Guy Ritchie poszedł na łatwiznę. Zamiast wykorzystać potencjał swoich aktorów i stworzyć
film z wciągającą fabułą wzmacnianą błyskotliwą dedukcją Sherlocka, nakręcił coś co
przypomina grę wideo. Nic tylko masa pościgów, bijatyk, strzelanin nakręconych w bullet
time, co dodatkowo wydłuża czas trwania scen akcji. Bardziej przypomina ta produkcja piątą
czy szóstą część jakiejś wytartej serii, a nie sequel tak dobrej produkcji jak jedynka.
Zmarnowane pieniądze.