a mnie właśnie zmuliła - ostatnio ze wszystkich postaci robią Johna McClane'a. Sherlock rozpierdzielacz, Bond rozpierdzielacz. Lubię rozpierduchę ale powoli wszystko i wszyscy stają się tacy sami.
Moim zdaniem to jedna z najgorszych akcji w filmie. A to dlatego, że za bardzo przesadzili z efektami.
Zgodzę się z Tobą. Pierwsza część mimo wielkich różnic na tle książki wgniotła mnie w fotel, a "dwójka" jest już mocno przesadzona. Efekty, efekty i jeszcze raz efekty, w lesie walili do nich jak do dywizjonu czołgów, w pociągu jak to Iron Mena gdy wychodził z jaskini, a walka z eskortą Irene pokazała, że Sherlock ma również zdolności nadprzyrodzone.
W tej części Sherlock to mieszanka Bonda z Rambo, ale mimo tego jakość efektów to najwyższy poziom.
Nie widziałem części pierwszej i po seansie dwójki mam mieszane uczucia. Aktorstwo bardzo dobre, ale te efekty ciągłego zwalniania lub przyspieszania kamery męczyły mnie. W pewnym momencie przestałem skupiać się na fabule. Efekty oczywiście na wysokim poziomie, ale sposób ich pokazania był zbyt nachalny, przez co zepsuł mi odbiór całości.