w równym tempie 120/80 mm Hg człowiek nie ma podniesionego ciśnienia po seansie. Jest wyluzowany, spędził miło, ciekawie i dosyć przyjemnie czas. Szału i wielkiego zachwytu nie ma co prawda, a najgorsza jest końcówka z totalnie zbędną piosenką w tle. Przypominało to jakiś nieudany teledysk z lat 90. Całość się broni, do obejrzenia np. w jakieś wolne popołudnie.