Tak pierwowzór literacki, jak i adaptacja. Gdzieś na początku liceum jakoś to do mnie
przemawiało, ale krótko.
Zależy, o co konkretnie pytasz...
Człowiekiem - ze sporą liczbą siwych włosów. Raczej wykształconym - po filozofii; uczącym innych - choć nie filozofii a metodyk projektowych, tworzącym muzykę, a nawet czasem teksty, ale bez pretensji do wysokich ocen. Po angielsku mówię, bo wypada, w cyrylicy czytam, bo lubię. Uprawiałem sztuki walki, bo mi dobrze robiły na samopoczucie, zmieniłem na łucznictwo, bo w końcu kręg mi trzasnął.
Zachodzę w głowę, jak można recepcję średniej powieści traktować za jakikolwiek wyznacznik tendencji rozwojowych w życiu człowieka. Ale nie mam monopolu na prawdę, jak niektórzy.
Wydaje mi się, że zbyt surowo oceniasz Siekierezadę. Nie chodzi mi o rozwój ogólny człowieka, ale o wrażliwość. U mnie, kiedyś, jakieś 20-30 lat temu, Siekierezada nie wzbudzała takich refleksji jak teraz. Z wiekiem coraz bardziej ją lubię, tym bardziej, że od lat mieszkam w wielkim mieście i coraz bardziej tęsknię za ciszą i spokojem zapadłej wsi. Może to ja się uwsteczniam, ale nie znoszę hałasu i nowinek technicznych, dzięki którym jesteśmy coraz bardziej kontrolowani przez korporacje. Postanowiłem nawet zlikwidować telefon, żeby nie wysłuchiwać ofert od idiotów, którzy każą mi jechać na drugi koniec Polski, bo okazuje się, że wygrałem mikser czy tam jakiś odkurzacz w konkursie, w którym nawet nie brałem udziału. :D
A monopol na prawdę posiadał tylko tow. Stalin, oby mu ziemia lekką nigdy nie była. ;)