Nie przepadam za takim gatunkiem dlatego myślę, że moja ocena przyda się osobom, które
nie widziały I części a zastanawiają się nad pojściem do kina.
W skrócie nie jest to kryminał czy film przygodowy, a komedia kryminalno przygodowa, z
połączeniem Doctor Housa w roli Sherlocka w wydaniu mr gadget i macgyver, a nawet
rambo, dużo przerywników slow motion z szybkimi cięciami z wartką akcją, co zaczyna
męczyć, szczególnie osoby które nie przepadają za filmami akcji a strasznie zbliżył się ten
film do tego gatunku. Taki komiks, trochę bajka dla dorosłych, dużo smaczków
humorysycznych i językowych dla fanów angielskiego, dużo rozwiązań graficznych dla
samego obrazu, wartka akcja. Jest tu taki miks popkulturowy, że smakosz kina albo to
polubi albo wyjdzie z kina bez żadnej emocji... ja niestety wyszedłem w wersji second one.
Pozdrawiam
Trafnie 6,5/10.
Trochę na zasadzie "zabili go i uciekł". Dla mnie trochę męczący.
Sherlock był już przez filmowych kuchmistrzów serwowany w tylu smakach, że na część pierwszą rzuciłem się z wilczym apetytem. Nie, żebym nie lubił klasycznego kryminału. Potraktowałem to jako drobną odmianę, po której zawsze można się odtruć puszczając sobie serial Przygody Sherlocka Holmesa z Jeremmy'm Brettem w roli tytułowej (Holmesa, nie przygody).
Niestety, druga okazała się być pomyłką przy proporcjach składników, które czyniły pierwszy film całkiem strawnym daniem. Zdecydowanie dosypano za dużo humoru (przy czym rzeczony składnik chyba się zepsuł, bo segment z pociągiem u nawet znudzonego piwosza winien wywołać nudności). Próba doprawienia wszystkiego szczyptą dramatu również przyniosła opłakane skutki. Zgon na początku filmu szybko odchodzi w niepamięć, natomiast kolejny rzekomy dramat szybko zostaje przekuty w gag, by pod koniec filmu sfiniszować roześmianym happy endem.
Niby da się jeść, ale niestety krzywiąc się przy tym niemiłosiernie i z końcowym postanowieniem, by już więcej tego nie próbować.
w zasadzie zgadzam się z twoim opisem, aczkolwiek jest jedna rzez:
przyrównywanie do House'a czy stwierdzenie że jet jak House nie ma sensu. Postać Gregorego House'a jest wzorowana na Holmesie. Więc taki zarzut jest co najmniej niedorzeczny.
raczej chodziło mi mieszankę niestrawności. W tym filmie to Holms jest wzorowany na Housie ;) czyli do góry nogami. Wiesz jak to jest - jak coś się dobrze sprzedaje to trzeba to też zacząć sprzedawać tylko w innym opakowaniu...
Nie do końca, bo ten film powstał na podstawie książki napisanej wiele lat temu, zanim kręcono House'a. Także moim zdaniem nie ma tu o czym dyskutować.
AlexabezKeksa ma rację. Holmes jest oryginałem, pierwowzorem, a House jest tylko na nim wzorowany. I choć obu ich uwielbiam, to Holmes jest po prostu ważniejszy.
Również nie przepadam za filmami, gdzie akcja rozgrywa się wiele lat temu, w okolicach wojen itd. Nie lubię też filmów kostiumowych. Ogólnie ten film faktycznie zasługuje na ocenę około 6.5 i dałabym taką samą ale postać Sherlocka i sposób w jaki zagrał ją Robert to po prostu rewelacja. Muzyka też jest fantastyczna. Ogólnie klimat filmu jest tak przyjemny, że ja osobiście nie mogłabym dać mniej niż 7-8. Czekam na kolejną część :)
Downey jest świetnym aktorem więc zrobił co mógł, ale mimo wszystko zbyt bardzo to wszystko w środkach aktorskich przypomina pana House'a -. pan House, był wzorowany na holmsie, więc można powiedzieć że ta sytuacja to taka aktorska incepcja :P (serialu nie lubie - bo prawie żadnego serialu nie lubię).
A ja uwielbiam seriale dlatego... ich nie oglądam bo jak zacznę, to nie mam życia :P Natomiast House po 3-4 sezonach mnie zmęczył, zrobił się zbyt dramatyczny i smutny jak dla mnie jako serial. A Holmes'owi dałam wyższą ocenę z czystej sympatii do bohatera oraz Roberta, bo jak pisałam sam film zasługuje na ok 6,5.
A dla mnie Robert ten film trochę spalił. W sensie po tym jak się dowiedział o śmierci Irene, mi brakowało jakiegoś załamania, jakiegoś dramatu i wkręcania się w tę manię jeszcze bardziej (strasznie ciężko mi to wyrazić, o co chodzi, ale coś takiego zrobił DiCaprio w "Złap mnie jeśli potrafisz"). I ta gra Roberta absolutnie nie pasowała do sytuacji, do tego jak reagowali inni. Za to Law był genialny i jak dla mnie w pewnym momencie nawet przyćmił swoim dr Watsonem samego Holmesa, bo Robert za bardzo pajacował.
Nie ma mowy o żadnym załamaniu albo dramacie, bo prawdziwy Holmes nie okazywał prawie żadnych emocji. Uważam, że Downey zagrał genialnie, bo właśnie tak wyobrażałam sobie książkowego Holmesa, czasem poważnego, a czasem szalonego. Natomiast Jude Law, tu masz rację, zagrał fenomenalnie. Nie wyobrażam sobie nikogo innego w roli dr Watsona.
Nie czytałam książek, więc nie mam jakiegoś wyobrażenia o Holmesie (zwykle nawet jak czytam to nie ma, ale to szczegół), może dlatego do mnie kreacja Roberta nie przemówiła. Zdecydowanie lepiej wypada tu Sherlock z BBC, choć nie mają tak świetnego Watstona ;)
Pomyliłeś się w nazwie tytułu. Powinno być "subiektywna ocena", nie "obiektywna".
obiektywnie pewnie byłoby coś koło tego 6 lub 5.4, obiektywna ocena krytyków z najbardziej opiniotwórczych mediów. http://www.rottentomatoes.com/m/sherlock_holmes_a_game_of_shadows/
średnia ocen nie równa się obiektywna ocena. Obiektywnie w filmie grają tacy a tacy aktorzy, trwa tyle a tyle minut itd.
mylisz chyba pojęcie obiektywizmu, z określeniem obiektywny.
1. odznaczający się obiektywizmem, wolny od uprzedzeń; np. obiektywny krytyk;
2. istniejący niezależnie od poznającego przedmiotu, np. obiektywne przesłanki
http://sjp.pl/obiektywny
według mnie najbardziej obiektywnymi wyniakmi będą połączone wyniki z oceny publiczności oraz krytyków.
A nawet więcej - bardziej interesuje mnie od pewnego czasu co piszą krytycy, a nie jak ocenią np. użytkownicy filmwebu,
od pewnego czasu więcej tu jakiś po-tworów pseudoznawstwa sztuki filmowej, aniżeli wielbicieli dobrego kina.