Dobrzy żydowscy rabini i źli katoliccy księża to już standard w Nowym Świecie. Majaczenie o reinkarnacji osób i miejsc, obrazowane wymuszonymi scenkami z rzymskiego więzienia w Państwie Judy, jest wyrazem religijnej i rozumowej aberracji.
Amerykocentryczność - doprowadzona do kresów absurdu. Błędy logiczne (jak motywy łysego księdza...) - nagminne. Trudno jest mi się dopatrzeć w tym filmie cech, które pozwoliły wywindować ocenę w okolice 6.0. Czyżby znana obsada? Gdybym chciał streścić opis do kolokwialnego i dosadnego słowa, powiedziałbym: dno