DC powoli zaczyna zacierać ślad po ,,Batman vs Superman: Świt Sprawiedliwości" i zaczyna nam serwować bardzo dobre filmy z superbohaterami.
,,Shazam!" to opowieść o nastoletnim chłopaku, który chce odnaleźć swoją matkę. Tymczasem trafia do kolejnej rodziny zastępczej, a w międczyczasie zostaje superbohaterem, jeśli wypowie magiczne słowo: Shazam! Już od pierwszych można by rzec zwiastunów, które pojawiły się w lipcu zeszłego roku sugerowały nam, że film ten bardziej będzie się trzymał konwencji komedii, tak jak też było w przypadku ,,Aquaman". Jednakże oprócz tej warstwy komedii, mamy też sporo dramatu i sporo horroru, nawet. Reżyser, David F. Sandberg, który wyreżyserował m.in ,,Annabelle: Narodziny Zła", czy ,,Kiedy gasną światła" (generalnie horrory) to faktycznie pozostaje trochę w tym kierunku, ale jednak stara się utrzymać ten humor. To było bardzo ciekawe połączenie i się udało. Ubawiłem się jak nigdy, scena w sklepie z zabawki była po prostu rewelacyjna, tak samo ostatnia scena tuż przed napisami. David znalazł ten balans i przez cały film balansował na tej granicy. Przestraszyć się też można było, od czasu do czasu panował taki klimat wręcz grozy. Jestem naprawdę ciekaw drugiej części ,,Shazama", właśnie pod tym względem gatunkowym.
Sama fabuła jest dosyć prosta i łatwa do zrozumienia. Chłopak, który jest takim ,,bad boyem", chce odnaleźć swoją rodzinę, jednak najpierw musi stać się superbohaterem i ocalić świat. Ciekawa również była ta perspektywa dziecka, który musiał być dorosłym człowiekiem i czasami czuć było, że to mówi dziecko, a nie dorosły. Jednak na tym polegała cała magia. Mi się to bardzo podobało, gdyż było to oryginalne, nietypowe, jakieś inne spojrzenie na superbohaterów, ale od środka. Jednakże niestety z tą fabułą miałem jeden problem. Za bardzo wspominano i powtarzano słowo: rodzina. Ja rozumiem, że jest to ważne i stanowiło to naprawdę niezły motyw i dla Shazama i dla złola, ale mi się w pewnym momencie ,,przejadło" i znudziło. Nie było to tak wyważone, jak te połączenia gatunkowe. Gdyby bardziej nad tym popracować to może lepiej by to wyszło. Na samym początku, oczywiście, fajnie to wybrzmiewa, nie jest to pokazane w stylu jak śmierć rodziców Batmana, która przejawia się w prawie każdym filmie o Batmanie, ale już w połowie, nie chciało mi się słuchać. Po prostu, ale biorąc pod uwagę całokształt, to naprawdę ta fabuła nie jest zła, widać, że był pomysł na ten film. I go wykorzystano, może nie w stu procentach, ale tak gdzieś w osiemdziesięciu pięciu, jak najbardziej.
Dla mnie największym atutem tego filmu nie było wcale aktorstwo ( o tym powiem za chwilę), ale scenariusz. W dziejszych czasach naprawdę rzadko zdarzają się takie filmy, które mają w sobie bardzo dobry scenariusz i wątki byle jak nie pokończone. Tutaj to wszystko wręcz gra. Żarty są niebanalne i przede wszystkim stworzone ,,z głową". Fakt, jest kilka żartów, których być może nie zainteresowani światem superbohaterów, w tym przypadku DC mogą nie zrozumieć pewnych żartów, ale i tak znajdą się te, który każdy widz zrozumie. Co do wątków to faktycznie twórcy zostawili taką ,,otwartą furtkę", aby samemu dokończyć tę historię lub powiedzieć co nie co przed drugą częścią. Koniec filmu po za tym jest bardzo satysfakcjonujący i widać, że twórcy bawią się tą konwencją superbohaterów. Najwyraźniej DC wraca na dobre tory i próbuje dorównać Marvelowi, który i tak już pozamiatał filmem ,,Endgame". Tak, czy siak najciekawszym dla mnie wątkiem był wątek Freddy'ego, który był najlepszą postacią w tym filmie. Ten chłopak odzwierciedlał tak naprawdę mnie, więc może dlatego.
Przejdźmy teraz do aktorstwa, które też jest rewelacyjnie. W rolę Shazama, czyli głównego bohatera wciela się Zachary Levi, dla którego ta rola została wręcz stworzona. On błyszczał na ekranie, skradł on cały film. Genialnie odtworzył takiego superbohatetra, który po pierwsze jest dzieckiem, dlatego tak a nie inaczej się zachowuje, a po drugie grał bohatera, który pojawia się tylko na podpis autografów i robienie selfie ze swoimi fanami. Ale też w tym aktorze czuć takie wewnętrzne dziecko. Aktor, który też skradł ten film, a przede wszystkim moje serce to Jack Dylan Grazer, którego już widziałem w filmie ,,To" z 2017 roku. W tamtym filmie zagrał rewelacyjnie, tu - zagrał wybitnie. Wcielając się w rolę Freddy'ego, ja automatycznie poczułem, że to jest prawdziwy fan bohaterów i wykorzystał on każdą scenę na dwieście procent nawet. To co też rzadko się zdarza to udany główny czarny charakter. W tym filmie wcielił się w dr. Sivanę, Mark Strong i to nie był zły wybór. Już wielokrotnie zdarzały się takie filmy, które miały albo złego super złoczyńcę, albo źle poprowadzoną jego motywację i nie mogliśmy przez to uwierzyć w czyny tego gościa (Batman vs Superman: Świt Sprawiedliwości, czy nawet ,,Ant-Man i Osa). W ,,Shazam!" znamy dokładnie jego motywację, co sugeruje nam już pierwsza scena i my w niego wierzymy, my mu współczujemy. Ja z czasem go polubiłem, bo w niego uwierzyłem. Ja doskonale rozumiałem, co on w danej sytuacji czuje. Co do reszty aktorów, to dobrze zagrał też Asher Angel, któremu dobrze wyszła rola tego ,,bad boya" oraz Djimon Hounsou, który wcielił się w role czarodzieja.
Ten film z pewnością jest na równi z ,,Aquamanem". Może te dwie produkcje kompletnie się od siebie różnią to jednak mają ten sam klimat. Klimat dobrego filmu. One w ogóle nie zniżają się do poziomu ,,Batmana vs Superman: Świt Sprawiedliwości", albo ,,Liga Sprawiedliwości", i są nawet ciut lepsze niż ,,Wonder Woman" z 2017 roku. Tam, jeszcze twórcy nie wiedzieli w jaką stronę studio pójdzie, czy da się to jakoś uratować. Teraz, czy reżyser, czy scenarzyści znają już ten kierunek i wiedzą co ludzi zadowoli, dlatego takie filmy wychodzą. ,,Shazam!" generalnie zachwyca swoim urokiem do prostoty i mnie też tym zachwycił. Jednak moje serce rozbiła scena spotkania się Billy'ego z jego prawdziwą matką. To nie była scena typu ze ,,Człowieka ze stali". Tu zagrały najbardziej emocje i poczucie tej straty oraz wartości, jaką jest może i nie ta biologiczna rodzina, ale rodzina. Jestem naprawdę ciekaw dalszych projektów DC i czuje, że kiedyś DC stanie się wręcz Marvelem. Również sposób prowadzenia tych bohaterów jest intrygujący, tych bohaterów dopiero z czasem poznajemy na prawdę. I radzę wam, idźcie z napisami, bo warto. Co do efektów technicznych, to tutaj kawał dobrej roboty odwaliła muzyka. Tak samo dźwięk i montaż jak i zdjęcia. Efekty specjalne również nie najgorzej wyszły, wręcz bardzo dobrze.
Podsumowując, filmowi ,,Shazam!" daje 9 / 10 z serduszkiem. Ja do tego filmu powrócę jeszcze nie raz i mam nadzieję, że wy tak samo. To by było na tyle i do zobaczenia w kolejnej recenzji. Na razie!