Obejrzałem go po raz pierwszy nie czytając nawet, o czym jest mniej więcej. Po tytule absolutnie niczego się nie domyślałem, a telefon filmowego Bena Thomasa na pogotowie ratunkowe całkowicie mnie zdezorientował. Jest to jeden z niewielu moich ulubionych filmów, który mógłbym oglądać każdego dnia i nie ukrywam, że do tej pory przy każdym kolejnym oglądaniu tego filmu łza się w oku zakręciła w jego końcówce. Jeden z filmów, kiedy po jego obejrzeniu podczas napisów końcowych przez chwilę zastanawiamy się nad nim samym, nad egzystencją i naszymi życiowymi czynami. Dla mnie świetne jest to, że każdy musi sam się zastanowić nad tym, czy bohater grany przez Willa Smith'a odkupił swoje grzechy ratując życie innym siedmiu osobom.