dla mnie film sam w sobie jest ciekawy.. tylko zadziwia mnie to że jedna osoba oddaje tyle swoich organów dla innnych i w żadnym przypadku nie ma mowy o odrzucaniu przeszczepu..
tak na prwadę to bardzo mało prawdobodobne, wręcz nie możliwe by było, że bohater grany przez Willa Smitha miałby zgodność tnaknową z tyloma osobami.. gdy często zdarza się ze nawet członkowie rodziny nie mogą oddać narządów dla bliskich.. piękne wydaje się być to że oddał serce dla Emily.. oczywiście oboje mieli tę samą rzadką grupe krwii..
jak dla mnie to nie jest jakiś szczegól i powinno się wzracać większą uwage na takie rzeczy.. moejej mamie to nie przeszkadzało.. lecz jeżeli o mnie chodzi to film wiele stracił z powodu tego niedopatrzenia..
a czy nie masz wrażenia, że on te wszystkie osoby odszukiwał i wybierał ? właśnie takie, żeby miały z nim zgodność ? te wszystkie kartki, skreślone nazwiska... a co do odrzucenia przeszczepu to..., no cóż, ten film to bajka. bardzo ładna bajka, skądinąd.
czasem szczegóły mają znaczenie, czasem tylko symboliczne.
film jest piękną niemalże baśnią, przy czym faktycznie mniej więcej od 1h do 1.40 jest nużący. akcja została zatrzymana na dłużej, niż tego film jest w stanie znieść. tematyka do tego - dość ważna we współczesnym świecie, i wniosek że miłość nie potrafi pokonać śmierci (zalatuje banałem).