Holmes - House. Watson - Wilson. W życiach czwórki tych ludzi jest bardzo mało miejsca
na kobiety, bohaterowie są od siebie uzależnieni, w obu parach przyjaciele odnoszą się
do siebie w niemal identyczny sposób: krytyka zachowania i posunięć, a jednocześnie
czynny w nich udział. Geniusz głównych bohaterów również raczej niepodważalny. Łączy
ich też nieposzanowanie obowiązujących zasad, społecznych, czy moralnych. Co
skutkuje, bardzo dobrze przez nich skrywaną, potrzebą posiadania zewnętrznego głosu
rozsądku, którego rolę mniej lub bardziej chętnie przejmują ich partnerzy. Czy to tylko
moje odczucie? Czy może temat już był poruszany? Nie wiem, piszę co myślę, najwyżej
wyprowadzicie mnie z błędu :)
Swoją drogą film świetny. Nie wiem co wymagać więcej od filmu który ma:
-ciągłą, wciągającą akcję
-rewelacyjnie zrealizowane efekty specjalne
-slow motion
-inteligentny humor
-charyzmatycznych bohaterów
-niesamowite pomysły genialnego umysłu
Co więcej, oderwanie profilu bohatera od książki, tylko mu się przysłużyło. Zakładam, że
reżyser ani przez moment nie chciał by zaadaptowana przez niego postać miała
charakter książkowego bohatera. To nie miałoby żadnego celu ani sensu.