Pomysł dobry, wykonanie średnie, które z czasem traciło w swoim klimacie i uroku. Sama historia bardzo ciekawa, dobre wprowadzenie do fabuły- siódmy miesiąc księżycowy, duchy, którym składa się ofiary- w dużych miastach to rzeczy, potem na wsi dowiadujemy się, że w małych społecznościach dalej praktykuje się "żywe" ofiary, czyli zwierzęta. Zapada noc, nowożeńcy jadą ze swoim przewodnikiem do rodziny Yula, ale niespodziewanie zatrzymują się gdzieś, w małej wiosce. I póki mamy to napięcie, tajemniczy klimat- jest dobrze. Potem gdy stwory są nam ukazane w pełnej krasie, a film zamienia się w klasyczne: "uciekamy" to wracamy do sztampowej fabuły, choć momentami dalej ciekawej- co to za rytuał, który się odbywa w wiosce? Po co te ofiary? Skąd się biorę te stwory? Nie mniej brakowało mi w tym filmie samej grozy, dalszego utrzymania tajemniczości, pomijając obrazy istot księżycowych. Całościowo było nieźle, uważam, że warto obejrzeć ten film.