10/10 jak dla mnie.. Przyznam szczerze iż obejrzałem dopiero teraz, trochę mi wstyd ze tak
późno..ale nie jestem z tamtej epoki:P Staram się nadrabiać filmy ze stevem mcqueenem, który w
roli Vina był chyba najfajniejszy z całej siódemki, ale charles bronson i james coburn rówież
wypadli bardzo dobrze. Fantastyczny western..Bardzo pouczający, z mądrymi dialogami. Bardzo
podobały mi się cytaty Vina:) i jeszcze ta muzyczka którą zna chyba każdy:) Obowiązkowy film dla
wszystkich. pozdro:P
Witaj. W "tamtej epoce" , jak to fajnie określiłeś, było naprawdę mnóstwo wspaniałych filmów! Pozdrawiam .
Też dopiero teraz obejrzałem ten western i mogę powiedzieć jedno: REWELACJA. Wspaniała wzniosła muzyka, świetnie dobrani aktorzy i całkiem ciekawa historia.
Film jest lekki, ale pomimo to opowieść bardzo głęboka.
Pierwszoplanowy Yul Brynner według mnie przyćmił wszystkich pozostałych, włącznie z McQueenem czy Bronsonem. Zagrał kapitalnie. Magnetyczna postać i świetnie odegrana. Aktorstwo pozostałych osób na wysokim poziomie.
Szkoda, że po dobrych pierwszych dziesięciu minutach kolejne dwadzieścia (zebranie się ekipy w całość) jest trochę naiwne. Historyjka się nie broni, ale widocznie twórcy chcieli szybko przejść "do rzeczy". Można byłoby poprawić też i tak wcale nie najgorszą muzykę, ale to już kwestia gustu.
Zamiast dubbingu amerykańskiego pod meksykańskich aktorów wolałbym, aby tubylcy wraz z bandziorami mówili po hiszpańsku - ale to już niekoniecznie byłoby do przyjęcia dla leniwego amerykańskiego widza, więc można to wybaczyć.
Po pięcdziesięciu latach od jego nakręcenia aż chciałoby się, żeby chociaż mniejsza połowa filmów z gatunku "rozrywkowego kina akcji" (niekoniecznie westernu, których się już nie robi) była choć w 80% tak udana... postęp jest w technologii, ale gdzie poza tym?
Dziś się już tak nie kręci...