie się butami/torebkami/fatałaszkami i stukanko w każdym odcinku. No i te głębokie rozterki głównej bohaterki: kocha, nie kocha, znowu kocha iii... kupuje torebkę.
Może dlatego, że nie jestem kobietą?:(
Czyli mówisz, że coś w stylu:
"Za chwilę 345 odcinek serialu 'krewni' - czy Jacek zje pieroga?"
Hmm... to by się zgadzało z tą pełnometrażówką, którą miałam nieszczęście oglądać (dodatkowo do każdego kęsa byłaby inna kreacja).
Osobiście - jeśli już miałabym się zachwycać kobiecą mentalnością rodem z serialu - to póki co widzę tylko jeden typ -
Dr Gillian Foster z "Lie to Me". Z drugiej strony nie jestem znawcą tasiemców, więc moja opinia nie jest najrzetelniejsza.