Film jest strasznie słaby, strasznie długi, nic sie nie dzieje, muzyka na dziwnych instrumentach (chińskich?) i wogóle jej mało. Co najgorsze film jest czarnobiały i nic nie widać. Fabuła bezsensu - atak bandytów na wioskę. Co to jest w ogóle za pomysł na film? Aha, fabuła dzieje sie w Chinach. Samuraje ciągle chodzą i gadają, mało walk. Jak już były walki na koniec filmu to bardzo mnie zawiodły. Nie ma krwi i nie widać ciosów. I nie ma wogóle bitw na miecze samurajskie, tylko kłują się dzidami po plecach. Znaczy samuraje mają miecze samurajskie, ale się nimi nie stykają. Film nie ma realizmu, ludzie giną po jednym strzale z karabinu, a jeden z samurajów zachowuje sie jak orangutan (słabe aktorstwo). Film bardzo słaby, nie polecam.
Aha i film trwa trzy i pół godziny, dużo za długo bo nic sie nie dzieje. Ogólna ocena 1/10.
Najsmutniej czyta się wypowiedzi ludzi, którzy danego filmu nie są w stanie ogarnąć. Przyczyn jest pewnie kilka (wiek, zainteresowania, poziom wykształcenia, itd). Zamiast wylewać gorzkie żale, najlepszym rozwiązaniem jest nie oglądać czegoś co ma etykietę kina ambitnego.
Oceniam co widziałem, na tym chyba polega krytyka, nie? Pewnie sam nie potrafiłbyś napisać czemu ten film jest niby taki dobry.
Dobre. Jak ja lubię czytać takie bzdury pisane przez ludzi co mylą Chiny z Japonią. :)
A co za różnica. Ja za to lubie ludzi którzy czepiają sie szczegółów zamiast sensownie odpowiedzieć.
No właśnie duża. Mniej-więcej taka jak pomiędzy Polską, a Niemcami. Zupełnie inna kultura, chociaż wyrosła z jednego pnia. A zarzuty są bezsensu. Jak ten o muzykę. Akcja dzieje się w Japonii w XVI wieku... to jaka ma być? Chyba logiczne, że jest dopasowana od epoki... A nie zapomniałam, nie logiczne w końcu w 300 jest metal, a Gladiatorze piękne (no serio piękne), ale współczesne kompozycje. To samo W Braveharcie... nikt nie pomyślał o dostosowaniu ich do epoki. W sumie szkoda, bo potem powstają takie wypowiedzi.
Mało walk... czyli miarą jakości filmu są walki? Gratuluję podejścia.
Nie ma krwi, nie widać ciosów - no skoro krew jest tu kolejnym wyznacznikiem jakości to także gratuluję
" I nie ma wogóle bitw na miecze samurajskie, tylko kłują się dzidami po plecach." - Miecze, miecze... Na początku było kilka pojedynków, bo i tego się te miecze nadawały. Do POJEDYNKÓW a nie do bitew. W bitwach używano włóczni (w filmie "dzidy" "Piki"). bo miały większy zasięg. No i samurajów było siedmiu.
jeden z samurajów zachowuje sie jak orangutan (słabe aktorstwo). - Mifine i słabe aktorstwo... ciekawe. No i to takie właśnie przerysowane miało być.
Ale tak szczerze cała wypowiedź jest dla mnie żartem. To nie może być poważne.
Sory że nie mogłem odpisać wcześniej, bo miałem jakiś limit.
Kontynuując. Czyli rozumiem że jakby akcja działa sie np w prehistorii, to zamiast muzyki powinny być jaskiniowe bębny? Bez sensu. To jaka powinna być muzyka w filmach o dinozaurach? Oglądałem kiedyś chińską bajkę (kreskówke) o samurajach, tam była elektronika i hh. Bardzo dobrze to pasowało do akcji, a o to przede wszystkim chodzi.
Dalej, jak film jest o samurajach i na dodatek złego trwa tak długo to dobrze żeby coś sie w nim działo. No co sie pierwszego kojarzy z samurajami? Walki! A tych jest mało i są słabe, tego nie możesz zaprzeczyć. Krew dodaje realności, a ten film miał być chyba realny, skoro np była taka muzyka jak napisałaś. Więc troche sobie przeczysz. Samuraje to byli wojownicy więc po co robić film o wojownikach jak będą tylko gadać? Reżyserka mogła nakręcić coś o polityce, jakiś szogunach itd. A tu są samuraje i ninje, miecze i dzidy, a akcja mimo to jest nudna i nic sie nie dzieje. Nie widze sensu.
Btw w tej bajce było tylko 3 samurajów i wygrywali ze wszystkimi, tutaj było siedem, w dodatku połowa to byli grubasy, i większość zginęła w walkach z jakimiś bandytami?? Gdzie tu sens? Przecież to jest śmieszne, a nie poważny film o samurajach. Ten Mifine jest tylko potwierdzeniem tej śmieszności.
Ad1.
Jeśli mamy zachować realizm... oczywiście, że tak, ale to nie przejdzie niestety.
Jak to nazywasz "chińskie bajki" rządzą się innymi prawami. Tam generalnie wszystko pasuje. I dziwniejsze tym lepsze.
Ad2.
Uwierz mi, że widziałam takie filmy o samurajach w których walk było jeszcze mniej i były jeszcze mniej dynamiczne. (Ale na miecze) A jednak były świetnymi filmami psychologiczno-obuczajowymi. Co się pierwszego kojarzy z samurajami? Honor. Duma. Nawet jeśli nie zawsze przestrzegali kodeksu (a historia mówi, że nie zawsze), to jednak są pierwsze rzeczy, które powinny się z nimi kojarzyć. Samuraj to nie tępy siepacz, który wymachuje mieczem na prawo i lewo. Samuraj to Przestaszewskim przedstawiciel określonej warstwy społecznej, która ma swoją kulturę, swoje tradycje. To człowiek, który nie pakuję się w walkę bo tak... A, że bandytów było znacznie więcej trzeba było podejść do sprawy strategicznie, obmyślić plan. No i tak właśnie zrobili. Krew... no jak zauważyłeś film jest nakręcony w odcieniach szarości. A co się tyczy polityki i szogunów to nie mogło tego tam być z prostego względu to był film o biednej wiosce nękanej przez bandytów. Co chłopów obchodziła polityka? Co ich obchodził szogun? No właśnie. Nie odchodził. Roninów raczej też nie. Być może wcześniej czy później znaleźli by nowego pana, ale póki byli roninami martwili się własną robotę i przeżycie kolejnego dnia.
No właśnie. W bajce. Trzeba pamiętać, że bajka to bajka, a samuraj to człowiek, a nie jakiś superhero, który idzie sobie i rozwala każdego. Ok, samuraj powinien umieć zabijać jednym cięciem, fakt, ale miecz zawsze przegra ze strzelbą. Nawet miecz samuraja. Tym bardziej, że ci bandyci, też byli samurajami! Więc można zakładać, że poziom wyszkolenia był podobny. I to jest właśnie sens.
Swoją drogą ciekawa jestem ile i jakich widziałeś "poważnych filmów o samurajach".
Dużo sie rozpisałaś... Tylko przyznasz że to przecież nudne jest. Nie czepiałbym sie tak gdyby nie ci samuraje. Po co wpychać do filmu samuraji jak chce sie zrobić telenowelę? Samuraje walczyli w wojnach, a nie bili sie z wieśniakami.
A co do krwi to nie tylko o to chodziło, chodziaż jej też nie było widać a nawet w czarno białym filmie powinno. Nie było też widać ran, nie było uciętych rąk nóg ani niczego. To ma być realizm?
Widziałem różne nowsze (kolorowe) filmy o samurajach i ninjach ale tytułów nie pamiętam.
Ale nie jest nudny. Mnie tam nie znudził. Telenowelę... no dobre naprawdę, bo jakoś nie widziałam tam elementów telenoweli. Poza tym mówiłam, że ci samuraje byli roninami, a ronin brał robotę jaka się nawinęła. Lepiej to widać na filmach obrazujących erę Edo. W Harakiri główny bohater zajmuje się produkcją wachlarzy i parasoli, chociaż jest bezpańskim samurajem. Jego zięć, także ronin jest nauczycielem który w pewnym momencie filmu szuka jakiejkolwiek(!) pracy, także jako robotnik, ale nie dostaje. W Straży Przybocznej (też Kurosawa) ronin najmuje się do gangu. Ta, samuraje walczyli w wojnach, gdy wojny były i gdy mieli pana. A ci tutaj pana nie mieli. Poza tym przyjęli zlecenie dopiero wtedy, gdy ktoś uświadomił im, że ci wieśniacy oddają im co mają najlepszego (ryż. Ryż był drogi). A co robili samuraje (nie ronini) w czasie pokoju? Pełnili funkcje administracyjne. Czasem nawet pracowali podobnie jak chłopi, bo nie każdy mógł wyżyć z "żołdu". Podsumowując samuraje walczyli w wojnach, ale mogli też się bić z wieśniakami, a nawet z bandytami. BA! sami stawali się bandytami.
Kolorowe, nie pamiętam tytułów. Hum z kolorowych...
"Samuraj zmierzch" - nie jestem pewna, ale chyba dwie walki w tym jedna na 10s
"Ukryte ostrze" - nie wiem ale dwie może trzy
"Po deszczu" - hum... nie pamiętam. ale też coś koło tego
-------------------------------------------------------------------------------- ----------
"Ran" - tutaj już pokazywano bitwy więc dość sporo nawet.
"Niebo i ziemia" - bardzo dużo
"Sobowtór" - jakieś bitwy niby były
Podziwiam wiedzę i dziwię się, że masz w sobie tyle spokoju by odpowiadać merytorycznie na zarzuty tak głupie, że ciężko je nawet uznać za zarzuty:)
Niestety muszę stwierdzić, że Twój rozmówca i tak tego nie zrozumienie, bo dla niego zapewne samuraje powinni walczyć jak bohaterowie takich filmów jak Hero czy Przyczajony Tygrys, Ukryty Smok (w końcu co za różnica chińczyk, japończyk czy mongoł ;).
Pozostaje mieć nadzieję, że ArtworkPoo (abstrahując, ciekawe czy chociaż wie co znaczy wybrany przez niego nick...) to póki co uczeń podstawówki, max gimnazjum i jeszcze zdąży dorosnąć, nauczyć się czegoś o świecie. Bo z takim podejściem do wszystkiego nie wróżę mu wielkiej przyszłości;0
Dziewczyno...jak widzę o czym tutaj rozmawiacie to - nie będę ukrywał - ręce się załamują... Masz wiedzę na temat Japonii oraz wyraźnie się nią interesujesz. Natomiast ArtworkPoo ma albo 12 lat albo - co jest bardziej prawdopodobne - kpi sobie z tego filmu, tematu oraz z Ciebie. Czy Ty tego nie zauważyłaś?
To miejsce zamiast służyć do oddania rzeczywistej opinii widzów na temat obejrzanych filmów staje się przez takie osoby jak ArtworkPoo miejscem mało wiarygodnym. Oceny wielu filmów są zakłamane przez wyraźny kaprys takich żartownisiów, którzy myślą,że jest to zabawne.
Wiem, że powiększanie tego tematu o jakiś wpis będzie tylko na rękę takim miernotom o jakich piszesz w swoim komentarzu ... jednak Kasandra wykazała "siłę spokoju". W zasadzie załatwiła kogoś, kto gdzieś w swej świadomości może się mienić wielkim trollem (straszliwie modne i głupie podejście ludzi nie posiadających własnego ja), na jego własnym poziomie, a mimo to nic a nic nie uwłaczała ani dobremu wychowaniu ani dyskutantowi. Do tego podeszła merytorycznie, niczym "praca u podstaw". Podziwiam i gratuluję Kasandrze :)
"Kontynuując. Czyli rozumiem że jakby akcja działa sie np w prehistorii, to zamiast muzyki powinny być jaskiniowe bębny?"
Mamy i w Polsce przykład takiego filmu gdzie nie użyto współczesnych instrumentów i współczesnej muzyki, z powodzeniem, w "Faraonie".
Dobra, zwykle odpowiadam grzecznie ale jak widzę to pi**dolenie mentalnego ośmiolatka to powiem tylko: zamknij ryj protoplasto. ArtworkPoo i żebym Cię więcej nie widziała.
Różnica jest jeszcze większa. To są inne cywilizacje - japońska wyodrębniła się z chińskiej gdzieś koło I wieku.
Pozdrawiam miłośniczkę samurajów.
No ja wiem, wiem, że Japończycy mówiąc brzydko "zgapili" od Chińczyków. Z resztą nie tylko oni, w Korei też widać wyraźne wpływy czy to w architekturze, czy systemie urzędniczym, czy modzie. No i wiem, że buddyzm przybył do Japonii z Chin (a do Chin z Indii). Wiem też mniej-więcej czemu w na wyspach nie przyjął się chiński system egzaminów urzędniczych - bo rody miały już za wysoką pozycję. Generalnie... może nie tyle kultura japońska wyodrębniła się z chińskiej ile Japończycy właśnie "zgapili" co mogli, zmieszali z tym co sami mieli i wszystko przetworzyli. W efekcie powstało coś unikatowego nawet jak na Azję. :P
Ech dobra. W sumie może masz polecić jakąś literaturę? Byle po polsku, bo ja mam bardzo rwaną i zmieszaną wiedzę. I książkę Pani Tubielewicz Historia Japonii plus kilka innych pozycji o kimonie, samurajach broni drzewcowej, zbrojach i kulturze dworskiej epoki Heian.
:D
Korea, Wietnam i pewna część Półwyspu Indochińskiego to jest obszar cywilizacji chińskiej. Japończycy stworzyli odrębną na jej bazie. Co do zgapiania się nie zgodzę. Podobnie jest z naszą cywilizacją, która stanowi dziedzictwo kultury grecko-rzymskiej plus chrześcijaństwo.
Na rynku obecnie są dostępne dwie książki przedstawiające Japonię w ujęciu całościowym: "Historia Japonii" Conrad Totman - dość obszerna i "Historia Japonii" Kenneth Henshall.
Gdzieś czytałam, że główną cechą kultury japońskiej jest twórcze przetwarzanie. Tak było kiedyś i tak jest teraz w kulturze masowej. I to jest właśnie "zapianie". Bo przecież Japonia miała już jaką tam kulturę zanim zetknęła się z Chinami. A potem podpatrzyli na kontynencie kilka rzeczy, które przystosowali do siebie. Przynajmniej jeśli idzie o Japonię, bo Korei faktycznie raczej została narzucona. Zdaje się, że nawet władcy Koreańcy podlegali cesarzowi chińskiemu? U Wietnamie nie wiem nic, więc się nie wypowiadam. A Europa to osobna sprawa. Choćby dlatego, że chrystianizacja była głównym powodem tworzenia się tej cywilizacji.
Kultury Chin i Korei są od siebie różne, jednak jest to ta sama cywilizacja. Japonia pomimo podobnej filozofii funkcjonowania społeczeństwa (konfucjanizm) - zapożyczonej z Chin to coś zupełnie innego. 2000 lat temu ten kraj przynależał tak jak Korea do cywilizacji chińskiej. Potem się to zmieniło. Twórcze przetwarzanie wynalazków innych występowało we wszystkich kulturach świata. Tutaj Japończycy nie odbiegają od normy.
Chrześcijaństwo stanowi jeden z trzech głównych fundamentów dzisiejszej Europy. Pozostałe dwa to grecka filozofia i rzymskie prawo.
No właśnie.
W każdym radzie jeśli coś jest zapożyczone, to już nie jest autorskie, więc w pewnym sensie jest "zgapione". No i cudzysłów też jest tu ważny.
Równie ważne jak cudzysłów w Twojej wypowiedzi jest słowo "twórcze". Fakt, że w ówczesnej Japonii było wiele zapożyczeń, ale to proces nieunikniony. Zawsze istnieje jakaś kolebka, tym niemniej nie zawsze pień prezentuje się najokazalej. Ładnie przez Ciebie nazwane "twórcze przetwarzanie" zrobiło swoje i kultura japońska wyewoluowała na swoiste dzieło sztuki okraszone mozaiką misternie tkanej własnej tradycji. Choć dzisiaj lud spod wisienek przeżywa stagnację kulturową (mam na myśli rozwój jako taki), to warto zaznaczyć, że mimo wszystko są do niej niezwykle przywiązani, co dobrze świadczy o jej wielkości skoro najbardziej zapracowany naród na świecie znajduje dość czasu, aby pielęgnować to, co pozostawili ich Ojcowie.
Co do sugerowanej przez TOMASZ_MOUR'a korelacji rozwoju kulturowego w Azji i Europie, to muszę powiedzieć, że ogólnie zawsze mnie trochę śmieszyły takie porównania a w przypadku Japonii szczególnie. No bo cóż to za "dziedzictwo" kultury grecko-rzymskiej? Można znaleźć choć jeden naród mogący w całym tym rozgardiaszu stanowić analogię do Japonii? Żadne z dzieci kultury grecko-rzymskiej nie pokazało się tak zdolnym i oryginalnym uczniem. Co więcej często płodzone były przy użyciu siły a nie w naturalnym procesie, toteż to piękne i czyste słowo "dziedzictwo" w wielu przypadkach nie jest całkiem na miejscu.
Kolejne trollerskie ścierwo niszczące rankingi na tym portalu i dowartościowujące się pisząc pierdoły.
imbecylu jak można dać temu filmu 1 rozumiem kac wawa ale nie takie arcydzieło jak to, które zasługuje na co najmniej ocenę 8 i wzwyż.
No tak "krwawa uczta " u Ciebie 10, to dopiero ambitny film... Brak realizmu? Po jednym strzale padają ? A bo pewnie powinni z obciętą głową przebiec jeszcze z 5 km i to byłoby dopiero realne i dobre kino? Co do gadania, bo jak to napisałeś ciągle tam tylko gadają zamiast robić rzeż i tryskać krwią, widzisz, niektórzy tę treść gadaną rozumieją i uważają za wartościową, bo przekaz to nie tylko obraz. Jednym słowem synku, na razie, to za wysokie progi na Twoje nogi, proponuję obejrzeć film jeszcze raz, kiedy trochę dorośniesz i poszerzysz horyzonty, pod warunkiem iż będzie on szedł w parze z rozwojem intelektualnym. Pozdrawiam .
A najzabawniejsze, gdy tacy "recenzenci" kończą swoje, jakże głębokie i ważkie wywody, słowami "Nie polecam" :)
Jasny gwint, jak dobrze, że mnie chłopak przestrzegł przed tą szmirą. On wie najlepiej, na kinie się przecież zna. Skoro taki znawca nie poleca to wiadomo, że to szmira niewarta splunięcia :D
"Film nie ma realizmu, ludzie giną po jednym strzale z karabinu"
Za to Ty dostajesz 10/10 za dobry trolling
Problem nie tkwi w filmie, ale w Tobie. Są dwie możliwości - albo jesteś pierwszy naiwny, albo prowokujesz. Stawiam na to drugie.
Zabierasz się za ocenę ambitnego kina z najwyższej półki, przepełnionego prawdziwie naturalnym choć czasem specyficznym pięknem (z naszej perspektywy). Pomimo, że film nie jest przepełniony dynamiczną akcją to nie znaczy , że nic się w nim nie dzieje. Kurosawa zmusza widzów do psychoanalizy choć słowo "zmusza" jest tu właściwie źle dobrane bo przedstawione w filmie wydarzenia same pochłaniają widza bez reszty... widza, który ma wrażliwość i jest otwarty na niekomercyjne i trochę odmienne od naszego kino. Ty najwyraźniej nie należysz do takich osób. Nie zabieraj się więc za oglądanie takich pozycji bo później je krzywdzisz swoją skrajnie niską oceną. To, że Ty nie zrozumiałeś filmu to nie znaczy, że jest on zły.