Nie rozumiem uwielbienia dla tego filmu. Owszem, uważam, że jest dobrze zrobiony (no może poza odtwórcą główniej roli), ale sama postawa bohatera jest wyrazem skrajnego debilizmu, a z tego co ja tu czytam to budzi on u większości podziw. Może mi ktoś wytłumaczyć DLACZEGO???
Na przykład dlatego, że główny bohater przez nieuwagę zabija 6 obcych osób oraz swoją narzeczoną. Nie potrafi cofnąć czasu. Znajduje jednak sposób na zadośćuczynienie. Chce ocalić innych 7 ludzi, którzy na to zasługują. Jeżeli uważasz że poświęcenie i ofiara z samego siebie dla innych jest debilizmem to gratuluję.
Uważam, że oszustwo i udawany mesjanizm jest debilizmem, a właśnie tym kieruje się w życiu "wspaniałomyślny" bohater.
Dlaczego udawany? Oczywiście nikt z niego nie robi mesjasza, on z siebie też nie. Ale dla ludzi którym pomógł, uratował życie jest kimś niezwykłym. Podarował im najcenniejszy dar - życie. I zapewne do końca życia będą go wspominać jako bohatera dla nich samych. Szarego człowieka który zmienił ich życie.
Zabawę w Stwórcę zarzucasz bohaterowi Ty. Czy zabijając w wypadku 7 osób, też bawił się w Stwórcę? Czyż wspomniany Stwórca nie decydował, czy przeszczepy się przyjmą czy nie. Czy człowiek ma zaniechać wszelkiego działania i liczyć tylko na Stwórcę?
Co do spokoju sumienia. Praktycznie każdy dobry uczynek jest zaspokojeniem własnych potrzeb duchowych. Czy dlatego nie zasługują na podziw? Niektórzy dla tego spokoju robią rzeczy złe. Czy takie osoby wzbudzają Twój podziw?
Lepiej wyjaśnij dlaczego postawa bohatera jest dla Ciebie tak odstręczająca? Twoje zdanie raczej odbiega od większości.
W tym problem, że niczego nie wyjaśniasz, tylko zarzucasz oszustwo i mesjanizm, których w filmie nie ma. Pytasz DLACZEGO i nie oczekujesz odpowiedzi. Zachęcasz do dyskusji, a dyskutować nie chcesz, bo masz własne zdanie i już.
dla spokoju własnego sumienia? Czy ty człowieku wiesz co mówisz? Jakbyś był jak bohaterka chory na serce, zostało Ci kilka dni i ktoś podarowałby Ci je kosztem własnego życia to czy być dla spokoju własnego sumienia go wspominał? W życiu nie widziałem większego egoisty. Brzydzę się takich ludzi jak ty... Bez poważania ~ mjent.
A ja w 100% zgadzam się z autorem tematu i ciesze się, że w końcu ktoś nie boi się samodzielnie myśleć.
Najłatwiej w czasie oglądania bezkrytycznie przyjmować całość tak, jak podsuwa reżyser. Zły jest złym, dobry dobrym. Biedny murzynek stracił narzeczoną, przy okazji zabijając 6 innych ludzi i targają nim wyrzuty sumienia dlatego postanawia rozdać swoje organy potrzebującym. Okej, mimo iż ewidentnie kieruje się SPOKOJEM WŁASNEGO SUMIENIA postawę nawet można nazwać bohaterska. Jednak nasz bohater na tym nie poprzestaje. Bawiąc się w Boga sprawdza tych ludzi czy aby na pewno są godni przejąć jego organy. O ile w przypadku "sprawdzania" niewidomego pana jest to niemoralne i nieetyczne, to w przypadku Emily jest to już szczyt DEBILIZMU. Jak można na jakieś 2 tygodnie przed swoją PLANOWANĄ ŚMIERCIĄ rozkochać w sobie kobietę, która i tak od życia dostała nieźle po dupie. Chciał sprawdzić czy zasługuje na życie? Czy potrafi kochać? Ta kwestia najbardziej mnie zniesmacza z całego filmu. Mam nadzieje, że jakiś fan mi wytłumaczy to postępowanie, a patrząc po wystawianych ocenach jest Was tu sporo.
Całe jego "bohaterstwo" jest przesycone egoizmem, w stylu: "patrzcie, ile robię dla was dobrego i nigdy mi tego nie zapomnijcie".
Ale to oczywiście moja interpretacja :)
Widzisz jedni przyjmują całość tak jak podsuwa reżyser, inni od razu są nastawieni sceptycznie do postawy bohatera. Wydaję mi się, że odebranie tego filmu jest zależne od własnego sumienia. Rozumiem, że każdy ma prawo do własnej wypowiedzi, ale ocenianie bohatera skrajnie debilnym nie przeżywając tego co on jest dla mnie skrajnym debilizmem. Nie twierdze tu, że przeżyłem to co bohater i mogę się wymądrzać. Jednak zżera mnie ciekawość co zrobiliby Ci, którzy siedzą sobie wygodnie w fotelach, w cieple własnego domu, gdyby spowodowali śmierć siedmiu osób. Dokąd poprowadziłoby ich własne sumienie. Czy potrafiliby normalnie zamknąć oczy do snu i nie widzieć na drodze porozrzucanych ciał ludzi w tym osoby najważniejszej w ich życiu. Oglądając ten film starałem się utożsamić z bohaterem, poczuć jego cierpienie. Oczywiście nie jestem w stanie poczuć tego bo nie miałem takich przeżyć. Zabezpieczam się po raz kolejny, gdyż wiem jak wszyscy lubią w dzisiejszych czasach łapać za słówka. Wracają do tematu, bawienia się w Stwórcę. Gdybyś już była na ścieżce, którą idzie bohater i nie widzisz odwrotu. Czy oddałabyś swoje organy osobom, które nie wnoszą żadnych godnych wartości do społeczeństwa? Osobom, które nie potrafiłyby wykorzystać drugiej szansy, czy osobom, które mimo swoich biologicznych niedoskonałości chcą żyć czyniąc dobro? Myślę, że niewidomy nie miał za złe nieetyczności dochodzenia czy jest godnym dostania największego daru swojego życia. Sprawa rozkochania w sobie Emily jest inna. Czy spotykając się z osobą z którą spędzamy mile czas, decydujemy kiedy i w jakim stopniu nasze uczucia wchodzą na wyższy poziom? Może przez pasmo życiowej agonii, którą przeszedł chciał umrzeć szczęśliwy? Emily zapewne też nie żałowała, że go poznała, pokochała, a nawet że mu się oddała duszą i ciałem. Uważam, że oglądając ten film możemy dowiedzieć się też czegoś o sobie. Jakimi jesteśmy w środku. Jak poprowadziłoby nas sumienie. Przypuszczam, że moje byłoby w stanie skierować mnie drogą bohatera. Jeśli ktoś uważa mnie w tym przypadku za skrajnego debila, to niezmiernie mnie to cieszy. Jeśli nie, to dobrze wiedzieć, że są jeszcze tacy ludzie :) ... Pozdrawiam