Spośród gialli Fulciego, właśnie ten film mi się najbardziej podobał. Choć nie jest to typowe giallo - zabójcy w czarnych rękawiczkach tu nie ma, zabójstw na ekranie również. Z krwawych smaczków mamy początkową scenę, która jest żywcem ściągnięta z wcześniejszego filmu Fulciego ("Don't Torture a Duckling") oraz kilka ujęć zmasakrowanej twarzy, która pojawia się w wizjach głównej bohaterki. Pomimo tego, film jest bardzo dobry. Ma intrygującą fabułę (inspirowaną głównie "Czarnym kotem" Poego, choć nie tylko) i po prostu wciąga. Jest zdecydowanie lepszy niż się spodziewałem.