To zdanie podsłuchałem wychodząc z sali kinowej, a wypowiadał je około pięćdziesięcioletni mężczyzna.
I zdaje się, że doskonale oddaje ono istotę tego filmu. Holmes wymagał nie tyle odkurzenia, ile odświeżenia. I to się w dużej mierze udało. Może są w nim stare i znane schematy, może jest mało pasjonująca zagadka, a wszystko widzieliśmy już kiedyś... Ale też jest to nowa i nieco awangardowa interpretacja znanego tematu. Powiew świeżości nie wydaje się być w tym przypadku czymś złym...