Siedmiu wspaniałych (The Magnificent Seven) 1960 - jedna z pierwszych scen: dwóch z jeszcze nieskompletowanej siódemki eskortuje karawan , bo mieszkańcom miasteczka nie podoba się, że na ich cmentarzu zamierzono pochować Indianina. to było piękne, pełen zachwyt - dwóch prawdziwych, szlachetnych, męskich, twardych, niebezpiecznych i kurewsko szlachetnych facetów - kisiel w majtkach. no i takich momentów było więcej ;) ale.. te ich gadki niektóre - wszystko takie oczywiste, banalne, momentami dość toporne - nie czepiam się ich tego o czym mówili tylko tego w jaki sposób. zbytnia oczywistość razi plastikiem - nie wiem w jakim stopniu zamierzonym, ale kojarzącym mi się i nie lubianym przeze mnie sposobem serwowania fabuły i dialogów niektórych produkcji made in usa. mam dziwne wrażenie, że amerykanie nie tyle spierdolili film, co wyrywając go z azjatyckiego tła utracili wiele.. nie tylko z klimatu. obejrzeć będę musiał oryginał kurosawy. zdjęcia i muzyka very cacy. niektóre sceny - cudeńko ;] i na duży plus - taki specyficzny kolorek - nie wiem, co to za technika zapisu koloru była, ale w połączeniu z obrazowaniem dzikiego zachodu baardzo milutko ;) 7/10