Myślę, że to będzie jedna wielka rozp***cha. Zwykła nawalanka i pokaz sztucznych ogni, w połączeniu z kaskaderstwem. Sorry, ale pierwotnie nie o to chodziło. Zresztą może się zbytnio czepiam bo to tylko remake kolejnego dobrego pomysłu. I do tego ten Denzel...? Nie przepadam za nim - choć nie przeczę, miał też świetne filmy. Ale po kiego grzyba brać go na lidera? Przecież to zwykła kpina by murzyn miał cokolwiek do powiedzenia w Ameryce w XIX wieku. Sorry Winetou, ale nie kupuję tego.
Zastanawiam się czy w ogóle iść na ten film i zdenerwować się? Czy może jednak lepiej odpuścić sobie.