Historyjka przygodowa, jakich wiele. Dość wartka akcja, dobra gra aktorska i ciekawe efekty. Ale po przeczytaniu opowiadań Conan Doyle'a inaczej wyobrażałem sobie tę postać. Za mało w niej dżentelmena, za dużo zwykłego lumpa. Sama intryga też rozwiązywana jakby nierównomiernie. Przez większą część filmu twórcy częstują nas zagadkami, by rozwiązać je w jednym kulminacyjnym, kilkuminutowym ujęciu. Wcześniej co prawda można się domyślić, że nasz czarny mag to zwykły hochsztapler, ale nie wynika to raczej z nadążenia za akcją, czy wskazówek podsuwanych przez reżysera. Podpowiada to po prostu intuicja.
Skutek jest taki, że się wynudziłem i zamiast - jak przy lekturze dobrego kryminału - pobawić się samemu w rozwiazanie intrygi, czekałem na podanie gotowego rozwiązania. Zdecydowanie nie tak powinno się kręcić kryminały.
A proos, też nasuwają się wam skojarzenia z "Vidocq"?