3/10, trochę podsypiałem znęcony soczystymi dłużyznami. A naprawdę lubię i cenię obydwu panów aktorów. Może zawinił montażysta ? A może panowie Mulroney zawiedli ?
w ogole coś tu poszlo nie tak. bardzo lubie rezysera, głownych aktorów, ale coś po prostu tragicznie nie zagrało. ani to nie był pastisz, ani kino absurdu, ani zabawna komedia, a i akcja jakas mało prężna. wizualnie bardzo fajnie, niby działo sie bardzo duzo, ale ten ogrom 'czynnosci' nie skladał sie zupełnie na fajna, spojna fabule. moze ze trzy razy sie zasmialam. nudy na sile.
1 częśc nie była szczególnie wybitna, ale 2 to bardzo wdzięczne i zabawne widowisko :) Powalające dialogi, świetnie zarysowane postacie , ciekawa fabuła - ogółem miły film na spokojne popołudnie.
Co kto lubi. Jeśli oglądałeś jedynkę i ci przypadła do gustu to trochę dziwne, że dwójka ci się nie podobała. Jak zanadto nie przepadam za efekciarskim kinem made by Hollywood, to ten Sherlock Holmes był naprawdę bardzo strawny. Gdzie oprócz efekciarstwa na najwyższym poziomie (świetne ujęcia w zwolnionym tempie, dobre efekciarskie dialogi, świetny duet Downey-Law) jest naprawdę dobra fabuła osadzona w interesujących realiach końca XIX w. Moim skromnym zdaniem lepsza od pierwszej części i doceniam ten film na tle innych amerykańskich produkcji, gdzie efekciarstwo zawsze musiało przykrywać niedostatki/brak fabuły. Choć w obu częściach raził mnie detektyw, któremu bliżej było do Rambo niż poczciwego Sherlocka pykającego fajkę, ale zdałem sobie sprawę, że to przecież część konwencji większości filmów Ritchiego, więc jakoś tego Sherlocka-zabijakę przetrawiłem.