Film rehabilituje się drugą połową - po tej kłótni na stypie... A dlaczego zyskuje? Bo mało w tej drugiej części Meryl... tak tak, zgadzam się z tymi, którzy mówią, że przeszarżowała w tej roli. Gdy robi się jej mniej na ekranie, zaczyna ta historia zaczyna się nawet kleić. No i moim zdaniem, Julia jest lepsza od Meryl w tym filmie, chociaż też "szału nie ma".
Błyszczą za to panowie.... niby drugoplanowe role, a wnoszą naprawdę sporo. Monolog Coopera pod koniec filmu, naprawdę jednym z lepszych momentów. tak samo, jak rozmowa sióstr na w ogrodzie... Jak z tego widać - tam gdzie nie ma Meryl, jest ok. jej postać jest moim zdaniem przerysowana...i to się niezbyt ogląda...wręcz drażni, a to nie pomaga...
Tak więc...raczej ambiwalentne uczucia. W zasadzie ta 7 to trochę naciągana... jakby można było, dałbym 6,5:)
Zgadzam się, mnie również w pewnym sensie film rozczarował, na pewno pod względem przekazu, jakoś ta historia mnie nie przekonała. Powiedziałabym "gra Meryl nie uratuje całego filmu" ale po chwili namysłu muszę stwierdzić że najlepsze momenty filmu to te, gdzie jej nie było na ekranie. Chyba Meryl mi się przejadła, już któryś raz jej osoba na ekranie bardziej mnie irytuje niż intryguje. Oczywiście jest wybitną aktorką ale albo źle dobiera ostatnie role albo po prostu znudziła mi się. Żałuje że rola Ewana była mało znacząca, taki jakiś w cieniu swojej żony? Zdecydowanie historia mnie nie urzekła.
A już myślałam, że zaczynam tracić " czucie" , nie urzekła mnie gra Meryl, za głośna, przerysowana, nieprawdziwa. Dobrze, że nie tylko ja tak to widzę, ale film dobrze zrobiony aż się czuje ten upal i gorący zaduch w domu. trzeba się wyrwać na łąki..pobiec poczuć na twarzy trochę powiewu. Trudny dom pełen tajemnic, trochę tego za dużó jak na jedną rodzinę, ale tematów do przemyśleń dużo.. Ocenialam na gorąco i zastanawiałam się czy 6 czy 7 ale po 2 dniach - jednak 7
To to to! :)
Nie można powiedzieć, że film jest "o niczym" - ale zgadzamy się jak widać w tym, że Meryl nie zachwyciła, ba...popsuła ten film swą przerysowaną grą... Cóż... każdy może mieć słabszy dzień:)
Ale jak Meryl znów dostanie Oskara...to spadnę z krzesła.
Nie żadnym wypadku nie zgadzam się z tym, że Meryl popsuła ten film. Zagrała tak, jak uważała to za stosowne i jak wymagał tego scenariusz i reżyser, a zrobiła to GENIALNIE! W pewnych momentach Julia Roberts po prostu zdominowała Meryl, co spowodowało, że Meryl miała ograniczone możliwości... To tyle!!
Cóż...kłócić się nie będziemy, jednak my uważamy inaczej.
Skoro Julia- jak twierdzisz - ją zdominowała, tzn.,że jednak daleko od genialności... Bo co - Julia zagrała super-genialnie?
Film jest genialny, ale jedynym zastrzeżeniem jest właśnie to, że podczas oglądania odniosłem wrażenie, że to Julia jest główną bohaterką a nie Meryl. Julia miała więcej kwestii, co spowodowało, że przysłoniła Meryl. ale film i tak jest świetny! Tylko trzeba go przetrawić, a kiedy będzie okazja obejrzeć go jeszcze raz, może wtedy zmienisz zdanie ;)
Meryl przeszła już do historii, bo każda z jej ról (może z wyjątkiem Mamma mia - bo to nic nie wnoszący do życia musical) jest wyjątkowa. Chyba nie zaprzeczysz, że np oscar za ,,Żelazną Damę" jej się należał??
Nie mam pojęcia! Nie oglądałem:)
Ale szczerze mówiąc wątpię... Ja nie twierdzę, że Meryl jest złą aktorką, ale to co się ostatnio dzieje z Oscarami przyprawia o zawrót głowy... Ale to tak trochę mimochodem...
To, że jakiś aktor otrzymuje Oscara, nie znaczy, że to go wynosi na piedestał, z którego nigdy nie spadnie...
Tyle, że na widza działa to chyba tak, że od laureatów Oscara oczekujemy czegoś genialnego - w zasadzie zawsze... Wiem, że to niesprawiedliwe, ale tak to jednak działa... No i jak się nastawisz...to potem się czasami rozczarujesz... (mówię o sobie).
Raczej nie zmienię... bo nie mam ochoty oglądać go jeszcze raz. Owszem, nie powiem - zdarzało mi się po latach zmieniać zdanie na jakichś filmów... i bywał że tak na lepsze jak i na gorsze... ale w tym przypadku... nie będę się w tym filmie doszukiwał czegoś więcej niż zobaczyłem za pierwszym razem. Nie moje klimaty po prostu... i dla tych paru chwil, które były dobre, nie zamierzam do niego wracać... Dla mnie, film wcale nie jest rewelację... owszem-dobry, ale żaden szał.
Z drugiej strony...coraz rzadziej ostatnio zdarza mi się oglądać coś dobrego...może doszedłem już do tego etapu, w którym był Kałużyński rozmawiając z Raczkiem o filmach:)
Podczepię się pod forum bo wreszcie opada Tu uwielbienie
Jeśli film w Opisie jest Dramatem i komedią a śmieszny wcale nie jest to co mamy uważać ? że jest on dobry czy języku mistrza Yoda Dobry on nie jest ?
Jeśli film przypomina teatr ot sztukę na bazie której powstał to znów zapytam co mamy uważać ? jest on dobrym filmem czy trzeba wybrać się jednak na to do teatru bo kino tego nie oddaje
zatem wszyscy na innych forach dawali dziesięć i dziesięć zatem czy te grono nie chce dowartościować się czymś co jest grywane w innych miejscach a jak na film to na aż dziesięć nie zasługuje ?
JA machnę sześć (w opisie NIEZŁY) ale do czegoś o nazwie niezły mam zastrzeżenia. JAKOŚ ON MI TU NIE PASUJE Amerykański odgrzewany stek dodałbym jeszcze słowo na B....
Nie wiem czy tylko ja to zauważyłem, ale Sam Shepard mimo niewielkiej roli kradł każdą scenę?
Do Meryl miałem wątpliwości póki zakończenia nie poznałem.
Pozdrawiam!
Zgadzam się, Meryl zdecydowanie przerysowała rolę. Lekomankę o niebo lepiej i wiarygodniej zagrała np. Anette Benning w "Biegając z nożyczkami" (choć samego filmu nie polecam).
Julia Roberts świetna. Scena z rybą - genialna :) Ale sam film... gdy zdjąć z niego wierzchni blichtr aktorskich kreacji, zostaje dość schematyczna historia, wiele razy wałkowana przez twórców filmowych i za oceanem, i w Europie. Bez żadnego novum, bez żadnej świeżości czy zaskoczenia. Człowiek ma wrażenie, że ogląda coś, co już widział wiele razy, tylko podane w bardzo efektownej oprawie.