Film Kurosawy obejrzałem przed chwilą i muszę przyznać, że nie powalił mnie na kolana. Wyprzedzając wszelkie komentarze dotyczące mojego intelektu i gustu filmowego, chciałbym powiedzieć, że rozumiem kontekst społeczny Siedmiu samurajów i doceniam jego techniczną stronę (przede wszystkim wspaniałe, dynamiczne ruchy kamery oraz piękne, symboliczne zdjęcia, jak chociażby jedno z ostatnich ujęć przedstawiających cztery groby oraz trzech ocalałych samurajów - skojarzyło mi się to z pomnikiem Czterech śpiących, trzech walczących). Sama fabuła filmu również jest bardzo ciekawa i nie zarzuciłbym jej rozwlekłości. Piękne powolne sceny doskonale harmonizują z pełnymi dynamiki ujęciami (niektórymi nawet celowo przyśpieszonymi). Zupełnie jednak nie przypadła mi do gustu gra aktorska. Zbyt teatralna, za mało subtelna. Szczególnie irytował mnie Toshiro Mifune i jego postać. Zastanawia mnie przede wszystkim, dlaczego tak wielu ludzi ocenia ten film jako niezwykle głęboki. Konstrukcja jest dosyć prosta a bohaterowie wręcz stereotypowi (i nie jest to zarzut). Wszystko jest tutaj przejrzyste i nie wymaga wielogodzinnych rozmyślań. Nie rozumiem dlaczego wśród niektórych użytkowników panuje tendencja do podnoszenia rangi filmu do traktatu filozoficznego i podkreślania roli inteligencji przy recepcji utworu Kurosawy. To czysty snobizm i logika co najmniej infantylna: "Film jest arcydziełem i wymaga doświadczonego, wykształconego widza - Film mi się podobał - Film zrozumiałem - Jestem więc doświadczonym i wykształconym widzem". Wracając do mojej oceny, powiem tak: doskonałe pod względem technicznym kino, które należy znać, ale którym niekoniecznie trzeba się zachwycać. Z mojej strony 7/10
Do fanów tego filmu mam pytanie: czym różni się wersja 190 minut od wersji 203? Oglądałem tą krótszą. Czy w dłuższej są ważne dodatkowe sceny? Czy nie ma zmian w chronologii montażu? Etc. Będę wdzięczny za informację.
Pozdrawiam
<brawo>! chyba tyle wystarczy, wyczerpałeś temat. Dokładnie, postać grana przez Mifune dla mnie na tyle sztuczna, że wręcz irytująca... Może w Japonii widzowie inaczej odbierają kino, ale ja tego nie kupuję...
Ja myślę, że trzeba trochę rozumieć mentalność japończyków. To fakt, rola Mifune może być tutaj irytująca, jednak taka jest jego postać. Toshiro gra przecież wariata i ta ekspresyjna gra jest dopasowana świetnie do tej roli. Osobiście jestem wielkim fanem tego aktora jak i samego Kurosawy. Wydaje mi się, że taki styl gry może się bardzo podobać jak i wzbudzać wielką irytację. Polecam inne filmy z Mifune (np."Straż przyboczna" ,"Sanjuro - samuraj znikąd" ,"Rashomon" (Rashomona można obejrzeć za darmo na iplexie) czy w zupełnie innym klimacie "Pijanego anioła"). Tutaj jego postacie są zdecydowanie bardziej do zaakceptowania przez kogoś komu się nie podobał w "Siedmiu samurajach".
Ja myślę, że trzeba trochę rozumieć mentalność japończyków. To fakt, rola Mifune może być tutaj irytująca, jednak taka jest jego postać. Toshiro gra przecież wariata i ta ekspresyjna gra jest dopasowana świetnie do tej roli. Osobiście jestem wielkim fanem tego aktora jak i samego Kurosawy. Wydaje mi się, że taki styl gry może się bardzo podobać jak i wzbudzać wielką irytację. Polecam inne filmy z Mifune (np."Straż przyboczna" ,"Sanjuro - samuraj znikąd" ,"Rashomon" (Rashomona można obejrzeć za darmo na iplexie) czy w zupełnie innym klimacie "Pijanego anioła"). Tutaj jego postacie są zdecydowanie bardziej do zaakceptowania przez kogoś komu się nie podobał w "Siedmiu samurajach".
Ciekawe, oglądałem wywiad z Mifune i gdy padło pytanie jak przygotowywał się do tej roli, odpowiedział: "To mój prawdziwy charakter. Po prostu byłem sobą". Od czasu "Pijanego anioła" Kurosawa miał do Mifune pełne zaufanie i pozwolił mu na całkowite wyzwolenie ekspresji. Od kiedy to swoboda jest sztuczna?
Film jest arcydziełem. Wymaga doświadczonego, wykształconego widza. Według mnie nie zrozumiałeś go. Najpewniej jesteś też pozbawiony gustu, skoro przyznałeś 10/10 filmom tak beznadziejnym, jak „M – Morderca” (1931) czy „Obywatel Kane” (1941). O Twoim intelekcie nawet nie zamierzam wspominać. W ogóle to powinni Ci zakazać wypowiadania się na FW!
Pozdrawiam!
:)
Nie byłbym taki pochopny w odmawianiu "7 samurajom" głębi filozoifcznej. Film ten porusza temat, który szczególnie Kurosawę interesował - problem wpływu warunków społecznych na kondycję moralną i czyny człowieka. Jest taka bardzo ważna scena - przemówienie postaci granej przez Mifune po tym, jak okazało się, że wieśniacy w przeszłości napadali i rabowali samurajów. Wynajęci wojownicy są oburzeni, jeden z nich mówi, że "sam by ich chętnie pozabijał", na co Mifune (mi się jego rola podobała) zaczyna wyrzucać im, że chłopi są tak upodleni przez klasy rządzące, poniżające i wyzyskujące ich. Zalatuje socjalizmem? Może odrobinę, i raczej tylko widzom nieznającym innych dzieł Kurosawy, w których (np. w "Pijanym aniele" czy w "Zbłąkanym psie") reżyser ten daleki jest od usprawiedliwiania zbrodniczych czynów ze względu na zły wpływ otoczenia/warunki społeczne/biedę etc., zawsze kładąc nacisk na wolną wolę i możliwość wyboru między dobrem a złem. Co nie zmienia faktu, że widzi pewne problemy i wykazuje dużą dozę wyrozumiałości dla słabości ludzkich...
Ponadto "7 samurajów" zawiera pewną bardzo głęboką mądrość: otóż pomoc słabszym i nękanym jest tu ukazana jako sens życia i najwyższy obowiązek silnych - to z kolei przypomiana "Rudobrodego". I to nie dlatego, że ci słabsi są tacy pokorni, niewinni, wdzięczni - nie, mogą być podli i podstępni, a na koniec nie powiedzieć nawet "dziękuję" (jak w "7 samurajach" właśnie). Pomagamy im i tak, z czystego poczucia obowiązku i chęci czynienia sprawiedliwości... Nie nazwałbym tego tanim moralizatorstwem, w mojej ocenie tak właśnie wygląda "głębia przesłania", tym film Kurosawy różni się od innych sprawnie nakręconych widowisk historycznych.
A więc: "7 samurajów" głębokim filmem jest. I basta!
jak dla mnie to wciąż brakuje odpowiedzi na najważniejsze pytanie (i jedyne): czy wersje 190 i 203 minutowe się różnią i czym? a może to tylko pomyłka jak ich wiele na tego typu portalach (pomyłka, różnice, odchylenia
Runtime:
207 min | 160 min (international version) | Argentina: 163 min | Sweden: 202 min (2002 re-release) | UK: 150 min (original version) | UK: 190 min (1991 re-release) | USA: 141 min | USA: 203 min (re-release) | USA: 207 min (restored version) | Spain: 202 min (DVD edition)
Film length (metres)
4295 m (Finland) (1963)
4390 m (Sweden) (1965)
4401 m (160 minute version)
5480 m (orignal version)
5518 m (Sweden) (2002)
5669 m (20 reels)
5685 m (Finland) (1981)
5705 m
Źródło informacji: http://www.imdb.com/title/tt0047478/ i http://www.imdb.com/title/tt0047478/technical
A najdłuższa 207 min wersja komercyjna jest do nabycia np. tutaj: http://www.amazon.com/Seven-Samurai-Remastered-Criterion-Collection/dp/B000G8NXY G/ref=sr_1_2?s=dvd&ie=UTF8&qid=1300734604&sr=1-2
Krążące gdzieniegdzie legendy o 7-godzinnej wersji to ... tylko legendy!
Polecić też mogę tanią a zarazem doskonałą książkę: http://www.amazon.com/Films-Akira-Kurosawa-Expanded-Updated/dp/0520220374/ref=sr _1_2?s=books&ie=UTF8&qid=1300734841&sr=1-2 . Wszystkie filmy AK zostały w niej opisane wraz ze szczegółami technicznymi.
Ja też nie wiem, dlaczego ludzie zachwycają się tym filmem, ale myślę że to kwestia gustu, jest wiele osób nie lubiących filmów japońskich, bo to bardzo specyficzne kino.
To chyba najstarszy film, jaki oglądałem. Nie podobały mi się sceny walk, film był jak dla mnie za długi. Podobała mi się praca operatora.
Dawno temu widziałem "Siedmiu Wspaniałych", dwa lata temu "Samurai 7" (dopiero teraz widzę, jak wiele scen i zdarzeń zostało żywcem wyjętych z oryginału), tak więc postanowiłem nadrobić zaległości i obejrzeć oryginał - "Siedmiu Samurajów".
Wydaje mi się, że czasami żeby zrozumieć moc bardzo starego filmu, należałoby się cofnąć w czasie, bo teraz postrzegam te filmy na tle dzisiejszych produkcji i to rzutuje na ocenę filmu.
Film podobał mi się na 4/10, wart jest pewnie 10/10, więc w ogóle nie wiem, jak taki film oceniać...
Nadal nie dowiedzieliśmy się z tego posta, dlaczego film uważany jest za genialny.
Ja mam inne pytanie - jak rozumieć ostatnie zdanie padające w filmie (nie wiem jak reszta, mam na myśli wersję 3 godziny 20 minut):
- "Tak naprawdę to tylko wieśniacy sa wygranymi, my nie..." (i ujęcie czterech grobób).
Czy chodzi o to, że nikt nie powinien zginąć, czy coś ważniejszego?
Po obejrzeniu ponownie po latach "Siedmiu Wspaniałych" już wiem, że znacznie lepsza jest wersja japońska, czyli oryginalna.
W końcówce filmu z USA pada jeszcze jedno dodatkowe zdanie - "wygrali tylko chłopi, bo oni się nie zmienili". Jednal wydaje mi się, że znaczenie nie jest to samo, co w filmie japońskim.
W ogóle po odetchnięciu wydaje mi się, że "SIedmiu Samurajów" jest filmem, który nie ogląda się łatwo, ale za to trudno o nim zapomnieć.