Byłam podekscytowana kontynuacją, zwłaszcza, że pierwsza część zawojowała mnie bez szczętu. Jestem za wprowadzaniem lekkiej socjopatii w postać, która operuje przecież na zupełnie innym poziomie postrzegania. Trochę jednak... powtarzalność niektórych zabiegów zabiła wrażenie, jakie powinny na nas robić umiejętności Sherly'ego, za to humor dopisał, jak i w pierwszej części.
Jak dla mnie obie części wyciągnęły na powierzchnie Roberta Downey'a Jr. i jego "thouchy touchy" kręci się za mną nieustanie :).