Zaczynając oglądać ten film nie wiedziałem dokładnie o co w nim chodzi. 
Następnie gdy już cokolwiek zaczęło do mnie docierać uznałem,że jest to film o człowieku,który przeżył wypadek samochodowy,w którym stracił kobietę,którą kochał.Jego próba pomocy właściwie całkiem obcym mu ludziom była dla mnie jedynie formą uleczenia własnego świata gdyż jego problemy emocjonalne były zbyt wielkie by z nimi żyć.Po części miałem rację ale również nie byłem świadom jak bardzo się myliłem.Miałem wrażenie,że kryję w sobie ból oraz strach przed ludźmi,miłością oraz jakimkolwiek zaangażowaniem,jednak również bardzo się myliłem choć było to dostrzegalne w jego początkowym stosunku do Emilly.Analizując samą puentę widzę duże nawiązanie do filmu "Awake" gdzie w bardzo podobny sposób zachowuję się Lena Olin oddając własne serce synowi lecz ta forma oddania jest czyniona z miłości a nie pokuty,pokuty nie w znaczeniu koscielnym (cierpmy za nasze czyny a będą one nam wybaczone) gdyż tą pokutą nie naprawimy niczego.On zaś "naprawił" każdy ze swych siedmiu grzechów.Może i była to ostateczna skrajność i w gruncie rzeczy nie uratował siedmiu osób,którym odebrał życie lecz kosztem własnego uratował siedem innych istnień.Piękny film,po prostu piękny.Nie jedynie ze względu na jego treść bo zapewne znajdzie się wielu aby jej całokrztałt rozbić na poszczegulne wątki i podważyć wartość każdego.Jednak w tym filmie nie jest istotna jedynie jego treść lecz to w jaki sposób jest przekazana.Film jest przepełniony setkami emocjonalnych obrazów,poszczegulnych ujęć i przy każdym z nich możnaby na chwilę przystanąć i zastanowić się chwilę nad nim aby lepiej zrozumiec jego treść,tak jak czytając książkę przystjemy na chwilę przy jakimś zdaniu,czytamy je raz kolejny i chwilę myślimy zanim spowrotem powrócimy do treści. 
Mogę się w tym momencie mylić ale mam wrażenie iż to właśnie wrażliwość na piękno po części cechuję nasze człowieczeństwo i ten film jest obrazem,który jest bodźcem bardzo mocno uderzającym w tą właśnie wrażliwość. 
To chyba na tyle.Polecam... 
...polecam tym,którzy nie oczekują od filmu z Will'em Smith'em kolejnego MiB czy także I'm Legend (który i tak uważam za dobry film za świetną i bardzo dorosłą rolę Will'a Smith'a). 
 
A tak na marginesie to uprzejmie prosiłbym o nie krytykowanie mojej wypowiedzi poprzez osoby,które mają po prostu ochotę się "pokłucić" ponieważ jeśli ktoś się odważy to osobiście mu skopie tyłek tak,że poczuje moją nogę w gardle. 
To oczywiście był dosyć prymitywny żart. :) 
A tak poważnie to chciałbym aby moja wypowiedź rzuciła pewnym osobą inne światło na ten film gdyż jest na prawdę wart obejrzenia a moje odczucia... 
...moje odczucia w przypadku dwóch scen były dosyć niecodzienne: 
Scena,w której Ben (Tim) dowiaduje się jaksie są szanse na przeżycie Emilly (3-5%),w której ewidentnie widać,że ma wątpliwości tego co ma zamiar zrobić - przez przypadek złamałem papierosa,którego właśnie trzymałem w palcach (na szczęście jeszcze nie był odpalony). 
Scena ,w której Ben dzwoni do Ezry uświadomiła mi całe założnie podróży widza z bohaterem głównym wywołała we mnie podobną reakcję jak poprzednia ale to już nie był papieros ale zapalniczka (Zippo,którą jak każdy wie niełatwo tak po prostu zepsuć),która w pewnym momencie po jej zaciśnięciu w dłoni stała się dwoma połówkami zapalniczki.:) 
Tak więc polecam miego oglądania (bez delikatnych przedmiotów w dłoniach).:)