PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10020455}
2,8 82  oceny
2,8 10 1 82
Shot in the Dark
powrót do forum filmu Shot in the Dark

Psychopata męczy i dręczy, a w ramach okrutnego planu porywa, torturuje i morduje. Błaha intryga mocno rozwodniona retrospekcjami z życia grupki mieszkańców jakiejś amerykańskiej pipidówki, zatem treścią przeważające części materiału uczyniono zdawkowe pogaduchy o planach na jutro i na resztę życia, składanie zamówień w barach, kłótnie o to i owo, bo niestety scenarzyści postanowili, iż każda z przemykających przez ekran bezbarwnych postaci zostanie przedstawiona jako pełnokrwisty przykład scenopisarskiej bylejakości i środowiskowej prowincjonalnej mizerii.

Żeby jakoś ożywić smętną ekranową rzeczywistość, dwojgu z bohaterów postanowiono przypisać ambicje artystyczne, co niestety nie przełożyło się nawet na odrobinę sztuki tworzonej rzekomo przez postacie, zatem po prostu pozostawiono ją wyobraźni widza.

Osobiście ustaliłam sama ze sobą, że malarka inspirowała swe dzieła twórczością Zdzisława Beksińskiego i Jacksona Pollocka, usiłując znaleźć dla tych odmiennych koncepcji jakiś indywidualny wspólny mianownik, który rzecz jasna zawierałby w sobie coś więcej niż tylko ideę mieszania kolorów na palecie. W przypadku pisarza liczyłam na prezentację choćby drobnych fragmentów jego prozy, ale i w tej kwestii scenarzyści postanowili się wykręcić sianem, najwyraźniej uznając, że próby przekonywania widza do swych pomysłów nie wymagają żadnych zabiegów scenopisarskich, poza pustymi deklaracjami, na zasadzie: ona jest malarką, bo opowiada, że maluje, a on pisarzem, bo ma maszynę do pisania.

Oczywiście sednem widowiska miał być psychopata i jego krwawe dzieło, tyle że tu również skończyło się na abstrakcyjnej idei, której postanowiono poświęcić kilka zdawkowych scen z dużą ilością folii, taśmy klejącej i sztucznej krwi. Niby psychol obezwładnia, szlachtuje siekierą, bije, sporządza notatki, mierzy sobie czas stoperem, ale zasadniczo jest to na ekranie równie przekonujące, jak wspomniane malarstwo i pisarstwo, więc jest psychopata, ponieważ siekiera i krew mieszczą się w kilku ujęciach w tym samym kadrze.

Rozumiem pomysł na kino artystycznie wysublimowane do tego stopnia, iż na ekranie gówno widać zarówno, gdy kogoś mordują, jak i wtedy, gdy tylko słońce leniwie zachodzi nad pucharkiem z wolna topniejących lodów, ale choćby dla żartu warto by czasem zniżyć się do poziomu doskonałej nijakości świata przedstawionego i w ramach jakiegoś przerywnika skupić na chwilę obraz np. na kozich bobkach w mleku, schnącym praniu lub sklepowej witrynie - po prostu dać widzowi cokolwiek, co pozwoliłoby mu jakoś przetrwać kolejne kwadranse niezakłóconej akcją artystowskiej okołofilmowej kontemplacji ciągu obrazów wyzutych z jakichkolwiek fabularnych właściwości.

Brak scenariusza był ponoć inspirowany rzeczywistymi wydarzeniami, ale po projekcji nawet w to trudno uwierzyć, gdyż popełnienie serii okrutnych mordów w doskonałej próżni, bez miejsca zbrodni, społecznego kontekstu, ofiar, motywu, czy wreszcie postaci samego mordercy, wydaje się przypadkiem tak bardzo mało prawdopodobnym, że aż niewiarygodnym w stopniu uniemożliwiającym jego opis, a zatem również przeniesienie na ekran w ramach nawet najdzikszego filmowego eksperymentu. Owe braki skutecznie zamaskowały wszelkie ewentualne przejawy działań ekipy filmowej, co z kolei skrupulatnie zarejestrowano przy pomocy sprzętu nagrywającego, więc widać, że nie ma tu nic do oglądania i słychać, że w krainie głuchych cisza rządzi niepodzielnie.