To pierwszy film Kurosawy, jaki widziałem. Jeżeli inne jego produkcje są choć w połowie tak dobre, jak "Siedmiu samurajów", to muszę koniecznie je obejrzeć.
Przede wszystkim nie można oderwać wzroku od ekranu. Historia opowiadana jest w tak ciekawy sposób, że te 3 godziny mijają bardzo szybko. Kreacje aktorske są niezwykle przekonujące, wspaniale dobrana została muzyka, a dzięki dopracowanej scenografii naprawdę można uwierzyć, że na ekranie widzimy XVI-wieczną Japonię.
Absolutnie nie zgadzam się z wypowiedziami, iż film zestarzał się brzydko i większość ludzi zachwyca się nim przez snobizm. Skoro po 54 latach wciąż zachwyca, to musi być ponadczasowy.