Jako wielbicielka serialu smutna byłam że już się skończył... Uważam jednak że został zakończony perfekcyjnie - wszystkie wątki zamknięte, z miłymi dla ducha happy-endami. Byłam mocno rozczarowana po obejrzeniu kinowej kontynuacji SATC, ale część druga jest po prostu ogromnym nieporozumieniem.
Gdy usłyszałam jaka ma być fabuła, pomyślałam że to żart, plotka. Amerykańskie snobki cwałujące na wielbłądach. Coś równie abstrakcyjnego jak druga część Titanica. A jednak... Nie zdziwię się, gdy nakręcą trzecią część "Seksu..." o tym jak bohaterki dostają się na statek kosmiczny i podróżują po galaktyce, namawiając obce cywilizacje do noszenia ciuszków od Chanel.
Wracając do tematu... producenci uwzięli się by powyciskać z popularności serialu jak soki z cytrynki. To nic, że już nie jest śmiesznie ani nawet romantycznie. Jedna rzecz mnie naprawdę uderzyła. Bohaterowie są już po prostu... starzy! Moja serialowa ulubienica Samantha - kiedyś piękna, seksowna i kobieca, teraz jest staruszką (pomijam te twarde uda, ale jej twarz...), a scena w której imituje seks oralny obejmując ustami fajkę jest parodią samej Samanthy. Blisko 60-letnie babsko uważa że jest sexy? Dla mnie to sexy nie było. Było żenujące i niesmaczne. Mr Big - kiedyś postawny, pociągający brunet - teraz jest zwyczajnie starym grzybem z pooraną twarzą i siwymi włosami. Nawet śliczna i świeża Charlotte zaczyna przypominać wysuszoną śliwkę. Z przerażeniem wyobrażam sobie "Seks w wielkim mieście 19", w którym 87-letnia Samantha poruszająca się z balkonikiem będzie udawała ruchy frykcyjne na hydrancie.
Już zupełnie pomijam kwestię beznadziejnego zakończenia z muzułmankami w sukienkach od Vuittona.
Słowem... wielbicielki serialu mogą jedynie uronić łezkę. Stare cudne czasy zabawnego, romantycznego serialu z pięknymi bohaterkami minęły bezpowrotnie.