przecież ten film nie ma poza tytułem nic wspólnego z uniwersum Doyle'a. Sherlock Holmes
tu bardziej przypomina jakiegos Bruce'a Willisa czy innego Toma Cruise'a, a nie dedektywa.
SPOILER: a motyw z tym że Moriarty przez podróż po całej Europie nie zorientował się że
jego arcywazny notatnik został podmieniony, jest tak idiotyczny że wątpię czy to na pewno
Ritchie zrobił ten film. Absurdy piętrzą się na prawo i lewo, Holmes powinien rozkminiać a
nie tłuc sie w kazdej scenie...
Cóż muszę się zgodzić, film to kompletna kiszka:/ Pełen błędów logiczny i kompletnie niemający nic wspólnego z twórczością sir Arthura Conan Doyle'a.
Sherlock zabrał mu notatnik w fabryce ...
Cóż ...
Film nieco bardziej 'urealnia' poczynania Holmesa. Bo weźmy rzeczywistą sytuację: Sherlock napadniety przez kilku drani nie bedzie stał i rozkminiał przez kilka minut co robić/jak robić/etc, bo szybko i marnie by skończył. To raz, a dwa oglądnijcie sobie jeszcze raz film, a zobaczycie, ze w tej cześci nie brakuje błyskotliwości i inteligencji Sherlockowi ani troche ...
Ale właśnie o to chodzi, że Sherlock robił wszystko, żeby nie znaleźć się w takich sytuacjach. Poza tym on nie ratował świata, tylko wykonywał pracę detektywa. Dlatego sądzę, że film jest dobry, ale nie należy go porównywać do książki, bo zapewne nie o to chodziło
Więc jako 'łajza' i tchórz miałby małe szanse na bycie gwiazdą kina ;P
poza tym, rzeczywiscie w wielu fragmentach (fajnie gdyby ktoś je przytoczył) wspominane jest, o bokserskich zdolnościach Holmesa, wiec dlaczego nie miałby być 'superbohaterem' ?
Spójrzmy realistycznie: detektyw w stylu stricte-doylowskiego holmesa (czyli wyłącznie takiego jak go przez 75% opowiadań widzimy), w zasadzie powinien tropić drobnych złodziejaszków lub niewiernych współmałżonków. Rzeczywistość kryminalistyczna jest troszeczkę inna ... Wystarczy poczytać literaturę naukową na ten temat. Zawód detektywa wbrew pozorom, to dosyć ryzykowny zawód, gdzie często prócz potęgi mózgu trzeba używać tez siły fizycznej.
Pokonując Moriarty'ego nawet w książce uratował świat, tak! :) Knowania profesora Moriarty'ego rozciągały się na całym kontynencie, był mistrzem zbroniczego półświatka, który pociągał za wszystkie sznurki. W ksiązce Holmes również długo go rozgryzał, zauważ że Moriarty był tak godnym przeciwnikiem, że Holmes nie wahał się poświęcić życia, by go zatrzymać.
Osobiście uważam, że film był bardzo dobry. Owszem, z książką nie miał za wiele wspólnego, ale to był film na podstawie twórczości sir Arthura Conan Doyla, a nie ekranizacja książki. To różnica. Ja np. lubię seriale o Holmsie, pomimo iż z książką mają niewiele wspólnego, poza głównym bohaterem. A ten akurat, moim skromnym zdaniem, był świetnie odzwierciedlony w filmie.
Zachwytów sporo bo postać świetnie odświeżona to raz ,scenografia znakomita .lepsza niż w wielu klasycznych adaptacjach to samo tyczy sie strojów ,
biżuterii i różnych nieraz mało widocznych szczegółów...
Fakt że Holmes walczy niczym Jackie Chan w swoich filmach ,ale choć uwielbiam twórczość Conan Doyle'a wcale mi to w filmie nie przeszkadza
gdyż pasuje idealnie do konwencji która przyjęli twórcy.
Pewnie że nie każdemu musi to przypaść do gustu o którym się podobno nie dyskutuje ,ale nie uważam seansu za czas stracony a wręcz przeciwnie
pozdrawiam
Holmes umiał świetnie walczyć, i to jest nie raz wspomniane w książkach. Także nie wiem, skąd ten flejm, drogi autorze.
"Holmes był genialnym detektywem wykorzystującym do rozwiązywania zagadek kryminalnych metody dedukcji[2]. Swoje śledztwa opierał na umiejętności obserwacji i znajomości psychologii, chemii, balistyki, matematyki, a także dużej wiedzy na temat wielu kultur i religii[2]. Był również utalentowanym skrzypkiem i bokserem. Był uzależniony od tytoniu, kokainy i morfiny." cytat z wikipedii
http://pl.wikipedia.org/wiki/Sherlock_Holmes
Czego więc twim zdaniem zabrakło w tym filmie co cechuje "uniwersum Doyle'a"
Ja uwazam że autor byłby dumny z tego jak doskonale odświeżono postac Holmes'a . Być może dodano pewne wątki z uwagi na wymogi dzisiejszej publiczności (chodzi mi tu o widowiskowe wybuchy i pościgi) ale przywrócono detektywowi jego osobowość.
Więc Twoim zdaniem lepiej stworzyć nudny jak flaki z olejem film, zwolnić scenarzystę (bo po co taki, lepiej żeby aktorzy wyryli całą książkę na blachę) i rypać z książki w 100% niż stworzyć ciekawy film, który bawi ludzi w kinie i daje im rozrywkę? Z resztą jak wyżej było wspomniane film nie jest ekranizacją książki, a stworzony na jej podstawie, a to już mała różnica :)
Bardzo trafne spostrzeżenie.
Film rewelacyjny. Wczoraj oglądałam i ciągle nie mogę wyjść z podziwu.
Mega produkcja. Druga część dorównała pierwszej w 100%. Obie rewelacyjne.
moim zdaniem powinno się to zbalansować, spójrz na brytyjski serial "Sherlock", przenoszący detektywa w XXI wiek, a jednak nie robiacy z niego komandosa.
dziwi mnie jak to się wszyscy przyczepili do pierwszego zdania mojego postu (przy którym rzecz jasna obstaję), a na wytknięte luki w scenariuszu to już nikt nie zwrócił uwagi.
The Blind Banker- jedna z części Sherlocka produkcji BBC - tam masz też kilka fragmentów, gdzie Sherlock popisuje się swoim talentem do walki wręcz. Poza tym, jeżeli chodzi o powiązania do książki - strzałki z których w książce korzystał Tonga, podróż po Europie, a w szczególności finałowa rozgrywka.
słowo klucz "kilka", tam akcja nie sprowadza sie do ciagłego napie*dalania, mnożenia eksplozji i efektów specjalnych, wszystko jest ładnie wyważone
Nie wiem skąd to uprzedzenie. Może nieodpowiednie towarzystwo, ale tu również to było wyważone.
Chore, po prostu chore jest ocenianie filmu ze względu na zgodność z książką. Przecież to dwa różne dzieła i mimo iż jedne jest WZOROWANE na drugim wcale nie oznacza że ma być takie same. Każda rozsądna i obiektywna osoba oceni książkę i film osobno, ze względu na różnorodną ich naturę.
Zgadzam się z autorem wątku.Film był bardzo słaby. Motyw z pociągiem który wybucha i nawet się nie zatrzymuje itpd;/ Poza tym jest parę nieścisłości i naciągany jak .. Straszliwie się wynudziłam. Tak jak mi się podobała pierwsza część ,tak druga to wyrzucone w błoto pieniądze niestety i strata czasu.. Nie polecam.
Pierwsze pół godziny próbowałem się wkręcić... Efekt dosyć mizerny, zważywszy, że parę razy przyłapałem się na sprawdzaniu godziny. Trochę przedłużona akcja, strasznie denerwowały mnie ujęcia walki - nie widać było kunsztu sekwencji ruchów, a raczej krótkie migawki ujęć, gdzie po chwili mordobicie skończone, a pytanie ''w jaki sposób'' kołacze się po głowie (nie mówię tu o slow motion Moriarty'ego). Nie był to film banalny, parę detali i rozwiązań, jak i geniusz Holmes'a zachwycił, ale podsumowując - gdybym miał wybierać jeszcze raz, nie poszedłbym na to do kina. Może zbyt duże oczekiwania po pierwszej części?