Zbyt wiele wątków i za dużo bohaterów pojawia się w filmie, tak, że postać Johna Singera gdzieś gubi się w tym tłumie. Oglądając odnosiłem wrażenie chaotyczności, twórcy bardzo dużo chcieli przenieść z książki, ale np. postaci zagranej przez Stacy Keacha równie dobrze mogłoby nie być. Podobnie kilka innych wątków, jakby niedkończonych.
Klimat opowieści bardzo literacki i ujmujący. Wspaniała rola młodziutkiej Sondry Locke.
też odniosłam wrażenie, że postać Singera spada chwilami na dalszy plan... chyba, że takie było zamierzenie twórców. Ogółem film mnie bardzo poruszył, co się rzadko zdarza. Wspaniała rola Arkina, zrobił na mnie niesamowite wrażenie. Sondra Locke nie wypadła aż tak dobrze, ale bez porównania lepiej niż np. w Sudden Impact :) Gorąco polecam, dziś takie filmy są na wymarciu :)