Nie powinien opowiadać o Holmesie i Watsonie. Można było stworzyć nowe postaci. A poza tym bardzo podobny do Vidoqa
Też byłem uprzedzony do tego pomysłu. Jak to, Holmes i Watson, chłodni i dystyngowani angielscy gentlemani, piorą się po mordach i strzelają? Jednak okazało się, że film Ritchiego to przykład wariackiego kina, które uwielbiam, a przy okazji pokaz wysokiej klasy profesjonalizmu, nie tylko ze strony reżysera, ale i aktorów, scenografów, operatora oraz - last not least - twórcy genialnie dopasowanej muzyki, Zimmera. Być może ktoś poczuje się rozczarowany zakończeniem, ale mnie się podoba jego racjonalizm. Poza tym adaptacji typu "chłodni i dystyngowani angielscy gentlemani" było już aż nadto, a ten film podchodzi do atmosfery epoki ze sporą pieczołowitością. Jest to zdecydowanie lepsze podejście od uwspółcześnienia Holmesa i Watsona (chociaż ten serial nie jest zły) albo od odmładzania bohaterów (co w przypadku duetu H&W niespecjalnie wyszło nawet Spielbergowi, a w przypadku np. przeróbki mitu arturiańskiego na serial dla młodzieży z młodzieżowymi bohaterami okazało się kompletnym idiotyzmem).