Nigdy wcześniej nic na filmwebie nie pisałem, ale po obejrzeniu tego filmu chyba nie mam wyjścia.
Nigdy nie przypuszczałem że jestem w stanie popłakać się przy filmie, jakkolwiek smutny i tragiczny by nie był, co najwyżej miałem łzy w oczach.
Ten film jest po prostu cudny, polecam każdemu, skończyłem oglądać jakieś 10 minut temu i mogę śmiało powiedzieć, iż jest to najlepszy dramat jaki w życiu widziałem, wyciskacz łez. Ukłony i brawa.
Dzięki genialnej grze Willa Smitha, mogłem przez 2 godziny zapomnieć o swoich problemach i wczuć się w ten film, który emocjonalnie mnie porwał.
Moja ocena to 10/10, bardzo wiele filmów w swoim życiu widziałem, ale przy żadnym nie uroniłem łezki, polecam każdemu.
Też nigdy wcześniej nie pisałem na filmwebie, bo nienawidzę tych bezcelowych wyzwisk w komentarzach. Lecz ten film również skłonił mnie do wyrażenia swojego zdania.
Nie jestem jednak taki pewny oceny, jak poprzednik. Uważam, że film, jako wyciskacz łez rzeczywiście daje radę. Los mężczyzny, chcącego odkupić winę spowodowania poważnego wypadku, naprawdę może nieźle wzruszyć...
A teraz słabsza strona - moim zdaniem film został źle zbudowany. Jest stanowczo zbyt nudny. Ponadto, zaryzykuję stwierdzenie, że niepotrzebnie zawarto w nim niedomówienia: przez większość czasu możemy zadać sobie to samo pytanie co Emily: "Ben, skąd się tu wziąłeś?". Sądzę, że "Siedem dusz" celowo wykreowano jako film stanowczo odstający od innych, a w założeniu ambitny i mający na celu zdobyć uznanie krytyków. Prawdopodobnie chodziło o to, by włączyć mózg podczas oglądania. Myślę jednak, że byłby przyjemniejszy, no i wygodniejszy w odbiorze, gdyby więcej faktów zostało ujawnione wcześniej, niż w ostatnich kilkunastu minutach.
Dla mnie nie sprawił ogromnego problemu, jednak całkowite zrozumienie przyszło właśnie w samej końcówce.
Co do gry aktorskiej: jest ona nienaganna. Zarówno Will Smith jak i Rosario Dawson stworzyli przekonujące kreacje, bogate w emocje i uczucia, a zarazem proste i klarowne. Może Willa Smitha nominują do Oscara?
Faktycznie, przez większość część filmu widz nie do końca rozumie postępowanie bohatera, ale wydaje mi się że to jest celowy zabieg. Wiążemy ze sobą pewne fakty, nie do końca je rozumiemy, gdy zbliża się koniec wszystko staje się jasne, i w tym momencie widząc co ten człowiek zrobił, czułem tylko łzy spływające mi po policzkach, w tym momencie pękłem.
Po obejrzeniu połowy filmu mogłem przypuszczać że Ben zechce oddać swoje serce Emily, ale gdy się do niej zbliżył, gdy zaczął mówić o dzieciach, o ślubie, wykluczyłem to. Ale nie mogę stwierdzić że film jest przewidywalny, szczególnie że pomógł nie tylko Emily.
O tym filmie niedługo będzie głośno, a jeśli to zwątpię w Hollywood.
Witam, zgadzam się, podzielam Wasze zdanie.
Film jest uderzający. Cóż więcej dopowiedzieć? - zawarliście wszystko.
A i jeszcze jedno, na początku filmu jest scena, gdy brat dzwoni do Bena informując go, a raczej pytając, czy przypadkiem nie zabrał jednej rzeczy należącej do niego. Na co odpowiada Ben, że czy on przypadkiem nie dał czegoś jemu, po czym kończy rozmowę. Oczywiście chodzi o nerkę, którą Ben dał bratu i o legitymację urzędnika podatkowego, która Ben zabrał z mieszkania brata.
Piękne.