Uwielbiam Will'a Smith'a i jak najbardziej uważam go za wspaniałego aktora to też sądzę, że w tej
roli spisał się doprawdy niesamowicie, niestety... z mojej strony jest to jedyna pozytywna rzecz,
jaką mogę powiedzieć o filmie. Słyszałam od bardzo wielu osób w jak niesamowity sposób
zachwycali się ową produkcją i czułam, iż nie przeżyję, jeśli jej nie obejrzę... a po wszystkim
przyszło rozczarowanie. Jestem bardzo wrażliwą osobą i na niemalże każdym filmie płaczę, a ten
kompletnie do mnie nie przemówił. Ciągnął się w nieskończoność, a ja próbowałam z niego
wyciągnąć cokolwiek co mogłoby mi się spodobać, bez efektów.
Film naciągany, przekoloryzowany, a przede wszystkim tak wiele rzeczy mi się w nim nie
zgadzało i wydawało niemożliwym! Jedyna scena, która podziałała na moje emocje to ta w której
główna bohaterka po operacji usiadła obok swojego psa i pomyślałam, że biedny zwierzak już
nigdy więcej nie będzie miał okazji spotkać się z facetem do którego się tak przywiązał... Muszę
również zaznaczyć, że postać Emily mnie niemiłosiernie irytowała i to na każdym kroku.
Ubolewam nad faktem, że jej wątek był najbardziej rozwinięty. Jej mimika, zachowanie, sposób
wyrażania się sprawiał, że nie mogłam na nią patrzeć i czułam się zdegustowana ich romansem.
Sam główny bohater zachowywał się tak, jakby przymuszał się do kontaktu fizycznego z nią
walcząc z samym sobą. Stąd z mojej strony 4, gdyż widziałam wiele słabszych filmów, ale owego
do dobrego nie zaliczę.