Cholera, jestem facetem, ale otwarcie się przyznam i to nie po raz pierwszy, że płakałem na tym filmie jak dziecko...:-) Ostatni raz tak ryczałem na "Zielonej mili" bodajże i na "Clicku" (oczywiście na tej drugiej połowie). "Siedem dusz" w pełni zasługuje na najwyższą ocenę ze względu na świetny, choć banalny scenariusz, niesamowicie klimatyczną muzykę która idealnie nadaje każdej scenie odpowiedni charakter i pomaga w wyciskaniu łez ;-) Do tego mistrzowskie aktorstwo (Will Smith - to mi się w nim podoba, że przez ostatnie lata trudno go zaszufladkować do jakiejś jednej kategorii. Will ma wielki talent, a ten film tylko to potwierdza ; Woody Harrelson - to, w jaki sposób zagrał niewidomego Ezrę bardzo mnie poruszyło. Mimika, oczy, wymuszony uśmiech, ale cały czas widoczny smutek. Mistrz.)
Jeszcze NIGDY też nie zdarzyło mi się, abym był wkurzony na jakąkolwiek postać w filmie - dopiero tutaj, podczas sceny gdy Ben Thomas "jeździ" po Ezrze, miałem autentyczną ochotę przywalić Benowi żeby się zamknął... gdy widziałem wspomnianą wcześniej mimikę Ezry i jego smutek... Niesamowite. Ten film wyzwala mnóstwo emocji i myślę, że to jego największa zaleta - bo przecież na tym to polega.
Polecam ten film wszystkim wrażliwym. 10/10