Kolejny przykład na zmarnowanie dobrego pomysłu na film- momentami przysypiałem:(
Film owszem artystyczny, przejmujące wątki i barwne postacie. Tylko co z tego-
opowiedziane strasznie miałko. Historie zazębiały się nieumiejętnie ( choćby literat, który
wędrując po lasach, nagle zasłabł i oparł się -oczywiście nie chcący - o dzwonek domu
pani Róży- Boże! Gorszego banału nie można było wymyślić ). Gra aktorska trochę
drewniana, momentami jakby czytali pierwszy raz scenariusz ( zwłaszcza p. Orleańska i
Zawadzki...). Podobają się kadry, konstrukcja filmu, wątki, lecz nadal brakuje trochę
wspólnego mianownika. Jeżeli jest, to bardzo słaby i nie bazuje na niczym
głębszym....ogólnie szkoda, bo film miał fajny potencjał.
Czyżby każdego zgubiła rutyna, stereotyp w jakim powini żyć? Trochę mało... ale do książki na pewno przysiądę:)
Książki niestety nie znam = czy zmarnowany pomysł? - nie sądzę. Świetnie pokazuje obraz człowieka zagubionego właśnie w "wirze" rutyny, marazmu i pułapki. Coś jednak się musi stać by ruszyć z miejsca dotąd wygrzanego... Czy gra aktorska drewniana? Według mnie bardzo dobra. Język dialogów bardzo dobry - świetny splot dotąd wymuskanych chwytów dialektu postaci nieco już wysłużonych w polskich filmach z czymś nowym - więc według mnie nie zaleciało aż taką nudą - Film dobry.